Po wczorajszym seansie mogę powiedzieć ze to dobry i mocny film. Smuci mnie jedynie to co zrobił Edward. Mógł to inaczej rozwiązać. Na jego miejscu pobił bym francuzika do nie przytomności ale nie ze skutkiem śmiertelnym. Edward działał w szoku i dlatego pewnie dopuścił się tej zbrodni. Następnie powiedział bym o wszystkim żonie, powiedział co myślę o niej i o jej "wściekłość macicy" bo chyba na to chorowała sądząc po jej wiecznym nie wyżyciu seksualnym.Dla mnie taka kobieta przestaje być już zoną, miłość do niej kończy się z dniem w którym dowiaduje się o zdradzie, mimo tego ze łączyło nas 10 lat małżeństwa. Dla mnie zdrada to droga w jedną stronę, nie byłbym w stanie przytulić się do takiej kobiety ani tym bardziej żyć z nią dalej, czułbym pewną odrazę do niej wiedząc ze "robiła" to z innym. Jedynie rozwiązanie sytuacji to rozwód i niech sobie potem robi już co chce i z kim chce.
Bez przesady.
Po prostu w ich małżeństwo wpadła rutyna, w łóżko jak było widać także.
Każdy potrzebuje zmian i niespodzianek, a u nich zaczęło tego brakować.
Jak widziałeś wpadła temu chłopakowi w ramiona czyli tak jakby sama Opatrzność ich ku sobie zwróciła.
Gdyby mnie zdradził mąż wybaczyłabym mu pierwszy raz.
Jeśli zrobiłby to drugi raz nie istniałby dla mnie.
To mogła by mu o tym powiedzieć, zaczęli by się przebierać, używać innych imion, wykorzystywać gadżety i zabili by tą rutynę łózkową a nie francuza. Zdrady nie można tłumaczyć ze potrzebowała odmiany czy że opatrzność ich do siebie skierowała. Miała męża, dziecko, trzeba myśleć.
PS
Podziwiam Twoją wyrozumiałość i dobroduszność wobec męża gdyby Cie zdradził. Ja swojej nigdy bym nie przebaczył.
Bravo, widać że trzezwo myślisz kolego, oby takich więcej, ale mam też nadzieje że sam nie zdradzisz nigdy.
Najwyraźniej przełamanie rutyny nie jest takie proste. Nie wystarczą "przebieranki" i erotyczne gadżety.
Łatwo ci przychodzi ocenianie Connie. Oczywiście rozsądek podpowiada, że kobieta, która zdradza przystojnego, kochającego męża, ma nierówno pod sufitem i nie zasługuje na drugą szansę. Ale życie nie jest czarno-białe. Też nie mam zielonego pojęcia, co przyszło Connie do głowy i też zadaję sobie pytanie, jak mogła być taką idiotką. Ale zdarza się. Deklaracje typu: "Ja bym nigdy nie zdradził", "Ja bym nigdy nie przebaczył" są bardzo wzniosłe i piękne - ale "tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono".
SPOILER
Edwarda też nieciężko zrozumieć. Nie sądzę, żeby poszedł do mieszkania Paula z zamiarem dokonania morderstwa. Oszalał ze wściekłości na widok tej nieszczęsnej szklanej kuli. Gdyby wszystko to potoczyło się inaczej, pewnie wziąłby rozwód z Connie, tak jak to sugerujesz. Śmierć Paula wszystko skomplikowała, nagle już nie tylko Connie miała coś na sumieniu. Znacznie łatwiej jest przebaczyć, kiedy i nam coś przebaczono. To wszystko paradoksalnie zbliżyło ich do siebie jeszcze bardziej. Ale nie sądzę, żeby ten związek faktycznie miał szansę przetrwać.
Małżeństwo to rzecz święta i nie ma usprawiedliwień! Chłop harował żeby
ona miała wszystko czego zapragnie a ona po prostu się puściła. Jak jej
się nudziło w łóżku mogła porozmawiać o tym z mężem, ludzie to nie
zwierzęta. Zwłaszcza, że mąż traktował ją bardzo dobrze a ten młody jak
najgorszą....Do tego mieli syna. To była zbrodnia w afekcie, do której
najbardziej przyczyniła się bohatera oraz ten francuz.
Dokładnie tak!
Ona po prostu miała za dobrze przy swoim mężu i głupot się zachciało. Tak to jest jak się da kobiecie wszystko, ona i tak będzie chcieć więcej...
Absolutnie nie. Każdy człowiek potrzebuje uwagi. To że harował żeby żyło jej się dobrze to nie znaczy że musi mu być wierna chociaż nie dba o jej potrzeby psychiczne. Tamten dla niej mógł nic nie znaczyć, ale dawał jej pobudzenie. Skoro nie rozmawiała z nim, widocznie nie jest osobą która potrafi zrozumieć. Kobiety to nie są rośliny. Nie wystarczy wsadzić je w doniczkę i podlewać. Nie można od nikogo oczekiwać miłości. Można co najwyżej wdzięczność.
Uważacie że w takiej sytuacji zdrada jest ok? To współczuję waszym partnerom, jeden gorszy okres w związku i wy zaczniecie się puszczać... Jeśli kobiecie nie pasuje coś w związku to niech mówi albo się rozwiedzie przecież jak sami mówiliście kobieta to nie roślinka wiec przecież chyba potrafi się odezwać gdy coś jej nie pasuje... Tak nie można od byle kogo oczekiwać miłości ale od osoby która złożyła przysięgę przed ołtarzem można chyba już tego oczekiwać, chyba że się mylę, w takim razie mnie oswiećcie.
Biorąc pod uwagę, że te wypowiedzi i komentarze były jakieś 3 lata temu, to napiszę małe sprostowanie. Nie chodzi nroń Boże o fakt, że jak jest gorzej w związku, to kobieta zacznie się od razu puszczać, albo że ma nie być mu wierna. Chodzi o to, że sam fakt, że to że kobieta jest czyjąś żoną, nie wystarczy, żeby nie zdradzać. Jeśli kobieta posuwa się do tego, to znaczy że nie tyle brakuje jej seksu, ale bliskości, zainteresowania i to nie jest kaprys pod dwóch dniach nieodozywania do męża z powodu kłótni, czy CHWILOWEGO kryzysu w związku. Ale jeśli trwa to latami, a nic się nie zmienia, to co się dziwić? Mowa tu tylko o takiej sytuacji. Nie wystarczy być w zwiazku, żeby być wiernym. Kobieta musi czuć się kochana i doceniana, a wtedy na 100% nie zdradzi, bo po co?
Ciekawe co byś powiedziała jeśli to mężczyzna by zdradzał? Tak samo byś usprawiedliwiała go? O problemach czy potrzebach należy rozmawiać, tak zwyczajnie i po prostu rozmawiać.
Piszesz, że kobieta musi czuć się kochana, a mężczyzna to co? Człowiek bez uczuć?
Zdrada to zdrada, obojętnie kto się tego dopuścił. Jak można później jeszcze raz zaufać?
Ale czy ja usprawiedliwiam zdradę? Nie, tłumaczę jej mechanizmy ze strony kobiety.
I oczywiście, że o problemach itd. trzeba rozmawiać! Bez tego nie ma porozumienia, nie ma związku, nie ma relacji.
I tak, mężczyzna też musi być kochany, nie powiedziałam przecież, że nie, więc nie wiem skąd taka insynuacja.
Zgadzam się też, że zdrada to zdrada i później bardzo trudno zaufać. Jeśli w ogóle tak naprawdę się da.
Cóż, odebrałem to dość jednoznacznie. Dla mnie to była forma obrony zdradzających kobiet bo nie zauważasz w tym problemie mężczyzny.
Poza tym już nie raz słyszałem, że mężczyzna który zdradził to...(i tu od wyboru do koloru oszczerstw), a kobieta to ta biedna, zagubiona, znudzona, niedoceniana itd.
Dla mnie jak już wyżej pisałem - zdrada to zdrada. Czy zdradził mężczyzna czy kobieta. Niema na to usprawiedliwienia. Jeśli kogoś kocham to nie potrafił bym zrobić czegokolwiek co by ją zraniło, jeśli czuł bym znudzenie, czy jak to się popularnie mówi rutynę, zrobił bym wszystko by to zmienić, naprawić, albo po prostu nie dopuścić do niej.
Jeśli chodzi o zdradę, to uważam osobiście, że kobiety jest często gorsza niż mężczyzny. Dlaczego? Dlatego że kobieta bardzo często angażuje się jakoś emcjonalnie, a mężczyznom częściej zdarza się po prostu taki skok w bok, jakaś chwila słabości etc.
Nie mniej jednak, masz 100% rację w tym, że jak kocha to nie zdradza, a jak jest źle to trzeba rozmawiać, jak rutyna, to starać się to zmienić. I brawo za takie podejście. :)
Wierz lub nie, ale jak rozmawiam z wieloma ludźmi, to niewiele tak deklaruje. Ludzie w dzisiejszych czasach za mało rozmawiają niestety.
One more time: brawo i oby tak dalej :) wybranka będzie/jest szczęściarą. :)
pozdrawiam!
Wierz lub nie, ale jak rozmawiam z wieloma ludźmi, to niewiele tak deklaruje. Ludzie w dzisiejszych czasach za mało rozmawiają niestety.
One more time: brawo i oby tak dalej :) wybranka będzie/jest szczęściarą. :)
pozdrawiam!
Tu masz racje i dlatego wiele związków rozpada się szybko, nawet małżeństwa, co jest... przykre.
Zrobię wszystko by wybranka była szczęśliwa :-))
Również pozdrawiam!
p.s.
Dziwne, ale dałbym sobie głowę uciąć, że widziałem Cie w wakacje w Trójmieście. Pewnie się mylę, ale foto ładne ;)
Jeszcze raz pozdr.
A to patrz, dobrą pamięć do twarzy mam.
W wakacje byłem w Gdyni na jeden dzień. Mały ten świat, albo internet taki duży ;)
witam
mam pytanko do pani a pocałunek w usta na powitanie czy pozegnanie kobiety zameznej z zameznym facetem ?...--zdrada czy nie ?
pozdro
Heh, bardzo dziwne pytanie. Jeśli kobieta zna tego mężczyznę i są kumplami i tak po prostu mają w zwyczaju, taki o tam buziak na powitanie/pożegnanie, to nie, nie jest to zdrada. Mam takich znajomych, którzy robią tak symbolicznie i dla beki. Wszystko zależy od sytuacji, zażyłości międzyludzkich. Nie ma na to jednej odpowiedzi.
Prawda, tylko niestety teraz wiele osób myśli w innych kategoriach, to znaczy zabawy i gadanie że mają wyjeb... To tak poza filmem. Zdrada niszczy, nie wszystko jest dla ludzi, powinniśmy umieć się opanowywać.
Do Satine. A może Opatrzność poddała ją próbie, a ona zawiodła. Pokazała, że chwilowy impuls jest ważniejszy niż wierny i kochający mąż. Rutyna? Po tylu latach jest nieunikniona, ale czy można tym usprawiedliwić zdradę? Nie. Można jej co najwyżej użyć jako wymówki.
powiem Ci tyle, nie pisz co byś zrobił, bo nigdy nie wiesz co zrobiłbyś w danym momencie. Uwierz mi, wiele osób już tak mówiło, a jednak przychodził moment i postąpiły inaczej niż przedtem twierdziły. Nigdy nie owładniesz miłością, nie da jej się kontrolować.
Zdrada to zdrada jej się nie da niczym wytłumaczyć. Jak można psuć 10 lat małżeństwa przez jakąś chwilową fascynację drugim mężczyzną? Zresztą jak on ją traktował? Jak jakąś zabawkę, którą wystarczy "przelecieć" a będzie spokojna. Mąż, może i dość przewidywalny, kochał ją i pewnie gdyby z nim porozmawiała to coś by w ich życiu zmienił. Przecież sam się jej pytał po zabójstwie kochanka czy chce mieszkać poza miastem. Ona odpowiada, że oczywiście, a on mówi, że mogą się przeprowadzić. Wystarczyła szczera rozmowa!
oj nie... dla niej ten facet był marzeniem... Mąż, którego kochała, był po prostu jej przyjacielem, a tamten był jej wymarzonym.
Tutaj w sumie jest problem. Bo co zrobić, jak się trafi na tą właściwą osobę dopiero po ślubie? Chyba jednak zawsze warto czekać i nie wychodzić za mąż za kogoś, kogo uważa się za przyjaciela. Ale znów ona i tak nie byłaby z tym francuzem, przecież on takich kobiet jak ona miał na pęczki. Może faktycznie tak chciał los? W końcu sama na niego wpada...
W pewnym sensie zgadzam sie. Nie mogłabym żyć z mężczyzną który mnie zdradził ale nie mogłabym też życ z mordercą. I dllatego nie podoba mi sie zakończenie... załuje że mąż nie poniósł kary.
Hmmmm, a mnie się jednak wydaje, że mógł ponieść karę. W końcu rozstajemy się z bohaterami, kiedy snują marzenia o wyjeździe z miasta i normalnym życiu, ale równocześnie stoją przed posterunkiem policji. Każdy już sam może sobie dopowiedzieć, czy zatrzymanie się akurat w tym miejscu nie jest przypadkowe, że za chwilę nasz bohater odda się w ręce sprawiedliwości? Tego niestety nie wiemy... Co do życia z takim mężczyzną.. ja na miejscu niewiernej nie mogłabym mu spojrzeć w oczy, sama nie mogłabym znieść myśli, że zrobiłam coś tak okropnego. Koniec końców ona sama do tego doprowadziła... Jej mąż zabił kochanka w szoku, nie chcąc na pewno robić tego umyślnie.
tak tak. ale chciałabym to zobaczyc. w wersji na dvd jest pokazane jak on mowi żonie że idzie na komisariat i żeby mówila synowi że ojciec zawsze go bedzie kochał. Nie wiem ale od początku filmu żywiłam niechcec do postaci granej przez Richarda Gere'a.
Ooo tego nie wiedziałam. W sumie na początku jest w nim coś co zniechęca, wydaje się być w domu nieobecny i jakiś taki, sama nie wiem, ale potem przynajmniej dla mnie, staje się w końcu mężczyzną, który walczy o kobietę. Ale racja, można do niego żywić niechęć ;)
Walczy bo kocha. Ona wg mnie go chyba nie kochała...nie wyobrażam sobie połączenia miłość i zdrada.
Właśnie ja tutaj nie rozumiem tak do końca jej męża, bo jak on sobie niby wyobrażał późniejsze życie? Dla mnie zdrada to koniec wszystkiego, bez względu na to, co było kiedyś. Nie wyobrażam sobie wstawać rano i patrzeć na osobę, która w tak otwarty sposób mnie zdradzała, a teraz nadal jest przy mnie. Może on nie wyobrażał sobie życia bez niej do tego stopnia, że zdradę traktował jak jednorazowy wyskok, nie wiem, nie rozumiem go :/
dla niektórych ludzi to wydaje się proste, "Zdrada=koniec". Lecz nie powinniście tak mówić. Nikt z was nie powinien mówić o rzeczach, o których tak w prawdzie nie ma pojęcia. Człowiek nie jest w stanie przewidzieć swojego zachowania. I nie pieprzcie mi tutaj, że jest inaczej. Bo nigdy nie wiecie co Was czeka i co zrobicie w danym momencie. Wiele razy tak mówiłam, a robiłam zupełnie odwrotnie. Nie wiem czy potrafiłabym wybaczyć zdradę, nie wiem czy bym zdradziła, nie wiem czy kiedykolwiek bym kogoś zabiła i nie wiem czy żyłabym z mordercą. By znać odpowiedź na te pytania muszę tego doświadczyć. Choć mam nadzieję, że to mnie ominie.
Na jakiej podstawie twierdzisz, że nikogo zdrada nie dotknęła? Zastanów się lepiej zanim coś napiszesz, bo równie dobrze ktoś kto się wypowiada na forum może mieć takie doświadczenie za sobą. Ja jestem pewna, że bym nie wybaczyła, skoro Ty myślisz inaczej, to ok, ale dla mnie facet, który pieprzy inną kobietę zasługuję na szanse, ale już u innej kobiety. Wybaczcie to słowo "pieprzyć" no, ale taka prawda. To, że Ty robiłaś odwrotnie, nie znaczy, że każdy tak będzie robił. I nie traktuj tego jak atak na Twój post, czy Twoją osobę, bo tak nie jest.
jeżeli kogoś kochasz, to jesteś w stanie mu wybaczyć. Ale znowu, czy kiedy kochasz to możesz kogoś zdradzić. Powiem to co zawsze mówię, w życiu nigdy nie wiadomo co się zdarzy, ani co zrobimy. Nie wiemy co nas spotka i jakie będą tego konsekwencje.
„Nikt z was nie powinien mówić o rzeczach, o których tak w prawdzie nie ma pojęcia…”
No to ja mogę
Dwa lata temu przeżyłem podobną sytuację, jak ta w filmie „Niewierna”. Po 13 latach małżeństwa jak najbardziej udanego, szczęśliwego, z 8 letnim synem, żona straciła głowę dla młodszego od siebie o 7 lat młodzieńca. Doszło do zdrady, ja wyczułem wszystko od razu, po miesiącu znalazłem dowody, żona wyznała ze skruchą całą prawdę. Początkowo żałowała, błagała o wybaczenie, a ja usiłowałem wybaczyć. Wydawało mi się, że to się da wybaczyć, zapomnieć i może uda się dalej żyć. Nic podobnego. Romans nie został zakończony, a wręcz przeciwnie. Po dwóch miesiącach żona odeszła do kochanka, zabierając z sobą zszokowanego syna. Razem z kochankiem uknuła intrygę, w wyniku której zostałem zatrzymany przez policję na 48 godzin ZA NIC. Po prostu zeznali, że posiadam broń i groziłem im, że ich pozabijam! Życie jak film, prawda? A jednak życie potrafi być czasem o wiele bardziej skomplikowane od scenariusza filmowego. Zaplanowali sobie, że w wyniku takich oskarżeń zostanę osadzony w areszcie na 3 miesiące. Wtedy oni mieliby czas na to, by ustawić się materialnie moim kosztem – mieszkanie, samochód itp. Mieli pecha, bo ZA NIC prokuratura nie zatrzyma człowieka bez dowodów. A w moim przypadku dowodów nie było żadnych, bowiem intryga była wyssana z palca… Tak skończyła się miłość dwojga ludzi po 16 latach znajomości i 13 małżeństwa. Skończyła się wielkim niesmakiem, w sposób dla mnie bardzo krzywdzący. Jestem od roku po rozwodzie, dziś szczęśliwy i świadomy tego, jak złym człowiekiem była moja żona, której ufałem. Ona zamieszkała z kochankiem, wzięła z nim ślub, pomimo tego, że on także zostawił swoją żonę i dwójkę małych dzieci. Nie mam najmniejszych chęci na jakiekolwiek formy zemsty – uważam, że czas pokaże kto został skrzywdzony a sprawiedliwość losu dosięgnie tych, którzy odpowiadają za tak wiele zła. Reasumując, doświadczywszy tego wszystkiego patrzyłem na film „Niewierna” z bólem i wyrozumiałością dla bohatera granego przez Richarda Gere. Dokładnie wiem, co czuł, jak się czuł i nie dziwię się jego zachowaniu ani temu, co zrobił w afekcie. I niestety nigdy nie zrozumiem motywów postępowania takich kobiet, które mając kochającego męża, dziecko, dom i szczęśliwe życie potrafią zrobić coś takiego, jak Connie z „Niewiernej”. I jeszcze jedno – na podstawie własnego doświadczenia wiem już na pewno dziś, że zdrada oznacza koniec.
Po tak wzruszającej historii rzeczywiście musiało być ciężko oglądać taki film. Ja niestety też nie potrafię zrozumieć takich ludzi i także byłam pełna wyrozumiałości i podziwu co do bohatera granego przez Richarda.
Współczuję Ci. Mogę sobie tylko wyobrażać przez co przeszedłeś i życzę, żeby teraz było już tylko lepiej. Sama byłam zdradzona i również wiem, jakie to jest uczucie, chociaż bardzo chciałabym nie wiedzieć. Najgorsze jest to, że wspomnienia ciągle wracają i nie dają Ci spokoju. Tym bardziej podziwiam filmowego bohatera-Edwarda, że potrafił po częścia wybaczyć swojej żonie.
Dziękuję Ci za współpczucie. Dziś w jakiś sposób współczuję sam sobie za to, jakim byłem naiwnym głupcem. Na szczęscie to jest już dla mnie odległa przeszłość, którą traktuję jak dawno obejrzany film. Udało mi się to wykasować z pamięci. Dziś żyję innym życiem, zacząłem wszystko od nowa i jestem szcześliwym mężem cudownej kobiety. A może wrato byłoby napisać scenariusz na podstawie własnych przeżyć? Nie byłby mniej ciekawy niż ten z "Niewiernej"... Pozdrawiam Cię uwieziona:-)
Moim zdaniem to nie Ty byłeś głupcem. Nie chce obrażać tu nikogo nie znając wersji obu stron i samych zainteresowanych, ale nawet jeśli Twoja żona była nieszczęśliwa w Waszym małżeństwie, to nie robi się czegoś takiego 2 człowiekowi, tylko lojalnie o wszystkim mówi i o od razu odchodzi. Nasze czyny świadczą o Nas samych. Zazdroszczę Ci, że po tym wszystkim potrafisz być szczęśliwy już po roku, bo ja mimo dni szczęścia nadal mam poharatane serce mimo, że minęły już 4 lata. Nie wiem, może to kwestia podejścia. Pewnie tak i to jest właśnie przerażające...pozdrawiam i mimo wszystko życzę szczęścia.
Potrafię być szczęśliwym, bo mam w sobie coś takiego, jak poczucie ulotności chwili. To, czego doświadczam i co przeżywam uważam za coś szczególnego i wiem, że nigdy więcej nie będzie tego tu i teraz. Nauczyłem się cieszyć każdą chwilą i sekundą życia. Nie sposób tak naprawdę zapomnieć tego, co poraniło i pokaleczyło serce, ale można nauczyć się znaleźć w całym złu, jakie nas dotyka czasem - jak nam się zdaje - bez powodu, coś dobrego. Mam dziś takie nastawienie, że jeśli nawet moje szczęście potrwa rok, dwa a może jeszcze jedynie miesiąc, to i tak cholerny szczęściarz ze mnie!
A wracając do filmu - piszę scenariusz. A co mi tam. Na podstawie tego, co mnie spotkało. Jak skończę, zacznę szukać kogoś, kto może zechciałby się tym zainteresować. Myślę okrutnie nieskromnie rzecz jasna, iż splot wydarzeń był tak szokujący, że mógłby wyjść z tego niezły film...
Dziękuję Ci za ten post. Teraz lepiej Cię rozumiem i przyznaję, że jest coś w tym podejściu. Jedno przecież nie przeczy drugiemu a życie jest zbyt krótkie, żeby nie starać się szukać szczęścia, które może okazać się mimo wszystko lekiem dla duszy. Zazdroszczę Ci tej dawki siły, którą sama chciałabym mieć. Co do filmu, to życzę powodzenia. W końcu wszystkie dotychczasowe nie powstały z czystej fikcji i siły wyobraźni, jest wiele filmów opartych na faktach więc kto powiedział, że z Twojej historii nie może powstać dobry film? Pozdrawiam.
Jesteś najlepszym przykładem na to, ze nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Tam gdzie człowiek potrafi zamknąć jedne drzwi,(drzwi tego co było) możne otworzyć drugie (tego co będzie) Nigdy nie należny odwracać się za siebie, a żyć tu i teraz, a jednocześnie z nadzieja i radością spoglądać przed siebie, ale nie za daleko :) Jeśli będziesz o Tym pamiętał, będziesz szczesliwy zawsze, bo jak sam napisałeś, gdybyś był z ta kobieta przez rok czy dwa, to co przeżyjesz jest Twoje, a kiedy nawet przyszedłby czas na rozstanie, musisz wierzyć ze jak zamkniesz i te drzwi za następnymi czeka na Ciebie coś równie pięknego, tam gdzie jest źle, zawsze musi być już tylko lepiej :)
Serdecznie Ci polecam książkę Dale Carnegie, bo 4 lata zamartwiania się to stanowczo za dużo. Rany masz dalej na sercu, bo je sama otwierasz oglądając się wstecz i krzywdzisz tym sama siebie. Nie uważasz, ze czas najwyższy zamknąć te drzwi za sobą na klucz i już nigdy nie otwierać? Musisz pogodzić się z tym co już się już stało, a się nie odstanie, a myślenie o tym już niczego nie zmieni... Życzę Ci dużo uśmiechu każdego dnia (nawet gdybyś na początku miała się do niego zmuszać, a zrozumiesz, co napisałem) bo uśmiech przynosi sercu radość i nie marnuj ani jednej minuty na myślenie o ludziach których nie lubisz :) Pozdrawiam
".... I niestety nigdy nie zrozumiem motywów postępowania takich kobiet, które mając kochającego męża, dziecko, dom i szczęśliwe życie potrafią zrobić coś takiego, jak Connie z „Niewiernej”. I jeszcze jedno – na podstawie własnego doświadczenia wiem już na pewno dziś, że zdrada oznacza koniec..."
Poligamia to cześć natury kobiecej, oczywiśćie nie można tutaj generalizować, bo znam wiele kobiet, które w życiu by sobie na takie coś nie pozwoliły, ale generalnie drogie Panie za sprawą zegara biologicznego lubią emocje. Connie -bohaterkę filmu- w pełni rozumiem. Zegar biologiczny tyka, czas płynie, w życiu wkrada się trochę monotonii, a tu trafia się taki cukiereczek zainteresowany jej wdziękami. Czemu by nie spróbować? Zobaczyć czy jeszcze mogę, poczuć się na nowo atrakcyjna, doceniona, pożądana, a do tego te emocje towarzyszące potajemnym schodkom. Tego nic nie zastąpi. To co Tobie się przytrafiło to oczywiście bardzo smutna historia, bo w większości przyopadków jakie znam kobiety wcale nie chcą zostawić męża, ani narobić mu takich nieprzyjemności, tylko poczuć jeszcze przez chwilę ten dreszczyk emocji.