Ja odłuczylem się przekonywania ateistów na siłę co do istniena Boga, sądu z uczynków czy
zaświatów. Choć logika wskazuje na obecność kreatora i kogoś kto to wszystko stworzył to nie
mając bezpośrednich dowodów mozemy toczyć bezsensowne spory w nieskończoność. Taka rada
dla wszystkich wierzących - jeżeli chcecie kogoś nawracac to najlepiej przykładem i modlić się za
niego bo przecież: „Jeśli Mojżesza i Proroków nie słuchają, to choćby kto z umarłych powstał, nie
uwierzą”
Pozdrawiam i życzę dużo spokoju :)
Żeby potwierdzić Twoje zdanie napiszę tylko, że logika nie wskazuje na obecność kreatora, a nawet jej przeczy :)
Cóż, złożoność i wykalibrowanie wartości fizycznych oraz w ogóle teoria powstania wszechświata jako wybuch z jednego punktu raczej całkiem dobrze służy jako logiczny argument za istnieniem Poruszyciela. Nie mówiąc już o innych, ludzkich przypadkach.
Wartości fizyczne nie są wykalibrowane, to powszechny błąd zamiany przyczyny z rezultatem. To jak z tym, że Ziemia jest idealna dla człowieka - możesz się nad tym zastanawiać dlatego, że istniejesz, a nie istniejesz dlatego, że Ziemia jest idealna dla człowieka (a poza tym nie jest).
A część druga jest już trochę ciekawsza. Czyli poruszyciel wybuchł/spowodował wybuch? W tej kwestii agnostycyzm wydaje się bezpieczny, ale tylko wobec bóstwa einsteinowskiego, inne istoty rodzą więcej wątpliwości i pytań niż odpowiedzi.
nie wskazuje. bo ma cechy niemozliwe do zaistnienia - wszechmoc, wszechwiedza. Które są całkowicie sprzeczne.
Co poradze taka logika, która mimo twojego tupania nóżką pozostaje niewzruszona, którą wszystko co znamy potwierdza i nic jej nie zaprzecza.
Bóg to istota ponad nasz świat, wykraczająca poza wszelkie granice. Wielu ateistów daje właśnie takie nielogiczne argumenty jak twoje.
Skoro jest wykraczająca poza wszelkie granice dlaczego w jakikolwiek sposób ją opisujesz np jako miłościwą. Przecież będąc poza logiką jest niemożliwa do poznania. I oczywiście to tylko twoja wizja Boga, bo w biblii jest wyraźnie napisane jaki jest Bóg.
Jeżeli w Biblii jest wyraźnie napisane jaki jest Bóg, to w takim razie powiedz mi chociaż jak wygląda (chociaż to i tak jest niepojęte). Istota może być miłościwa poza wszelkie wyobrażenia. Miłość może być tak silna że człowiek nie jest sobie tego w stanie wyobrazić. Nie wiem o co tu się teraz czepiasz.
Jak jest to niepojęte to dlaczego chwile dalej piszesz, że jest miłościwy... Skoro istota jest niepojęta to nie możemy nic o niej powiedzieć.
Ode mnie tylko tyle, czy jesli kazdy z nas zobaczyłby Boga, czy wtedy bysmy nazywali go Bogiem?
Choc jestem wierzacy, to kazdy z nas sie przekona co jest po smierci, a jesli nic nie ma, to juz nie bedzie nasz problem ;)
Moglibyśmy nazywać go Zbyszek, nie zmienia to niczego. Dlaczego spotkanie z Bogiem, dowód, miałby być czymś złym? Umiera mózg więc się nie przekonasz. Trochę to smutne, ale cóż. Przed narodzinami też niczego nie widziałeś i jakoś z tym sobie radzisz.
Dziękuję za pochwałę. Jakbyś nie wiedział, to ciało materialne nie ma żadnego wpływu na to, co się dzieje w następnym świecie po śmierci. Co z tego że ten mózg umiera, wtedy już jesteś odłączony od ciała które opuszcza Dusza.
a) Nie ma dowodu na istnienie duszy, a dzięki neurobiologii można łatwo sumienie itd wytłumaczyć jako procesy myślowe
b) Nie ma dowodu na istnienie "następnego świata" i wiele aspektów przemawia za brakiem takiego
c) ciało od zawsze jest związane z duszą (podstawa katolicyzmu)
a) Wiara nie potrzebuje dowodów
b) Wiara nie potrzebuje dowodów
c) Ciało jest związane z duszą do śmierci
Tyle religii już powstało, że musisz już się mylić która co proponuje, jak nie oceniasz ich pod względem możliwości. Argument jest o tyle głupi, że każda wierząca osoba odrzuca wiele religii jako bzdurne, jednocześnie używając argumentu z przekonania (ja tak uważam, więc nie można temu odmówić logiki) jako coś słusznego. Otóż nie. Nie jest to argument, nie jest logiczny, nie ma żadnego znaczenia w rozmowie.
O prawdzie nie trzeba dużo dyskutować. Tkwij dalej w niewierze, lecz później gdy już zobaczysz "Zbyszka" to nie bądź zdziwiony. I to nie jest fanatyzm, bo to prawda.
Oczywiście - prawda jest albo jej nie ma. Nie masz dowodów tylko wiarę. A jak nie zobaczysz "Zbyszka" to nie bądź zdziwiony.
oj jest jest i to sporo róznych fajnych i nie fajnych rzeczy ,ale nie pytajcie skad wiem..
" logika nie wskazuje na obecność kreatora " - serio , czy tylko jaja sobie robisz ?
Aż tak Szatan zatruł ludziom umysł ?
szatan był dobry, ale odwrócił się od Boga. Jeśli nie znasz całej historii, to nie mów :)
Całej historii? :D
Bóg jest wszechwiedzący i wszechmocny:
1. Może stworzyć co chce i jak chce.
2. Tworząc to, wie co to coś będzie robić.
3. Tworzy szatana.
Biblia nie zajmuje się takimi bzdetami (sic!), więc na podstawie apokryfów i własnej interpretacji (czyt. fantazji) na soborze laterańskim (1215) uznano, że anioły były stworzone przed ludźmi. Z późniejszych tekstów zaczęto uważać, że to pycha zgubiła niektóre anioły (again - przedmiot bez właściwości, po stworzeniu nabiera właściwości danej przez stwórcę, który z swoich przymiotów jest zaznajomiony z konsekwencją nadania tychże). Istnieje kilka pobocznych teorii (olbrzymy! :)), ale wszystkie sprowadzają się do interpretacji, która jest obecnie zawarta w KKK (świetny skrót dla tekstu stworzonego przez ludzi ubierających się podczas mszy na biało :)):
1. Anioł to funkcja - sługa i wysłannik boży.
2. Są doskonalsze od istot widzialnych (bo świecą!), ale dalej mają wolę i mogą robić co chcą (co dalej prowadzi do konkluzji - jeśli Bóg wie co zrobią, to jak to stanowi o wolności wyboru i jeśli są sługami wykonującymi wolę Boga, gdzie tu wolność wyboru?)
3. W centrum aniołów jest Jezus, a aniołowie należą do niego (znowu ta nachalna wolność; kolejne potwierdzenie jak trójca święta jest sprowadzona do jednej z postaci).
4. Służą wypełnieniu zamysłu bożego.
5. Cały kościół korzysta z pomocy (oczywiście niezwykle tajemniczej, ale wiadomo że potężnej).
6. No i życie ludzkie otoczone opieką i wstawiennictwem anioła (każdego człowieka, bo tak).
Historia.
zapomniałeś uwzględnić jedną rzecz: Bóg daje wybór :) daje wybór szatanowi, daje wybór ludziom, którzy robią źle i ludziom którzy robią dobrze.
Ależ skąd. Nawet o tym napisałem. Koncepcja "wolnego wyboru" w kwestii religijnej jest całkiem dobrze omówiona w wielu różnych publikacjach, które zdaje się kościołowi specjalnie się nie podobają. W skrócie - koncepcja wyboru w przypadku wszechwiedzące i wszechpotężnej istoty jest koncepcją nielogiczną.
Oczywiście, może wydawać się to sprzeczne, że istota, która wszystko wie daje nam wolność i możliwość wyboru, pomimo że i tak wie, co wybierzemy. Prawdopodobnie jednak Bóg wie wszystko o nas, o naszej przyszłości, przeszłości i o wszystkich ludziach, którzy są, byli i będą. W tej wolności i możliwości wyboru chodzi o to jednak, że na nas nie naciska. Nie nakazuje nam w Niego wierzyć. Prawdopodobnie dlatego, nie ma niezbitych dowodów na Jego istnienie. Po prostu po to, żebyśmy sami o tym zdecydowali. Bóg wie o naszym sądzie ostatecznym. Wie, gdzie trafimy. Naszą wolność przekazuje jednak tym, że my tego nie wiemy. I to jest w tym wszystkim świetne. Nie wiemy, gdzie trafimy, często nie zdajemy sobie sprawy z naszych decyzji, o których Bóg wie, ale my tego nie wiemy, więc to jest wolność. Ta niewiedza jest wolnością.
Nie może się wydawać. Jest sprzeczne. Pozorność wyboru i kara za dokonanie wyboru sprzecznego z wolą, rzekomo, wyższej istoty.
Jeśli będą cię interesowały zagadnienia z neurobiologi, neurologii, czy nawet kognitywistyki, to w sieci można znaleźć ogrom materiału na temat wolnej woli, która jest nie tak wolna jak mogłoby się wydawać (już nawet nie w kwestiach religijnych, ale w swobodzie podejmowania decyzji). Jest to oczywiście tylko jedna z prób zrozumienia wolnej woli. I stosuję tu oczywiście uproszczenia mówiąc o determinizmie i koncepcji wolnej woli w odniesieniu do tejże.
Ależ oczywiście, że naciska. Bo jeśli rodzic mówi "kogo bardziej kochasz - mamusię czy tatusia?" to odpowiedź nigdy nie będzie wolna. A jeśli jeszcze pozostawiasz możliwość wiecznego cierpienia (parafrazując - w imię miłości oczywiście, bo bóg cię kocha) za postąpienie inaczej jak nakazujesz, to już zupełnie nie zostawiasz wyboru, zwłaszcza że wiesz jak ktoś postąpi i w ramach stworzenia sam go kształtujesz. To jest nie do obrony - nagromadzenie sprzeczności jest zbyt wielkie.
Niewiedza może być wolnością (w zgodzie z rozwinięciem sokratejskiego "wiem, że nic nie wiem"), ale w tym przypadku ciężko mi zrozumieć w czym objawia się ta rzekoma wolność. W niewiedzy czy nawet postępując słusznie, jest to słuszne z istotą, która wie co robimy i nie bardzo reaguje, będzie człowiek "zbawiony" (od czego - to też ciekawy wątek)?
Mniej brutalna Piła (choć może nie zawsze). Koniec to śmierć, odpowiednia gra jest nagradzana. Nie ma nacisku, możesz zrobić co uważasz za słuszne. Nie wiesz co czeka cię za kolejnymi drzwiami więc jesteś wolny. To jest syndrom sztokholmski nie wolność.
Gdy jeden z wyborów jest obciążony, w inny sposób niż drugi, nie jest to wolny wybór. To nie jest wybór między colą a wodą mineralną (a wybór ten w zasadzie też jest spowodowany wieloma czynnikami i w pewnym sensie jest podświadomy). O wolności wyboru można dyskutować w takiej płaszczyźnie w jakiej jest ona wolna ;). Tak długo jak jedna z opcji jest obciążona nie jest ona równoważna z nieobciążoną (a nawet dającą profity). Przyjmując, że pierwszy wybór jakiego mógł dokonać człowiek było sprzeciwienie się bogu, przy czym w raju był szatan, a człowiek nie był obdarzony zdolnością rozpoznawania zła, jest wyborem którego się nie posiada. W tym miejscu mówi się, że Genesis jest księgą metaforyczną. Jednak implikacje grzechu pierworodnego w dalszym ciągu ciążą na religii.