Muszę się z Tobą nie zgodzić. Ten film idealnie pokazuje jak ważne jest dla nas życie, że nie ma NIKOGO kto potrafi się pogodzić z własną śmiercią. Główna bohaterka jest świadoma zbliżającego się końca. Nie chce, żeby jej ojciec cierpiał po jej śmierci, dlatego specjalnie jest dla niego nie miła, żeby go zniechęcić. Z kolei ignorancja jej matki lekko ją przerasta. Lecz wie, że jeśli zrobi to co każe jej ojciec, czyli podda się leczeniu, może go narazić na ogromne rozczarowanie (przecież nigdy nie ma gwarancji, że zabieg się uda) i fatalną sytuację finansową (jej ojciec przed jej chorobą był w końcu zwykłym księgowym, później zrezygnował z pracy), dlatego godzi się na śmierć. Z drugiej strony ta świadomość sprawia, że chce wykorzystać swoje życie do końca. Wraz ze zbliżającym się momentem śmierci widzimy jej metamorfozę, ponieważ zmienia swoje priorytety z listy 'before I die', od kradzieży sklepowej po zwyczajne normalne puszczanie kaczek ze swoim chłopakiem. Aczkolwiek od samego początku możemy zauważyć, że pragnie tego co normalna nastolatka, szalonej, namiętnej, bezgranicznej miłości...

FAKTYCZNIE. ZERO TREŚCI.

Popieram

"Przedstawia współczesną nastolatkę" i dlatego zero tresci? Może powinien pokazac wyidealizowaną nastolatkę, która do tematu zbliżającej się śmierci podchodzi tak samo jak do tematu zeszłorocznego śniegu? Z kolei temat niedogadywania się z ojcem i bycia trudnym dzieckiem jest aktualny i powszechny, więc poruszanie go w filmie jest dobrym pomysłem. No ale jeśli WŁAŚNIE TO ci w filmie nie pasuje, to ja nie wiem, czego się spodziewałas

podpisuje się pod Twoją wypowiedzią obiema rękami! historia sama w sobie jest smutna i wzruszająca, tyle że główna bohaterka bardzo mnie irytowała swoim zachowaniem - m.in. tym że miała gdzieś starania swojego taty, robił dla niej wszystko a ona tego nie doceniała. zachowanie Tessy - jej charakter i postawa w ogóle - sprawiły że nie potrafiłam jej polubić. ani współczuć. ani trochę nie wzruszyłam się przy książce i przy jej ekranizacji. strata czasu