PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=1036}

Nietykalni

The Untouchables
7,8 100 638
ocen
7,8 10 1 100638
7,4 28
ocen krytyków
Nietykalni
powrót do forum filmu Nietykalni

Zamierzony vs Niezamierzony ??

ocenił(a) film na 7
SzymonS1

A gdzie tu masz pastisz?

ocenił(a) film na 7
MishaPl

SPOILER:
Chociażby groteskowa muzyka Morricone, Scena śmierci Connerego, akcja w końcówce z wózkiem..
W tej chwili nie jestem w stanie sobie wszystkiego przypomnieć bo oglądałem Nietykalnych już jakiś czas temu, ale takich scen było jeszcze chyba minimum kilka...

ocenił(a) film na 7
SzymonS1

Zgadzam się że w tych scenach coś "nie grało" ale to nie był pastisz. To było coś zupełnie innego.
Brian De Palma jest jednym z czołowych przedstawicieli postmodernizmu w kinie. No i ten film jest właśnie tego przykładem. De Palma nie pastiszuje jakiegoś konkretnego stylu. On po prostu miesza ze sobą różne, często niepasujące, style. Stąd też mamy te niepasujące elementy. Cały film utrzymany jest w konwencji kryminału lat 40-tych, bądź 50-tych. Stąd też ten jego taki "woskowy" styl. Posągowe postacie, bary, cienie, kapelusze, garnitury itd. Jeżeli oglądałeś powojenne filmy gangsterskie albo chociażby noir to wiesz o co chodzi. No i De Palma ten styl miesza z zupełnie innymi gatunkami. Stąd też mamy tą brutalność charakterystyczną dla kina lat 70-tych, a w szczególności 80-tych. Stąd też mamy dynamiczną ścieżkę dźwiękową również charakterystyczną dla lat 80-tych. Mamy posagowe postacie, które nagle zmieniają się w postacie naturalistyczne. Wygląda to często kiczowato. Właśnie dlatego że te różne style są zestawione obok siebie. To nie jest żaden odrębny styl utworzony z syntezy dwóch różnych (tak jak mamy często w kinie bardziej współczesnym). To są rożne style po prostu postawione obok siebie - bez przejścia. Ten sam motyw można również zauważyć w innych filmach De Palmy - chociażby w Człowieku z blizną i Carrie.

ocenił(a) film na 9
MishaPl

może i mieszanina, może niepasująca, ale oglądając ten film dzisiaj zastanawiałam się, czemu dotąd go nie widziałam. ogromnie mi się podobał. jeden z niewielu filmów, które zaskakują i trzymają w napięciu. jeśli jest to kino charakterystyczne dla reżysera - czuję się zachęcona do poznania jego twórczości :)

antygrafik

To zobacz Życie Carlita i Człowieka z blizną. Do tej pory te dwa filmy uważałem za jego najlepsze i są trochę podobne do Nietykalnych technicznie choć tylko dzięki niektórym elementom dało się rozpoznać że to De Palma.
Dla niego charakterystyczne jest ta "przybliżająca się kamera" w momentach napięcia itd.
De Niro zajebisty, zagrał u Scorsesego, De Palmy, Tarantino czyli sama śmietanka - ich kino jest bardzo podobne, De Palma i Scorsese to ulubieni reżyserzy Tarantina więc uczył się na ich kinie i wiele od nich zapożycza np. ta "przybliżając kamera" w momentach napięcia wiem że może wielu reżyserów tak robić ale na pewno praktycznie zapożyczył to od De Palmy co można zauwazyć w Pulp Fiction jak Vega ma zrobić zastrzyk Mii.

ocenił(a) film na 9
memphis007

dzięki. będę szukać tych filmów. jak dotąd jakoś nie bardzo mnie kręciły te tytuły, choć wiem, że są cenione. pozdrawiam serdecznie :)

antygrafik

Jeśli chcesz to wypatruj Życia Carlita na Polsat Film, TV 4 i może i nawet w Polsacie późną porą.
Kiedyś leciało o 20.00 na którymś z tych kanałów. I jeśli chcesz zobaczyć kino charakterystyczne dla De Palmy to w pierwszej kolejności Życie Carlita choć może nurzyć czasami to wydaje mi sięże jest tam napięcie i może pod koniec wzruszyć. I to bardzo.

ocenił(a) film na 6
memphis007

"De Niro zajebisty, zagrał u Scorsesego, De Palmy, Tarantino"

Stawiasz Tarantino obok Scorsese i De Palmy. Co za obraza dla tych dwóch.

ocenił(a) film na 7
shamar

Nie obejrzałem jeszcze wszystkich filmów tych panów ale mam mocne przeczucie że każdy z tej trójki nie za bardzo zasługuję na pozycję jaką ma...

ocenił(a) film na 7
SzymonS1

Chłopie skąd ty się urwałeś:) Cała trójka świetna. A już Scorsese i Tarantino genialni.

ocenił(a) film na 7
MishaPl

Polański i Mann moja czołówka, a nie tam......

ocenił(a) film na 7
SzymonS1

Kogo tam lubisz to inna kwestia ale mówiłeś o tym że nie zasługują na swoją pozycję. A oni na swoją pozycje bardzo mocno zapracowali, wypuszczając masę wielkich filmów. W ogóle dziwi mnie zakładanie w swojej opinii jakiejś zbiorowości. Możesz twierdzić że jakiś twórca ci się podoba lub nie. Możesz również twierdzić że jest dobry lub słaby, bo takie stwierdzenie zazwyczaj w domyśle zawiera fakt, iż jest to tylko twoja opinia. No ale jak mówisz że ktoś jest przeceniany albo że nie zasługuje na swoją pozycję, to zakładasz że to inni są w błędzie. A to już coś zupełnie innego. Takie stwierdzenia nie maja w sztuce racji bytu.
Co do samych nazwisk wymienionych przez ciebie. Polański wiadomo, świetny reżyser. Z pewnością najwyższa półka. Mann dobry ale to już według mnie nie ten poziom.
Ja ogólnie w klasyfikacje osób się nie bawię. O ile z ocenianiem pojedynczych filmów, kompozycji muzycznych, czy też innych elementów filmowych, jakoś mi idzie. O tyle w ogóle nie potrafię sobie wyobrazić oceniania albo klasyfikowania osób. Za dużo zmiennych, zbyt to wszystko patykiem na wodzie pisane.
Mogę spróbować wymienić reżyserów, którzy są według mnie absolutnymi mistrzami. Czyli właśnie ta najwyższa półka. Z pewnością paru pominę ale spróbujmy:
Alfred Hitchcock, Stanisław Bareja, Robert Zemeckis, Fritz Lang, Steven Spielberg, Krzysztof Kieślowski, Charles Chaplin, Stanley Kubrick, Sergio Leone, Tim Burton, Francis Ford Coppola, Joel i Ethan Coen, Milos Forman, Roman Polański, Quentin Tarantino, Martin Scorsese, Ridley Scott, Masaki Kobayashi, Woody Allen, James Cameron, Akira Kurosawa, Ingmar Bergman, Richard Donner.
Z pewnością parę nazwisk mogło mi umknąć ale ogólnie rzecz biorąc to jest dla mnie właśnie ten absolutny top. Oczywiście wielu innych reżyserów bardzo lubię, no ale musiałem dokonać jakiegoś wartościowania. Jeżeli musiałbym wybrać najlepszego reżysera wszechczasów (a takich rzeczy staram się unikać) to postawiłbym na Alfreda Hitchcocka.

ocenił(a) film na 7
MishaPl

Nie pisałem o tym którego reżysera lubię... Odnośnie reżyserów, Tarantino zniesmaczył mnie Kill Billem, Scorsese Taksówkarza ma dobrego ale np. zawiódł mnie bardzo Chłopcami z ferajny.. Scarface powszechnie uważany za najlepszy film De Palmy dobre ma tylko rolę Pacino i zakończenie, nic poza tym.. Życie Carlita co najwyżej przecitność, Hitchocka cenię przede wszystkim za Verigo (9/10) dobre są też także Psychoza, Lina i Szał..
PS. Dzięki bardzo serdecznie że troszczysz się o mnie żebym odróżniał pastisz od kiczu, ale do słownika jeszcze nie zdążyłem zajrzeć.....

ocenił(a) film na 7
SzymonS1

Ale to się tobie tylko tak wydaje. Nie jest to żadna obiektywna prawda bo takiej w sztuce nie ma w ogóle. Więc tak, pisałeś właśnie o reżyserach, których lubisz. Czy to się tobie podoba, czy nie. Niestety.
To znajdź tą chwilę. Na pewno ci nie zaszkodzi.

ocenił(a) film na 7
MishaPl

Może ty też tylko pisałeś o reżyserach których lubisz, skoro nie ma obiektywnej prawdy w sztuce ??

ocenił(a) film na 7
SzymonS1

Bingo! W końcu dochodzimy do konkretnych wniosków:) Oczywiście że pisałem o reżyserach, których lubię. Wiadomo że lubię właśnie tych dobrych. No ale oni są dobrze, bardzo dobrzy, czy też genialni, właśnie według mnie. I ja sobie z tego doskonale zdaje sprawę. Dlatego też te "lubię" i "dobry" to tak naprawdę jedno i to samo.

ocenił(a) film na 7
MishaPl

Z reżyserem może być tak jak z filmem.. mogę kogoś nie lubić ale mogę go docenić. np. bardzo lubię Kickboxera 4 ale wiem że to słaby film i na odwrót...

ocenił(a) film na 7
SzymonS1

No i tenże Kickboxer 4 w niektórych elementach, które są dla ciebie istotne, jest według ciebie dobry. Natomiast kuleje w pozostałych elementach. Tak to mniej więcej działa.
Wszystko sprowadza się do twoich osobistych odczuć, podświadomych bodźców, czy też chwilowego widzi mi się. Możemy to ubierać w rożne słówka ale sprowadza się to tak naprawdę do jednego - wszystko jest względne.
Coś co jest dla ciebie dobre, dla kogoś innego może być słabe. Te obiektywne wartości to jest ułuda tworzona przez osoby nie będące w stanie zaakceptować tego, iż poświęcają znaczną część swojego życia, na sprawę tak subiektywną. Lepiej im po prostu wierzyć, że to wszystko to skomplikowany mechanizm, który im jako wybrańcom, dane było rozszyfrować.
Ciebie dla przykładu Kill Bill zniesmaczył. Dla mnie natomiast był genialny. I kto tu ma rację? Interesuję się filmem od kilkudziesięciu lat. Obejrzałem zapewne tysiące filmów. Przeczytałem kilkadziesiąt fachowych książek. Sam się swego czasu w amatorskie kino bawiłem. Próbowałem poznawać tą niezliczona ilość technik stosowanych w kinie. Wszystko to nauczyło mnie jednego. Tyle dzieł ile odbiorców.

ocenił(a) film na 6
MishaPl

Tarantino genialny?

A co jest w nim takiego genialnego? Że dobrze "miesza" klisze i schematy?
A coś oryginalnego zaprezentował? Może "Wściekłe psy" choć też wątpię.

ocenił(a) film na 7
shamar

Wiele elementów się tak naprawdę na to składa
On nie miesza klisz i schematów. To nie jest typowy twórca postmodernizmu. To już jest taki postmodernizm wyewoluowany. Tak naprawdę oglądając jego filmy nie doświadczamy klasycznych gatunków zestawionych ze sobą. To jest zupełnie nowy gatunek powstały z syntezy paru klasycznych. Zdecydowanie bardziej pasuje tu już stwierdzenie kino aluzyjne. Można nawet pokosić się o pastisz, chociaż mi osobiście nie bardzo to do niego pasuje - takie coś można powiedzieć o jego koledze Robercie Rodriguezie. Tarantino tak naprawdę ich nie pastiszuje, tylko tak jak powiedziałem tworzy zupełnie nowy gatunek na ich bazie. Stworzył dzięki temu swój unikalny styl, co dla mnie jest bardzo istotne w przypadku twórcy.
Zaprezentował masę oryginalnych rzeczy. I to raczej nie podlega dyskusji. Dziwię się że w ogóle taki zarzut stawiasz, bo stawia on pod znakiem zapytanie twoje filmowe obycie. No ale mniejsza z tym. Co oryginalnego? Wściekłe psy były bardzo oryginalne. Sama konstrukcja, wycięcie z filmu gangsterskiego całej akcji i postawienie jedynie na dialogi, sposób prezentacji wydarzeń. Wypuszczając ten film Tarantino zrobił wokół siebie duży szum i w dużej mierze właśnie dzięki oryginalności. Pulp Fiction to już było mega oryginalne. Chronologia, sposób opowiadania historii, kino aluzyjne wykraczające poza tło historii (wychodzące na pierwszy plan). Kill Bill również był bardzo oryginalny - zdjęcia, zabawa kinem na niespotykanym dotychczas poziomie. Nawet takie współczesne Bękarty wojny można uznać w pewnej mierze za oryginalne. Czy ktoś wcześniej odważył się na pop-holocaust? To wszystko było podwyższaniem sobie poprzeczki, badaniem możliwości kina. Dla mnie to jest właśnie oryginalność.
Poza tym on po prostu robi świetne kino. Tyle. I aż tyle. Rewelacyjne scenariusze. A dla mnie zawsze dodatkowym atutem dla twórcy jest to że sam tworzy scenariusze. I wypalały nie tylko w rękach samego Tarantino. Tony Scott stworzył przecież na podstawie jego scenariusza absolutnie genialny Prawdziwy romans. May też świetnych Urodzonych morderców Olivera Stonea ale tutaj już sam scenariusz został mocno przerobiony.
Dzięki tym scenariuszom dostajemy rewelacyjne dialogi. To właśnie Tarantino zaczął tak robić kino. To on zaczął opierać filmy na dialogach w ogóle nie związanych z głównym wątkiem. Zyskał od tej pory całą masę naśladowców. A dialogi są, jak już wspominałem, rewelacyjne. Soczyste, naturalistyczne, zabawne, dosadne. Samo ich słuchanie jest na tyle ciekawe, że w ogóle nie przeszkadza brak postępu samej historii. W sumie stworzył tylko jeden film, w którym same dialogi są pominięte - Kill Bill (dzięki temu udowodnił że potrafi też tworzyć zupełnie inaczej).
Dalej mamy rewelacyjne rysy charakterologiczne postaci. U niego zawsze dostajemy soczystych bohaterów. Można wręcz ich poczuć. Nie ma postaci jednowymiarowych. Być może magia tkwi właśnie w samych dialogach? I tak i nie. W końcu w Kill Billu udało mu się i bez dialogów. W każdym bądź razie większość twórców może co najwyżej pomarzyć o stworzeniu tak "jakiś" postaci.
Można jeszcze wymienić zdjęcia. Zawsze bardzo ciekawe. A to co już otrzymaliśmy w Kill Bill to mistrzostwo świata. Można również wspomnieć o charakterystycznym dla niego montażu. Dynamiczny, nie pozwalający widzowi popaść w letarg. W wielu scenach niezwykle pomysłowy.
Tak naprawdę można by jeszcze wymieniać ale wszystko sprowadza się do jednego - jest świetny bo robi świetne filmy.

ocenił(a) film na 6
MishaPl

"Dziwię się że w ogóle taki zarzut stawiasz, bo stawia on pod znakiem zapytanie twoje filmowe obycie. "

Moje filmowe obycie liczy kilka tysięcy filmów i "czasowo" świadome "oglądanie ich" już jakieś 25 lat. Czyli długo wcześniej zanim wypłynał Tarantino. I... nie widzę nic specjalnego w jego filmów. Bywają lepsze i gorsze ale to nie jest żadne "odkrywanie Atlantydy".


"Czy ktoś wcześniej odważył się na pop-holocaust?"

A co to jest "pop-holocaust" i co ma w ogóle "Bękarty..." do holocaustu?

ocenił(a) film na 6
shamar


"Rewelacyjne scenariusze. "

Co jest rewelacyjnego w scenariuszach, w których wiesz, co się jak skończy? A kończą się pozytywnie dla głównego bohatera, w bardziej lub mniej, tandetny sposób.

ocenił(a) film na 7
shamar

Obejrzałeś kilka tysięcy filmów i nie widzisz nic oryginalnego u Tarantino. Gratuluje spostrzegawczości:)
"co ma w ogóle "Bękarty..." do holocaustu?" A oglądałeś w ogóle ten film? Przecież, jak wspomniał sam Tarantino, to jest "żydowski sen". To jest mentalna zemsta za holocaust.
Nie wiem jak mogłeś nie rozszyfrować terminu pop-holocaust. Przecież składa się z dwóch słów które są powszechnie znane. Jest to tematyka związana z holocaustem wdrożona w ramy popkultury.
Już ci powiedziałem co m.in. jest tam rewelacyjnego (dialogi, postacie) więc nie będę się powtarzał. U Tarantino sama akcja - wątek główny schodzi na dalszy plan. To nie w tym rejonie dzieje się film.
Jeżeli dla ciebie wyznacznikiem dobrego scenariusza jest zaskakujące zakończenie to polecam M. Night Shyamalana. On też wyszedł z tego założenia.

ocenił(a) film na 7
memphis007

De Palma, Scorsese i Tarantino są do siebie bardzo podobni? Nie mogę się z tym zgodzić. Zupełnie inni twórcy. De Palma i Tarantino mają wspólny sam postmodernizm i tutaj rzeczywiście jakiś podobieństw można się dopatrzyć. Ale Scorsese? Nie widzę żadnych istotnych punktów wspólnych.

ocenił(a) film na 7
antygrafik

Tzn. charakterystyczny dla De Palmy jest sam postmodernizm. Filmy robił bardzo różne. Ogólnie reżyser dosyć nierówny. No i strasznie z wiekiem się stoczył. Ale takie filmy jak Człowiek z blizną to absolutna klasyka i jeżeli nie oglądałaś to pozycja obowiązkowa.

antygrafik

Polecam obejrzeć "Wybuch" (Blow Out) z Travoltą. Po tym filmie Tarantino go zapragnął do Pulp Fiction. "W przebraniu mordercy" (Dressed to Kill) też ponoć bardzo warto, miałem go obejrzeć już dawno ale nie obejrzałem.

ocenił(a) film na 8
MishaPl

A ja odniosłem wrażenie ,że po prostu mając muzykę Morricone ,nie mogł się obyć bez próby uchwycenia magii kina, ryzykując nawet że ktoś odbierze to jako kicz. Po prostu jego muzyka ma siłe ,by poważny odbiorca ,podczas ogladania poważnego filmu czuł się jak zafascynowany jak dziecko. To świetnie wyszlo Sergio Leone ,przywołam scenę z "Dawno temu w Ameryce" gdy młody chłopiec tłumaczy się przyjacielowi umierając, że nie dał rady wykonać zadania bo "się pośliznął". Kwestia która wyrwana z kontekstu w jakim osadził ją reżyser brzmi żałośnie, w mojej ocenie podczas seansu jest najbardziej wzruszającą. Film był bardzo dobry, ale jednak fakt ,że te sceny wywołują dyskusję jest dowodem ,że De Palma nie osiągnął tego samego efektu co Leone ,gdyż u Leone są tylko zachwyty ,zero wątpliwości.

Gebodupa

co kto lubi- ja "Dawno temu..." widziałem raz i miałem dość, zaś "Nietykalnych" od dawna uważam za film totalny.

ocenił(a) film na 7
Gebodupa

No co ty. Myślisz że De Palma to był jakiś no name, który zachłysnął się faktem współpracy z Morricone? De Palma do było wtedy duże nazwisko. Miał już na koncie takie filmy jak Carrie, W przebraniu mordercy, Człowiek z blizną i Świadek mimo woli. Mógł sobie pracować z kim chciał. On wszystko robił z premedytacją. Ścieżka idealnie pasuje do filmu. Właśnie do tej szarży na kino jaką przypuścił De Palma. On się kinem po prostu bawił. Taki sam przykład "niepasującej" ścieżki dźwiękowej masz chociażby w Człowieku z blizną.
Poza tym Morricone (według mnie najlepszy kompozytor w historii kina) robił naprawdę różne ścieżki dźwiękowe. Mnogość stylów w jakich operował była naprawdę duża. Mógłby równie dobrze skomponować De Palmie świetną klasyczną ścieżkę dźwiękową.
Do Leone w ogóle nie ma co porównywać. Leone tworzył kino czyściutkie. On nie mieszał żadnych stylów. To jest w ogóle inna para kaloszy. U Leone wszystko do siebie pasuje bo on tworzył klasyczny film gangsterski.

ocenił(a) film na 6
MishaPl

"Ścieżka idealnie pasuje do filmu."

Nie.

ocenił(a) film na 7
shamar

Tak. Tylko ty zbyt prosto to odbierasz. Muzyka jak najbardziej pasuje do filmy. Tylko sam film jest w takiej nietypowej konwencji.

ocenił(a) film na 6
MishaPl

Mnie nie pasuje.

Ta, konwencja rzeczywiście jest nietypowa. Raz kiczowato, raz zabójczo poważnie. Okraszone - zbyt hmmm... przestrzenną, muzyką.

Nie gra mi to i koniec.

ocenił(a) film na 7
MishaPl

Coś w tym jest tyle tylko że to wygląda co najmniej dziwnie.. mnóstwo komicznych scen, a zaraz po nich film przybiera poważny akcent... chociaż i tak sporo lżej się go ogląda od Scarface i Życie Carlita, które także pachną czymś w rodzaju niezamierzonego pastiszu czy czegoś w tym stylu...

ocenił(a) film na 8
SzymonS1

Właśnie dlatego temu filmowi daleko do arcydzieła , wszyscy mają swiadomość iż zmiany nastroju w filmie były nieudane. Komizm chyba po prostu za bardzo nachodził na sceny poważne i na odwrót, przez co ani komizm ,ani powaga nie miały pełnego wydźwięku.

ocenił(a) film na 7
SzymonS1

Dziwnie wygląda bo miało wyglądać dziwnie. O to w tym chodzi. Wiesz, nie wszyscy chcą oglądać w kółko te same filmy. Realizowane według tych samych schematów. Od czasu do czasu dobrze obejrzeć coś świeżego. Coś gdzie twórca posunie się dalej. W Nietykalnych może nie wyszło to najlepiej (tak jak chociażby w genialnym Człowieku z blizną) ale wyszło naprawdę dobrze.
Poza tym radzę skorzystać ze słownika, bo chyba nie do końca rozumiesz słowo pastisz, które tak często używasz. "niezamierzonego pastiszu" Wyjaśnij mi jak może istnieć coś takiego jak niezamierzony pastisz? Przecież pastisz już w swojej definicji musi być zamierzony. Może chodzi ci o kicz? W takim razie używaj prawidłowego określenia, bo wprowadzasz tym w błąd.

ocenił(a) film na 8
MishaPl

Uprzejmie proszę, bez spiny. Byłeś w stanie dojść do słowa "kicz" czytając wyrażenie "niezamierzony pastiż" to nie posądzaj kogoś o szyfrowanie swoich myśli przez nieumiejętne posługiwanie się językiem. Chyba, że tak lubisz wytykać innym pierdoły. Nie uważam ,że De Palma podniecił się Morricone ,bo wtedy napisałbym ,że podniecił się też Costnerem lub Armanim, sugeruję jednak ,że muzyka w filmie była w jednej manierze, bardzo kojarzącej się z muzyką którą Morricone tworzył dla Leone. Oczywiście ,że De Palma bawił się konwencjami, ale powiedz mi w jaki sposób to wyklucza obecność wzruszającej sceny lekko zachaczającej o patos? Niestety "Nietykalni" są słabsi od np "Życia Carlita" ,jak postmodernistycznym filmem by nie byli.

ocenił(a) film na 7
Gebodupa

Jaka spina? Bez przesady. Może mam po prostu taki styl pisania. Nie wydaję mi się abym kogokolwiek obraził.
"to nie posądzaj kogoś o szyfrowanie swoich myśli przez nieumiejętne posługiwanie się językiem." Ja raczej nikogo nie posądzam. To bardziej było stwierdzenie faktu. Nie ma czegoś takiego jak niezamierzony pastisz. Jeżeli ktoś o takim czymś wspomina to znaczy ze nie rozumie samego słowa pastisz. Wydaje mi się, iż moja uwaga może być pomocna dla użytkownika SzymonS1. Sprawdzi definicję słów pastisz i kicz i od tej pory będzie ich używał poprawnie (przynajmniej taki był mój cel). Jeżeli ja popełniłbym jakiś błąd (co oczywiście zdarza się każdemu) to też bym wolał aby ktoś zwrócił mi na to uwagę, niż miałbym go powielać.
Z tym podobieństwem do ścieżek z filmów Leone. W sumie tylko jeden element się do nich odnosi. Charakterystyczna harmonijka. I tu mogę się zgodzić. Bardzo możliwe, iż tym elementem chciał nawiązać do twórczości Leone. W końcu ewidentnie tworzył kino aluzyjne. Jednak to jest tylko malutki element. Cała reszta ścieżki jest zupełnie inna niż w przypadku ścieżek do filmów Leone. I według mnie takie podciągnięcie do tej teorii całości jest nadużyciem.
"ale powiedz mi w jaki sposób to wyklucza obecność wzruszającej sceny lekko zachaczającej o patos?" Nie do końca zrozumiałem tą twoją wypowiedź, więc jeżeli pójdę w innym kierunku to mnie popraw. Zakładam że chodzi ci o to że sceny emocjonalne powinny być lepiej wykonane. Tak jak chociażby w filmie Dawno temu w Ameryce. Ciężko powiedzieć. Pewnie mogły być lepsze. Ale według mnie kłujesz nie w tym miejscu. Nie pasują mi te zarzuty z nieudanymi przejściami stylistycznymi, bo w tym filmie właśnie o to chodziło. De Palma nie robi przejść. On zestawia niepasujące style obok siebie. Nie wszystkim to oczywiście podchodzi. Mi wydaje się całkiem ciekawe. Tak samo zestawiał ze sobą sceny chociażby David Lynch. Zresztą zostańmy przy samym De Palmie. Zapewne podobał ci się Człowiek z blizną. No i tam mamy bardzo jaskrawy tego przykład. Chociażby ta scena:
http://www.youtube.com/watch?v=vT8OU5WtfkQ
Oglądamy poważny, mega brutalny, miejscami wręcz naturalistyczny, dramat, a tu nagle mamy montaż rodem z komedii familijnych. Przecież ta scena bardziej pasuje do filmu w stylu Bud - Pies na medal, niż do dramatu gangsterskiego. Jak już mówiłem, taki styl. Można lubić lub nie.
Nie musisz mi tłumaczyć że Nietykalni nie są filmem doskonałym. To przecież ja oceniłem ten film na 7, a ty na 9 (chociaż ja mam ten system oceniania trochę zaburzony, gdyż najwyższą wystawianą przeze mnie oceną jest 9 - w ogóle nie wystawiam 10-tek). Ja też uważam że De Palma robił lepsze film (najlepszy wspomniany przeze mnie Człowiek z blizną). Nie musisz mi też podrzucać Dawno temu w Ameryce. Ja uważam że Sergio Leone to genialny twórca i cenią go zdecydowanie wyżej niż De Palmę. Tak samo wyżej cenię genialne Dawno temu w Ameryce. Jedak według mnie te zestawienia są naciągane, gdyż filmy operują zupełnie inną stylistyką.

MishaPl

Mi się wydaje że Życie Carilta lepsze od Człowieka z Blizną.

ocenił(a) film na 7
memphis007

Dla mnie lepszy Człowiek z blizną. Ogólnie prezentuje wyższy poziom, a dodatkowo w Życiu Carlita De Palma się już trochę powtarza. No ale Życie Carlita również dobre.

ocenił(a) film na 8
MishaPl

Kwestia pierwsza. Łączenie stylów. Nie do końca to moim zdaniem kilka razy zawiodło ,a raczej brak dramaturgii w niektórych scenach. Dokładnie rzecz biorąc chodzi mi o scenę przechwycenia alkoholu na moście(film uważam za bardzo dobry,jednak z mankamentami). Tam mam wrażenie mieszanka stylistyczna nie była na tyle wysmakowana by włączyć widza w akcje i oglądało się te kilka minut beznamiętnie. Świetną przeciwwagą jest scena z "Człowieka z blizną" którą przywołałeś, tutaj mamy do czynienia z wirtuozerią. Gangsterski American Dream pod rytmy disco został spuentowany został ukazaniem pod koniec prawdziwej twarzy tego snu, czyli ćpającej kobiety. Tutaj myślę odczucia widza są kierowane przez reżysera idealnie.

W przypadku porównywania filmów Życie Carlita i Człowieka z blizną uważam ,że są to filmy na takim poziomie ,że faworyzowanie jednego z nich jest wyłącznie kwestią preferencji. Na mnie większe wrażenie zrobiło "Życie Carlita", ale mam świadomość ,że tylko dlatego iż z tytułową postacią łatwiej było się utożsamić niż z Montaną.

ocenił(a) film na 7
Gebodupa

Mogę się zgodzić że film w kilku elementach mógł dać więcej. Co do tej dramaturgii również można było lepiej pociągnąć. Co do samego łączenia stylów akurat nie mam zastrzeżeń w tej pozycji.
No ale De Palma nie był dla mnie mistrzem w tym łączeniu stylów właśnie. Jeżeli chodzi o taką płynność łączenia i najlepsze budowanie za ich pomocą samej historii, absolutnym mistrzem był dla mnie Tim Burton. Facet się niesamowicie stoczył. Obecnie w ogóle ciężko go oglądać. No ale kiedyś to był wielki reżyser. To co wyprawiał z postmodernizmem chociażby w Edwardzie Nożycorękim może być stawiane jako wzór.

ocenił(a) film na 8
MishaPl

Dobry przykład mi przyszedł do głowy jeżeli chodzi o umiejętne budowanie dramaturgii i zmiane nastroju scen. "Wilk z Wall Street" to film w którym w ciągu trzech minut sytuacja zmienia się 100 razy i w ogóle nie czuć w tym kiczu ,przesady czy innych negatywnych odczuć. Właśnie to w tym filmie zrobiło na mnie największe wrażenie.

ocenił(a) film na 7
Gebodupa

Wilka z Wall Street jeszcze nie oglądałem więc nic na jego temat nie mogę powiedzieć. Nie wiem też o jaki sposób budowania dramaturgii ci chodzi.
Jeżeli chodzi ci o tzw. dramaturgię sinusoidalną (wyciszenie - zwrot akcji - wyciszenie - zwrot akcji itd.) to mistrzowskim przykładem jest dla mnie film Skazani na Shawshank. Frank Darabont genialnie operuje tam tym elementem. Wzór.
Jeżeli chodzi ci o nawałnicę zwrotów akcji (co chwilę coś się dzieje, bardzo dynamiczna akcja, z lawiną kolejnych zwrotów akcji) to ze świeższych przykładów, rewelacyjnie operował tym Christopher Nolan w Mrocznym Rycerzu. Również genialna robota. W sumie wypracował tym filmem standard dla współczesnego kina akcji (niestety standard ten jest obecnie powielany w żenująco słabym stylu).

ocenił(a) film na 8
MishaPl

Hmmm... Zdecydowanie bliżej do Mrocznego Rycerza. Ale to też coś innego. Najnowszy film Martina po prostu bezczelnie wymyka się wszelkim konwencjom. On po prostu musi być nieustraszony robiąc film w ten sposób. Nie jestem reżyserem ale wydaje mi się ,że taki film wymaga neurochirurgicznej precyzji.

No i właśnie tak to jest z mieszankami, czy mówiąc o emocjach ,koncwencji czy estetyce, trzeba miec instynkt ktory pozwoli określić właściwe proporcje. To moim zdaniem zawiodło momentami przy "Nietykalnych" stąd w ogóle pojawiła się ta dyskusja. Wątpie czy miałaby ona racje bytu gdyby zarzucić to samo Scarface'owi czy Życiu Carlita.

Jeżeli chodzi o mieszanie wszystkiego ze wszystkim oraz naginanie barier i gre z widzem w kotka i myszke polecam Nimfomanke Larsa von Triera. Tutaj reżyser raczej nie stosował żadnych ograniczeń przy przelewaniu myśli na taśmę filmową.

ocenił(a) film na 7
Gebodupa

Scorsese zawsze był mistrzem technicznym (wykonania). Od dłuższego czasu niestety do jakości wykonania nie przystawała sama treść. Chociaż muszę przyznać, iż osobiście bardzo podobała mi się Infiltracja (według mnie lepsza od oryginału). No i Wyspa tajemnic też była całkiem niezła. Poza tym według mnie od czasu Kasyna nie nakręcił niczego ciekawego. Mam nadzieje że nie zawiodę się na Wilku z Wall Street.
"Wątpie czy miałaby ona racje bytu gdyby zarzucić to samo Scarface'owi czy Życiu Carlita." Zaskoczę ciebie. Bardzo podobna dyskusje toczyłem na temat Człowieka z blizną.
Oj z von Trierem będzie ciężko. Kompletnie nie szuje go jako twórcy. Chociaż taki Dogville to naprawdę dobry film. Podobnie Tańcząc w ciemnościach. Ale ogólnie von Trier to jest dla mnie taki artystyczny żebrak. Poczynając już od tej idiotycznej Dogmy, w której tworzeniu uczestniczył. Bardzo szybko oczywiście od niej odszedł (swoje zadanie spełniła) ale dalej machał szabelką. A już von Triera jako osoby to nie trawię w ogóle. No pajac po prostu. Więc zapewne ciężko będzie mi się zabrać za Nimfomankę. Może w końcu spróbuje ale raczej nie na dniach.

ocenił(a) film na 8
MishaPl

Nie chodziło mi tyle o maestrię techniczną, ale inteligentne aranżowanie i pomysłowe aranżowanie scen. A "Nimfomanka" świetna i w dużej mierze dzięki temu samemu co najnowszy film Martina.

użytkownik usunięty
MishaPl

Eh... dziwny ten De Palma. To, że miesza on różne style - ok niech będzie. Wprawne oko to dostrzeże, ale dla laika ciężko to dostrzec i gdy np. ja swoją przygodę z "klasyką" rozpocząłem od "Człowieka z Blizną" który był i nadal jest genialny... tak Nietykalni są straszni z w tej formie, i Życie Carlita też choć nie tak bardzo. Cholernie ciężkostrawne były te dwa seanse dla mnie. Wydaje mi się, że De Palme można uwielbiać albo można uważać za przereklamowanego i przekombinowanego reżysera - ja jestem w tej grupie co negatywnie De Palmę oceniają;)

ocenił(a) film na 7

Być może niewprawionemu oku ciężko to dostrzec. No ale bez przesady. Przecież De Palma nie będzie rezygnował z nietypowej formy, czy konwencji, dlatego że nie każdy ją zrozumie i nie każdemu przypadnie do gustu. On się bawił formą właśnie dlatego, że chciał być inny. To że nie będzie odbierany pozytywnie przez wszystkich niejako w tą inność jest już wpisane.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones