W mojej ocenie film słaby. Pomysł nie był zły. no ale. Film przede wszystkim nie ma klimatu. Słaba muzyka. Gra aktorska pozostawia wiele do życzenia. Scenariusz nie najgorszy, ale moi drodzy: Według mnie zakończenie jest właśnie słabą stroną tego filmu. Miało by to sens gdyby po prostu było smutne i zakończyłoby się tragicznie dla bohaterów. Wtedy byłby to prawdziwy dramat. W tym filmie poza tym wszystko dzieje się tak szybko. Ona niemal od razu dochodzi do wniosku, że powinna związać się z tym milionerem. Żadnych przemyśleń, dodatkowych motywów. Ten film nawet nie umywa się do 9 1/2 tygodnia.
Pewnie w szczególności ten Vivaldi i Redford ;) Nie wiem czemu się czepiasz tych elementów, bo wg mnie muzyka była dopasowana i dobra, gra głównych aktorów również a klimat taki, jak można się było spodziewać po fabule. Nie wiem na prawdę, czego Ci narzekający po opisie oczekiwali. Z jednym się zgodzę-akcja mogła być nieco bogatsza w dodatkowe motywy.
jakby miał takie zakończenie to byłby płytki jak kałuża pod blokiem. Właśnie chodziło o to, żeby miał głębokie zakończenie. Mimo iż było hollywoodzkie to jednocześnie wcale nie było słodkie. Muzyka bardzo dobra, gra aktorów moim zdaniem też. Spójrz na Demi Moore, wspaniale ukazuje emocje i uczucia jakie nią targają. Od prostych na początku filmu, do zauroczenia milionerem, przez złość, wyrzuty sumienia i smutek. Świetnie.
Głębokim zakończeniem było wymyślenie historyjki w którą Diana nie uwierzyła, później się zorientowała, że to żarcik i pod jego wpływem uświadomiła czy też przypomniała sobie, że kocha byłego męża, bo przecież trudno dociec samemu, kogo się kocha. Głębokim wytłumaczeniem było "nigdy nie spojrzy się na mnie tak jak na niego" po tym, jak zdecydowała się ułożyć życie na nowo nie wyglądając bynajmniej na nieszczęśliwą. Nie wiem czy tak naiwne zakończenie można uznać mniej przewidywalnym od rozpadu ich dawnego uczucia, bo w tym drugim przypadku byłoby pole do rozważań, jakaś nutka enigmatyczności.
Film bdb,chociaż końcówka,mimo tego,że pod względem emocjonalności zrobiona została wręcz idealnie popsuła efekt końcowy. Wszystko stało się za szybko. 70% filmu Diane była żoną Wood'ego. 25% filmu była kochanką Redforda. I nagle bah....znowu jest z Harlensonem. Za mało motywacji,czynników"za",czy prostego ugruntowania widza w twardym przekonaniu,że to jednak David jest tym właściwym wyborem. Po skończonym seansie pomyślałem:dobrze,że już się skończyło. Jeszcze trochę,a pewnie wróciłaby do Redforda :D
No chyba,że ta cała akcja była taką ukrytą metaforą tego,jak bardzo zakręcone są kobiety.... :)