Ja nie widzę w tym filmie nic z thrillera, oprócz niepokoju nauczyciela;). Uczeń pożąda trenera,
próbuje jakoś go podejść i udaje mu się. Nieświadomy trener zaprasza chłopaka do domu. Później
poniekąd dowiaduje się o intrydze, ma wyrzuty sumienia i boi się reakcji innych, na to, że zatrzymał
chłopaka u siebie na noc. W końcu chłopak wyznaje, że myślał, że do czegoś dojdzie. Trener bije go
w twarz. Od tej pory nie jest tym samym facetem, odkrywa w sobie wątpliwości, zastanawia się nad
tym co się stało, staje się nieobecny. W między czasie chłopak ginie, co jeszcze bardziej go
pogrąża. Do końca nie wiemy o czym myśli, ale prawdopodobnie odkrywa w sobie
homoseksualistę...
W sumie pomysł na fabułę był dobry i w innym wykonaniu mógłby z tego powstać niezły dramat. Ale widocznie ktoś podpowiedział reżyserowi, żeby zrobił z tego thriller psychologiczny i... wyszło jak wyszło. Dlaczego podejrzewam że ktoś, a nie on sam wpadł na ten pomysł? Bo dla mnie film - zarówno gra aktorska, jak i niespójny układ - był zupełnie niewiarygodny, tak naprawdę bez emocji (wszystko jakby było udawane, wręcz wymuszone).