Dla mnie historia poszła trochę za daleko. Film miał być romansem (wynikało z recenzji) a zrobił się dramat.
..::Spojler::..
Moment, w którym zdradzony mąż zabija kochanka, dzieje się nagle i jest dość brutalny. Najgorsza chwila, w której kochanek po ciosach w głowę nadal stoi i nie zmienia mimiki (widz się zastanawia - co jest?) aby za chwilę zalać się krwią jest wręcz obrzydliwy i bolesny dla widza. Z pięknych emocji, towarzyszących spotkaniom pary, zrobił się jakiś wręcz thriller - morderstwo, zacieranie śladów itp. itd. Szkoda. Reżyser całkowicie zniszczył mi ten słodki obraz.
Lekcję na pewno z takiego filmu można wynieść jedną i ktoś wcześniej już o tym pisał - nie baw się w romanse z mężatkami, bo będzie "bolało". Szkoda mi tego kochanka. Całe życie miał przed sobą.
Kwestia oczekiwań. Dla mnie słodko było zanim mąż się dowiedział. To, co było potem to już zupełnie inny film. Mnie po prostu chciało się popatrzeć na lekkie, niezobowiązujące spotkania tych dwoje.
Ty natomiast, jak rozumiem, patrzysz od strony moralnej. Tu się nasze drogi totalnie mijają ;)
Nie, to ten sam film. A mąż wtedy, gdy te "slodkie chwile" się działy, byl zdradzany, raz za razem. Kontekst.
Bo to nie jest erotyk, to dramat obyczajowy.
Hmm... Ok ;) Ode mnie więcej nie wyciśniesz, bo nie dam się sprowokować. Pozdrawiam i życzę udanego dnia :)
Sprowokować? Niby do czego? Żebyś zobaczył, ze ten film sprowadzony do "słodkiego obrazu" jest jednowymiarowo płaski?
zgadzam się po części z Schlagzeuger . Film był przyjemny do momentu, kiedy ociekający wściekłością zdradzany mąż rozwalił chłopakowi głowę kulą. To było straszne ! I mega dołujące..
albo udajesz, że nie wiesz o czym mówię albo chcesz ze mnie zrobić idiotkę. Niestety to drugie na pewno Ci się nie uda:) Chodziło mi o to, że ta cała sytuacja była przedstawiona w dobry sposób, przyjemnie oglądało się ten film aż do wiadomego momentu. Po tej akcji zrobił się jakiś chory kryminał.
No własnie napisałem, ze zajeświetnie i superprzyjemnie ogladalo się jak żona umiejetnie zdradza głupiego męza. Ale jak glupi mąż zorientowal się to zrobił sie z tego megadołujący i nieprzyjemny kryminał. Chyba każdy, kto lubi przyjemne filmy tak sądzi?
Stary nie przetłumaczysz gatunkowi który "kur...." przepraszam przeżywanie przygód ma we krwii, bo według nich to faceci zdradzają a kobiety tylko przeżywają przygode. Taka smutna prawda niestety. Kochanka trochę szkoda, w myśl odwiecznej zasady "jak su...ka nie da to pies nie weźmie" nie powinien umrzeć, dostać w mordę tak ewentualnie.
Zastanawiające jest to, że kobiety zdradę opisują jako wspaniała przygodę, gdy to oczywiście one zdradzają. Co innego, gdy to mężczyzna jest tym niewiernym. W takim wypadku już takie wyrozumiałe nie są. Jakiś upośledzony gatunek... ale w sumie co innego mogło powstać z żebra...
Każdy odpowiada za siebie, dla mnie osoba (nie zależnie czy to kobieta czy mężczyzna), będąc z kimś nie powinien dopuszczać się takiego czynu... Jeżeli nie pasuje Ci życie z drugą połówką, to wystarczy odejść i zacząć żyć na swoim, a nie kombinować pod górę...
kazdy facet w momencie zdrady pewnie by sie tak zachowal.Co Wy byscie chcialy zeby przyjaciolmi zostali:).Moze seksik grupowy :D hehe
nie jestem kobieta bo potępiam zachowanie tej kobiety i stoje po stronie jej meza? Śmieszne. Ta scena byla wlasnie bardzo potrzebna zeby przemowic do ludzi. Zdrada nigdy nie konczy sie niczym dobrym.Zreszta nawet w filmie przyjaciolka jej to mowila.
"kazdy facet w momencie zdrady pewnie by sie tak zachowal.Co Wy byscie chcialy zeby przyjaciolmi zostali:).Moze seksik grupowy :D hehe". Ten komentarz to potwierdzenie mojej pierwszej myśli na temat Ciebie.
i dlatego tylko ze napisalam cos w imieniu facetow czyni mnie jednym z nich :)?Dobre :)
Może po prostu się nawzajem nie rozumiemy i nie mamy wspólnego języka? Zakończmy dyskusje.
wg Ciebie powinno byc wszystko zakonczone happy endem?Zdrada jest okropna i nie dziwie sie ze maz tak sie zachowal.
Nie mówię, że ma się przebaczać lub zapomnieć bo to nierealne. Chodzi tutaj o życie człowieka. Nikt nie ma prawa mu go odebrać.
na jakim swiecie Ty zyjesz?Nie wiesz ze ludzie czesto dzialaja w afekcie?On moze nawet i nie chcial Go zabic ale stalo sie.Nie wytrzymal chociaz widac bylo ze sie stara przyjac to na spokojnie.Przesluchanie,wodeczka, normalnie w pewnym momencie myslalam ze kumplami zostana;).Wiec dobrze i w sumie nawet czekalam na moment az wybuchnie i cos mu zrobi.
On nie może a na pewno nie chciał go zabić. Sam fakt, że później jak francuz już leżał martwy jeszcze próbował go cucić. Nie poszedł do niego z zamiarem zabójstwa. Tylko gdy zobaczył tą kulę to coś w nim pękło. Pod koniec filmu dowiadujemy się dlaczego tak zareagował na tą kulę. Szkoda oczywiście młodego kochanka, ale nie mniej szkoda mi męża. Winna w tym filmie była tylko i wyłącznie kobieta. Winna była zdrady, winna była śmierci i nieszczęścia swojego męża.
dokladnie :).Dziwne ze jej w ogole wybaczyl to wszystko zonie.Moze dlatego ze sam mial poczucie winy ze kogos zabil.Paradoksalnie szukal wsparcia u zony?Nie wiem i kompletnie go nie rozumiem akurat pod tym wzgledem.
Ja myślę, że jej nie wybaczył. Jednak nie chciał stracić rodziny. Nie mogli sobie wybaczyć, jeśli nie stanęli twarzą w twarz ze swoimi problemami. Raz była tylko scena, kiedy powiedział, że nie chciał zabić francuza tylko ją. To była jedyna konfrontacja małżonków w tym filmie. Wiadomo nie da się żyć udając, że nic się nie stało. Film jednak skończył się w takim momencie, że to widz pisze dalszą historię dla tej pary. Ja osobiście nie widziałabym dla takiego związku żadnej przyszłości. Wykończyliby się nawzajem psychicznie o ile wcześniej by się nie pozabijali :)
Wiesz, myślę że to kwestia interpretacji. Dla mnie końcówka filmu nie jest jednoznaczna. To takie stawianie zamku na piasku, w końcu będzie przypływ i zamek zostanie zmyty. Tak z głównymi bohaterami, nawet jeśli chcieliby od nowa budować związek to co byłoby jego filarami? Nieufność, podejrzliwość, kłamstwo, morderstwo, niewierność. Jak na takiej bazie cokolwiek można zbudować? Nie zawsze chcieć znaczy móc.
Niekoniecznie. To, co przeszli mogło dać im siłę na resztę życia. Ona zobaczyła, że jest dla niej gotowy na wszystko. Już nie będzie wstanie wejść w podobną relację, jak ta, która doprowadziła do tragedii. Oczywiście, nie ma pewności że będzie nowe otwarcie, jest tylko nadzieja.
Co można zbudować na morderstwie? Wiele rzeczy, np. chrześcijaństwo.
Nie lubię wtrącania religii lub polityki do tego typu dyskusji, bo oznacza to tylko brak sensownych argumentów. Dziękuję, pozdrawiam,.
Oj, nie lubisz? ;)
Religia i polityka to częśc naszego świata, przynajmniej mojego, bo może ty żyjesz na bezludnej wyspie i nie musisz brać ich pod uwagę. Nie powiedziałem nic odkrywczego, stwierdziłem tylko, ze na morderstwie zbudowano juz niejedno. Nie jest to stwierdzenie epokowe, raczej truizm.
Ok. Moja pierwsza wypowiedź miała trochę inny przekaz. Po prostu ta scena była według mnie obrzydliwa i wcale niepotrzebna. Tyle
przecież to nie jest słodka komedia romantyczna, co było w tym słodkiego? muzyka przez całość filmu podkreślała dramatyzm sytuacji, sytuacji tragicznej. Bo każda, najmniejsza nawet scena, mówi o tym że to nie skończy się dobrze. czyli co? lepiej by było gdyby się rozstali, a ona byłaby nadal szczęśliwą mężatką, wychowującą słodkiego synka, mąż oczywiście by o niczym nie wiedział a w tle leciał by elvis ? - świetnie
Zawsze mogła wystąpić o rozwód i nie mydlić oczu facetowi... Jaki problem? Bez kłamstw, bez tragedii...
Ale ona tego nie wiedziała.... Co nie zmienia faktu, że dla niej ten facet to nie była miłość a namiętność. Oderwanie się od rzeczywistości.
od namietnosci do milosci,tak tez moglo byc...Byla zla jak Go spotkala z inna.Zwierzala Mu sie a ona chyba malo wiedziala o jego zyciu.
Upokorzona, zazdrosna, zauroczona... A nie bywa tak, nawet jeśli ktoś jest w stałym związku?
Nikt dotąd nie zauważył, że mąż też był częściowo winny - w związek zdarła się rutyna, nuda, brak czasu - są sceny, które to potwierdzają.
maz byl winny?Pracowal przeciez jak wracal do domu mial prawo byc zmeczony.Jest scena gdy przychodzi do kapiacej sie zony.widac zaloty z jego strony a ona ucieka bo mysli o kochasiu.Poza tym zastanawialo mnie dlaczego ona nie chodzila do pracy?Juz calkiem jej odwalilo na punkcie tego kochasia?ja tutaj zadnej winy jej meza nie widze.Życie ludzi ktorzy maja obowiazki typu dom,praca,dzieci moze wkrac sie rutyna ale tak jest bardzo czesto i to nie powod do zdrady z premedytacja.Zreszta to niby wina meza ze ich malzenstwo stalo sie nudne?zona go olewala wiec to glownie jej tylko wina.
Rutyna i nuda związku jest tylko jej winą?
Problem jest istotny: czego szukamy w życiu, w związkach: bezpieczeństwa i stabilizacji czy podniecenia i ekscytacji? Ona czuła, że dzień po dniu już zawsze będzie to samo i tak samo - chciała poczuć raz jeszcze jak to jest pożądać i być pożądaną. Póki jeszcze "ma pupę w tym samym miejscu jak na studiach"...
Ja nie zauważyłam tej nudy. Jestem 5 lat w stałym związku a od roku mężatką. I chciałabym żeby po 11 latach małżeństwa mąż nadal mówił mi, że jestem piękna i filmował mnie w łóżku. Myślę, że raczej ona znudziła się mężem. Sceny na początku filmu pokazują, że między małżonkami jest namiętność, rozumiem gdyby między nimi się nie układało. Można czuć, że się pożąda i być pożądaną, nie koniecznie finalizując te uczucie spotkaniem z materacem nowo poznanego mężczyzny. Takiej jest życie. Praca, dom, obowiązki, dziecko, mąż. To jak nudzi nam się praca to rzucamy ją, Jak mamy dosyć dziecka to wyrzucamy je za drzwi. Bzdura. Wg Twojej interpretacji nudy małżeńskiej mogła po prostu odejść.