PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=714192}

Nienawistna ósemka

The Hateful Eight
7,7 226 651
ocen
7,7 10 1 226651
7,3 48
ocen krytyków
Nienawistna ósemka
powrót do forum filmu Nienawistna ósemka

Wiecie co, zawsze podchodziłem do oskarżeń o "gloryfikację przemocy", którymi regularnie zarzucany jest Tarantino przez co bardziej świętojebliwych, za pewną formę konserwowego trollowania. Wiecie, takie pierdzielenie, które kochają Rydzyki i im podobni. Ale muszę przyznać, że finałowa scena poprzez salwy śmiechu sprzedała mi rozkminę.

Co tam widać? Ano, dwóch umazanych krwią kolesi leży na sobie na łóżku obok siebie i z zachwytem i nieukrywaną radością wpatrują się na dyndającą przed nimi powieszoną kobietę, komentując po chwili jej podrygi krótkim: "Taki taniec to ja lubię".

Nie wiem, co takiego jest w tej scenie, ale jednocześnie sprawia że gulgam ze śmiechu (ta odcięta ręka na łańcuszku, podskakująca w rytm "tańczenia" xD) jak i widzę czystą, nieskalaną - a przy tym totalnie nieszkodliwą - gloryfikację przemocy w tych kilku sekundach.

Nie zrozumcie mnie źle, to nie jest taka gloryfikacja, o jaką chodzi moherom. Berety uważają, że "gloryfikacja przemocy" u Tarantina to te hektolitry krwi przelane w strzelaninach. Sama scena wieszania też pewnie uznana wśród nich jest za paskudną gloryfikację i zachętę. Dla mnie najważniejsze jest to ujęcie, gdy widać oczy Jacksona i szeryfa. I te ich rozdziawione japy i uśmiechy. Wiecie jak wyglądają? Jak ludzie w kinie na filmach Tarantino!! :D

Tak, ten chory zachwyt towarzyszy każdemu dziełu mistrza.

Ale czy to coś złego?

Żaden z tych filmów nie NAMAWIA do przemocy. Nie udaje jednak też, że przemoc nie istnieje. A skoro nie istnieje, to - jak ze wszystkiego co istnieje - można ukazać ją w sposób poruszający inne niż zazwyczaj emocje. Choćby zachwyt w miejsce strachu czy obrzydzenia. Krew zazwyczaj kojarzy się nam nieprzyjemnie, nikt nie lubi jej rozlewać; ale czy rozlaną krwią nie można namalować obrazu..?

Co ja bym dał, żeby przetłumaczyć narzekaczom na brutalność w kinie, że wszystko może mieć możliwą do wykorzystania artystycznie estetykę... Niestety, mogę tylko oblać sobie mordę keczupem i popatrzeć z zachwytem na dyndającą Domergue! :D

ocenił(a) film na 6
rozkminator

Wychodzisz z błędnego założenia i niepotrzebnie oceniasz ludzi, którzy nie lubią epatowania przemocą ... jako moherów. Z jednej strony piszesz, że chcesz ich przekonać, a z drugiej obrażasz. Zdecyduj się.

Z pewnością reżyser jest m.in. przez to zauważalny, że jego filmy są oryginalne. Nie stawia sobie granic tam gdzie inni to czynią, ale to nie znaczy, że wszyscy mają to doceniać i cieszyć się, gdy komuś w jakże sugestywny sposób eksploduje głowa. Widzisz, gdyby to była oczywista groteska (jak np: w serialu Fargo) to moim zdaniem śmiech byłby w pełni logiczny. Tutaj reżyser podchodzi do tego z pewnym pietyzmem... więc mnie to akurat nie bawi. Doceniam jego filmy, acz dla mnie są zbyt brutalne. Jakoś nie chcę by ten widok wybuchających głów na ekranie mi spowszedniał. Tak wiem, jestem w mniejszości. Nie jestem też moherem. ;-)

ocenił(a) film na 10
elayeth

Dlatego ciebie się powyższe uwagi nie tyczą, ty dobrze wiesz, dlaczego przemoc ci nie odpowiada. Moher nie wie, moher krzyczy "zabić Tarantino" bo mu tak Rydzyk powiedział ;) Mam także nadzieję, że nie podpadasz pod mohera jeszcze w jednej kwestii: mianowicie filmów Tarantino zwyczajnie - mam nadzieję - nie oglądasz, a nie piszesz petycje o wycofanie dystrybucji.

ocenił(a) film na 6
rozkminator

Oglądam bo nie lubię ludzi samoograniczających się (tak jak mohery)... ale jednocześnie nie jestem zwolennikiem relatywizowania przemocy... tak jak robi to Tarantino. Np: scena z konającą six-hourse judy czy mózgiem na włosach Daisy. Reżyser chce byśmy to dobrze zobaczyli, a sceny nie są z pewnością "przelotne" jak w wielu innych brutalnych produkcjach. Rozumiem, że jest to przykuwająca uwagę ekspresja wyrazu, mocno odbijająca się w pamięci i w emocjach (chociaż może tylko moich ;-) ), ale widzę tu jakąś jednak lekko skrzywioną (psychicznie) fascynację Tarantino przemocą... i mi to zwyczajnie nie odpowiada. Nie uważam tego za zdrowe.

ocenił(a) film na 7
elayeth

Zgadzam się. Mnie też obryzgowanie wszystkiego krwią i żygowinami jest zdecydowanie minusem filmów Tarantino. Może to kwestia gustu, smaku. Dlatego nie mogłem dać więcej niż 7. Z gustami sie nie dyskutuje. Aczkolwiek doceniam walory takie jak dialogi, budowanie klimatu, czy gra aktorska, dlatego ciągle oglądam jego filmy. Do momentu jatki gotowy byłem dać 8.

ocenił(a) film na 7
rozkminator

Jakaś przemoc, jakieś mohery? Czy to było w finałowej scenie? Niczego takiego nie widziałem.
Dwóch ciężko rannych mężczyzn, siebie nawzajem nie lubiących, zamiast walczyć o swoje życie, tamować upływ krwi, czynią sprawiedliwość tak jak ją widzą w sposób charakterystyczny dla swojej wrażliwości i wiedzy. Mogę powiedzieć, że w finale występuje dwóch świętych Westernu. Tacy św. Sebastian i św. Wincenty kościoła Westernu. Rzecz dla katolika całkowicie do przyjęcia. Nie Tarantino, nie film, nie western wymyślili przemoc. W polskim filmie - "Pan Wołodyjowski" Azja Tuchajbejowicz jest sprawiedliwie wbity na pal przez oddział Nowowiejskiego juniora i katolickiego widza to nie wzrusza. Po egzekucji Nowowiejski jedzie w kierunku wroga, aby znaleźć śmierć. Może przez wbicie na pal.

ocenił(a) film na 10
Beel

"Nie Tarantino, nie film, nie western wymyślili przemoc." - ano właśnie, teraz pytanie: jak to wbić do łba ludziom spod znaku Frondy? :/

ocenił(a) film na 7
rozkminator

A po co to wbijać do łba? Jeśli gdzieś we Frondzie jest zarzut epatowania przemocą, to pewno traktowany jest ten zarzut jako pałka na "Nienawistną ósemkę" a przyczyna niechęci jest zupełnie inna. Na pewno klasyczna forma opowieści to walka dobra ze złem a w "Nienawistnej ósemce" jest walka chamstwa ze złem, więc kogoś to może zniechęcić do filmu. Ja bym dodał, że zniechęcić w sposób uzasadniony. Po co oglądać chamów i bandytów? To nie daje przyjemności.
Ale na obronę "Nienawistnej ósemki" powołam się na Odyseję Homera. Tam też pirat Odyseusz wraca do domu, aby wymierzyć krwawą sprawiedliwość zalotnikom własnej żony. Ale to tylko obrona. Powody do ataku też istnieją. Na przykład porównanie Quentina Tarantino z Angiem Lee. Ten drugi po serii naprawdę ważnych filmów: "Burza Lodowa", "Przejażdżka z diabłem" wziął się za "Tajemnice Brokeback Mountain", "Ostrożnie pożądanie" i "Życie Pi", filmy które penetrują marginesy życia. Tarantino od razu zaczął od penetracji marginesów życia. A mógłby stosować płodozmian, gdyby miał wyczucie na miarę Anga Lee.
Tarantino to nie święty kina. To bardzo dobry reżyser, któremu ostatnio zdarzały się filmy katastrofalne. Za co słusznie obrywał. Ja po nieszczęsnym "Django" długo się zastanawiałem nad seansem "Nienawistnej ósemki". Poszedłem, koszmarny zawód mnie nie spotkał. Ale bardziej radykalni kinomani mogli pokryć Tarantino zasłoną milczenia.

ocenił(a) film na 10
Beel

"Po co oglądać chamów i bandytów? To nie daje przyjemności." - cóż, nie chcę być zbyt sarkastyczny, ale to naprawdę ciężkie w tym momencie. Zakładam bowiem, że słyszałeś o takiej kwestii jak "gusta" i o tym, że każdy ma inne. Tobie nie daje przyjemności - spoko, twoje prawo. Ale mi na przykład - tak; i jak widać po sprzedaży biletów i DVD - także milionom innych ludzi.

Tarantino to i tak filmowa owieczka, biorąc pod uwagę mnogość tytułów z nurtu "rape and revenge" czy całą furę horrorów gore, które wszak opierają się właśnie na ukazywaniu przemocy, cierpienia, flaków, krwi i innych płynów ustrojowych.

A po co wbijać do łba? Bo takie debile próbując zakazywać filmu X czy Y bezpośrednio przyczyniają się do zabijania idei jaką jest wolność wyboru. Nie mam nic do ludzi, którzy się czują przemocą zniechęceni i którzy takie filmy omijają. Ale niech nie próbują tego zakazywać innym. Termin "wbijać do łba" jest niestety akuratny, bo próby przemówienia do rozsądku już dawno nie przyniosły rezultatów.

ocenił(a) film na 7
rozkminator

No właśnie gusta - są tacy, co nie gustują w oglądaniu chamów i bandytów. I nie trzeba im tego wybijać ze łba.
W drugim akapicie penetrujesz jakiś całkowity margines filmowy. Poza moim zakresem zainteresowania.
Z "wolnością wyboru" sięgnąłeś dna.

Wolność to skrzypce z których dźwięków cud
Potrafi wyczarować mistrza trud
Lecz kiedy zagra na nich słaby gracz
To słychać będzie tylko pisk, zgrzyt, płacz

Uważaj, bo ja słyszę PISK, ZGRZYT, PŁACZ.

ocenił(a) film na 10
Beel

OK

ocenił(a) film na 6
rozkminator

Będę trochę sarkastyczny (nie obraź się)... pewnie w eksperymencie Miligrama byłbyś w tej większościowej ostatniej grupie... Wielu z nas nawet nie wie jak cienka jest linia między fascynacją, a skłonnością... choć na szczęście uwarunkowania i normy społeczne są takie, że pozostajemy przy fascynacji... ;-) Mi zawsze jakoś to przychodzi na myśl, przy oglądaniu filmów Tarantino.

ocenił(a) film na 10
elayeth

Oh, nie będę zaprzeczał, wszak uważam się za raczej normalnego człowieka, a eksperyment dowiódł właśnie dobitnie że normalni ludzie w symulowanych w eksperymencie sytuacjach zachowują się właśnie tak, a nie inaczej :)

Natomiast chciałbym podkreślić dla przyszłych ewentualnych czytelników tej dyskusji, którzy nie wiedzą czym jest eksperyment Miligrama i nie chce im się tego wyguglować - test ten badał ludzką skłonność do poddawania się autorytetom, a nie ludzkie fascynacje czy skłonności do popełniania czynów godnych potępienia :) Test udowodnił właśnie coś odwrotnego od tez głoszonych przez moherów. Wykazał, że ludzie na codzień nie mający skłonności do przemocy, są w stanie dokonać jej pod przymusem, pod presją. To jak z żołnierzami nazistowskich Niemiec: wielu nie było wcale złymi ludźmi, po prostu znaleźli się w sytuacji, gdzie zmuszano ich do popełniania okropieństw.

Natomiast mohery i im podobne osobniki próbują forsować coś kompletnie innego, a mianowicie: że oglądanie filmów pełnych przemocy wywołuje agresję i brutalność u ludzi.

Cóż, jest kompletnie na odwrót. Termin "katharsis" łączy się ze sztuką od stuleci. Już w starożytnych greckich tragediach bohaterowie się truli, przebijali mieczami i rzucali krokodylom na pożarcie (nie dosłownie, bo nie mają tam krokodyli, ale - chyba wiadomo co mam na myśli... :P). Katharsis, stan oczyszczenia umysłu z napięcia, niechcianych myśli i emocji, jest jak najbardziej osiągalne właśnie przy obcowaniu ze sztuką (w formach wszelakich - teatr, muzyka, film, gra, komiks - co tam kto lubi). Przenosimy te wszystkie niechciane emocje na fikcyjne postaci, które "za nas" na naszych oczach je manifestują.

Dlatego też normalny człowiek po obejrzeniu takich na przykład "Urodzonych Morderców" wychodzi z kina i ostatnie na co ma ochotę, to zabijanie. Przez dwie godziny naoglądał się bowiem krwi, flaków i płaczu niewinnych ofiar - i ma ochotę wrócić do domu na ciepłe kakałko i śpiewanie kotkowi kołysanki ;)

Mówiąc o tym mam podstawy zarówno teoretyczne (niby jestem po humanie, ale nie żebym tym snobował - każdy może o tych sprawach poczytać na wikipedii za pomocą dwóch kliknięć myszką) jak i praktyczne. To drugie jest chyba zrozumiałe: po prostu w życiu obejrzałem setki hardkorowych filmów, przegrałem setki godzin w brutalne gry. No i jakoś nikogo w życiu nie skrzywdziłem, ba, w podstawówce jeden jedyny raz tylko miałem z kimś solówę , po której zresztą obiecałem sobie że nie będę gonił za takim "lajfstajlem"... Nieraz wkur*wiony na szefa po robocie wracałem wściekły do domu, po drodze będąc np. niestety nieprzyjemny dla napotkanych po drodze ludzi w sklepie; wystarczyło jednak przez godzinkę powyrywać komputerowym ludkom kręgosłupy, żeby zszedł ze mnie cały stres i chęć mordu w prawdziwym świecie.

Jeśli chcemy już jakoś łączyć filmy z prawdziwymi życiowymi przejawami złych fascynacji czy skłonności, to moim zdaniem dużo bardziej miarodajnym testem byłoby proste sprawdzenie w przeglądarce: jakie porno ogląda osoba, którą chcemy "zbadać".

Film bowiem jest aktywnością "bierną": siedzisz w kinie czy w pokoju, wcinasz popcorn, oglądasz film. Porno - no, hmm, powiedzmy ogólnikowo, że najczęściej jednak oglądanie tych "dzieł" połączone jest z pewną charakterystyczną aktywnością ;) I tutaj test jest moim zdaniem bardziej miarodajny. Jeśli ktoś ogląda Nienawistną Ósemkę i wyje ze śmiechu gdy Kurt Russel rzyga krwią - nie ma moim zdaniem w takiej osobie nic nienormalnego, ot, poczucie humoru ma inne od kogoś, kogo to nie śmieszy. Co innego, jeśli ktoś się trzepie do pornoli z gwałtami czy przemocą.

Trzeba bowiem pamiętać, że film to FIKCJA. Nie mam problemu z obejrzeniem "i Spit On Your Grave" gdzie bohaterkę gwałci banda wieśniaków - to wszystko przecież dzieje się NA NIBY. Natomiast pornola z gwałtem już bym nie obejrzał. Ba, ogólnie nieczęsto oglądam, bo uważam porno za zwykłe wykorzystywanie kobiet i tego akurat znieść nie mogę. Taki jestem porządny, szach-mat! ;)

ocenił(a) film na 10
elayeth

Jeżeli bowiem kogoś de facto przemoc seksualnie pobudza - no, to jest faktycznie coś nie tak z tą osobą. Tu akurat psychologowie są zgodni i korelacja oglądania brutalnego porno z przejawami przemocy na codzień jest udowodniona już dawno.

Jest na pewno niewielka liczba ludzi chorych, którzy po prostu i tak mają skłonności do przemocy, i siak. Ale zbanowanie filmów Tarantino temu nie zapobiegnie. Wszystko bowiem ma swoją genezę w umyśle, a przecież nie da się zabronić wyobraźni. Tego typu prewencja jest więc kompletnie bezsensowna i ma na celu jedynie ukształtowanie świata wedle jednej "słusznej" moherowej wizji.

ocenił(a) film na 7
rozkminator

Wolność wyboru? Oczywiście każdy sobie ogląda co chce. A kto nie chce, to nie ogląda. Podobnie z komentarzami, każdy ma prawo do swojej opinii. Co do zarzutu o moherach, którzy krytykują epatowanie przemocą, to moim zdaniem jest nieadekwatny. W chrześcijaństwie również jest epatowanie przemocą i krwią, patrz np. "Pasja" Gibsona, krzyże z konającym, ociekającym człowiekiem jako obowiązkowy obrazek w każdym chrześcijańskim domu. Dla mnie coś co odrzuca, ale każdy ma co lubi.

ocenił(a) film na 8
Beel

Moim zdaniem nie była to sprawiedliwość, bo wcześniej w filmie pada monolog Oswalda wg którego sprawiedliwość jest beznamiętna, chłodna, kat nie zna sprawcy ani jego ofiar, to są tak naprawdę obojętni mu ludzie, ma ich gdzieś, a robi to tylko bo to jego praca, dla kasy- wykonuje i jedzie dalej, nie przeżywa tego w żaden sposób ( w sumie odebrałam ten monolog jako krytykę systemu sprawiedliwości). Natomiast w tym monologu miałam wrażenie ( jak mówię, to moja interpretacja czy odczucie), że Oswaldo jakby miał więcej zrozumienia dla samosądów- czyli właśnie czynów poza prawem, sprawiedliwością, ale przynajmniej robią to ludzie zainteresowani sprawą czy zaangażowani w nią emocjonalnie, mają jakiś powód.
No i oni na końcu dokonują takiego czynu, ale na pewno nie są chłodni, obojętni czy robiący tak dla zysku, w sumie umierają przez spisek Daisy, więc czemu mieliby się na niej nie odegrać ( nawet jeśli wygląda to szokująco dla widza, z punktu widzenia ich postaci jest zrozumiałe). Jak dla mnie to była taka ich przewrotna zemsta, a nie sprawiedliwość.

ocenił(a) film na 7
panna_x_filmweb

Kat Oswaldo nie występował w ostatniej scenie filmu! Tam byli major i szeryf. Mieli do wyboru: powiesić Daisy albo opatrywać swoje rany. Wybrali to pierwsze, bo sprawiedliwość jest dla nich ważniejsza niż zdrowie i życie. Zemsta by była, gdyby ją zaledwie zastrzelili.
Dla mnie ważne jest to: dwóch rannych mężczyzn nie wzywa pomocy, nie opatruje ran, bo jest coś ważniejszego niż własne życie. To charakteryzuje świętych - sprawiedliwie jest umrzeć za sprawę. Inna rzecz o jaką sprawę chodzi. Ta jest na miarę wrażliwości majora i szeryfa.
Mnie ich wrażliwość nie szokuje. Tak jak nie szokuje Rozkminator z kryterium gustu w postaci ilości sprzedanych biletów na oglądanie popisu chamstwa i bandytyzmu. Pan Rozkminator widzi w tej scenie nieszkodliwą gloryfikację przemocy. Prosty człowiek, proste skojarzenie.

ocenił(a) film na 8
Beel

nie zgodzę się, ale podoba mi się że umiesz prowadzić na poziomie dyskusję, podawać argumenty za swoim punktem widzenia. moim zdaniem nie wzywali pomocy bo i tak nie mieli jak, nikogo tam nie było, kto by im miał pomóc? Byli na odludziu w zamieci, nikt nie wiedział gdzie są, zanim wyruszy jakakolwiek ekspedycja z tego miasteczka gdzie miał być nowy szeryf to i tak będzie za późno. wiedzieli że umrą z wykrwawienia i wewnętrznych obrażeń, więc uważam, że nie dlatego tak zrobili bo to było ważniejsze niż życie, tylko dlatego że i tak życie było stracone. nie mieli jak się uratować i o tym wiedzieli. wg mnie nic im już w sumie nie zostało, nie mieli nic do stracenia, więc ostatnie chwile spędzili mając frajdę z zabicia Daisy, zemścili się na swojej morderczyni- mnie też to nie dziwi, tzn. ta wrażliwość, bo już wcześniej widzieliśmy że major ma sadystyczne skłonności, więc nic dziwnego że dało mu to radość.

Wg mnie zastrzelenie Daisy to nie byłoby zemstą, powieszenie jest zemstą, bo w ten sposób uderzyli w jej czuły punkt- wszystko, co miało miejsce, to na skutek tego, że Daisy chciała uciec od stryczka. Więc jest to okrutna ironia losu, kiedy na końcu okazuje się, że to wszystko na nic, bo właśnie to ją czeka. Wbili szpilę w jej czuły punkt, a o to w zemście chodzi- żeby uderzyć we wroga w jego czułe/słabe miejsce ( inna sprawa jaka to moralność, ale jako zemsta jest skuteczne).

no i dlatego że był wcześniej ten monolog o sprawiedliwości Oswalda, wprawdzie nie w ostatniej scenie- uważam jednak że ten monolog był kluczowy i definiował czym jest sprawiedliwość, bo osobiście odbieram ten monolog jako porte parole autora. Dlatego sądzę, że w końcówce to był właśnie samosąd: bo dotyczył osób zaangażowanych w sprawę osobiście i wiązał się z emocjami, a nie był tylko odwaleniem pracy na zimno.

Jak myślisz, z czego wynika, że film Tarantino budzi takie kontrowersje, a np. Trzej muszkieterowie Dumasa, gdzie jest podobne zakończenie ( bohaterowie robią „sąd” nad morderczynią i ją zabijają) nie? Tam nikt się nie rzucał, że to eskalacja przemocy ani że główni bohaterowie są źli czy niewrażliwi. Jak sądzisz, skąd te rozbieżności, podwójne standardy?

ocenił(a) film na 7
panna_x_filmweb

W ocenie majora i szeryfa w ostatniej scenie filmu pozostaniemy przy rozbieżności, ale to problem poboczny. "Szubienica" chciał doprowadzić do powieszenia więźnia i Daisy została powieszona. Takie przypomnienie wartości, które "Szubienica" uważał za ważne. Być może przypomnienie wartości "Szubienicy" pokrywa się z pojmowaniem świata przez majora i szeryfa.
O działalności artystycznej Tarantino nie będę się wypowiadał. To przyzwoity reżyser, kiedyś bardzo dobry. Będzie robił filmy i ktoś na filmwebie zechce mówić o stylu Tarantino. Ale teraz to już schyłek kariery jego reżyserskiej. Może dla kogoś z wątkami kontrowersyjnymi. Dla mnie nie.

ocenił(a) film na 7
panna_x_filmweb

Uwaga poboczna,
cytuję:
podoba mi się że umiesz prowadzić na poziomie dyskusję, podawać argumenty za swoim punktem widzenia
Czyżby to był ewenement?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones