Po przeczytaniu książki, nieodpartą chęcią stało się obejrzenie filmu. Film okazał się rozczarowaniem. Mechaniczne odtworzenie suchych faktów, przedstawienie historii krok po kroku. Żadnych emocji, wgłębienia się w psychikę bohaterów, w ich relacje, uczucia. Książka zawiera przemyślenia, trochę psychologii, filozofii dotyczącej m.in. relacji międzyludzkich, sensu życia. W filmie historia została hmm.. spłycona, przez co losy bohaterów nie są juz intrygujące. Myślę, że może to razić czytelnika, tak jak razi to mnie. Film stanowczo za długi, wiele niepotrzebnie wydłużanych dialogów, co sprawia że film staje się momentami nudny, ciezko ogladac z zainteresowaniem od poczatku do końca.
Nie wiem jak wyglądałaby moja ocena tego filmu, gdybym nie przeczytała książki. Ale jest odwrotnie, więc nie da się uniknąć porównań.
Ogólnie książka dobra, film no ...taki sobie.
wprawdzie nie czytałam książki, ale po Twojej wypowiedzi stwierdziłam, że muszę nadrobić zaległości... Gra aktorska jest tutaj dość drewniana, nawet Day-Lewis nie zachwyca (nie wspominając o Binoche...) Historia piękna, ale zasłużyła na wnikliwszą analizę psychiki bohaterów, motywów nimi kierujących... Miałam wrażenie, że większy nacisk położono tu na chronologię zdarzeń niż inne aspekty... No i ten okropny akcent aktorów !
Zgadzam się - cudowna książka i koszmarnie nudny film.
Dzieło Kundery jest swojego rodzaju esejem. Na ekranie brak tego totalnie (zresztą jak by to przedstawić).
Może po prostu nie każda książka nadaje się do sfilmowania.
też mam odczucie, że taka książka, pełna przemyśleń, dygresji, jest niemal niemożliwa do sfilmowania.
Na korzyść dla filmu pierwszy był on, później książka. Na początku uznałam film za całkiem interesujące studium zdrady i ukazanie "komunizowanej" Pragi.
Tematy bez specjalnej rewelacji ze względu na nowatorskość, ale podejście do tematu wydało mi się dość ciekawe i nieszablonowe, aktorzy również atut.
Ale po przeczytaniu... W książce tak niesamowite rozpracowanie mechanizmów seksualności, psychologizacja seksu i motorów zdrady, złożoność relacji, istota kiczu w odniesieniu do komunizmu i problemów światowych, podkreślenia braku uniwersalności symboli, ukazanie rozbieżności w sposobie postrzegania przez dwóch ludzi jakiś drobnych szczegółów codzienności i reagowania na zachowania podczas seksu, które przekładają się na obserwowanie osobowości osoby, z którą się kochasz (słowniczek Sabiny i Franza).
Książka nie tylko o cyklicznych zdradach i zapis archiwalny komunistycznej Pragi, tylko szeroko rozbudowana historiozofia i psychologizacja mentalności ludzkiej.
Pokłon dla Kundery, lekki skłon (z lekką ironią w uśmiechu) ku Sheridanowi.
Książka była oczywiście pierwsza, film to adaptacja.
Może jednak masz na myśli to, że najpierw oglądałeś film,a dopiero potem przeczytałeś książkę.
dokładnie myślę tak samo. po przeczytaniu książki, pod której wrażeniem jestem do tej pory pokusiłam się o film. myślałam... Day Lewis, Binoche... ciekawe. jednak! rozczarowanie, nuda, okropność.
Ale czy tak wspaniałą książkę, tak filozoficzno-psychologiczną da się ukazać na ekranie, uchwycić w obrazie? Tyle subtelności, tyle opisów psychiki bohatera? Wątpię...
Ksiazki nie czytalam, ale film mnie zwyczajnie znudzil. Opis wskazywal na potencjalnie swietna produkcje, niestety zalety na opisie sie koncza :( Dla mnie film jest zwyczajnie sztuczny. Szkoda, bo mogla to byc naprawde interesujaca produkcja.
Myślałem, że rozczarowanie filmem po przeczytaniu książki to sprawa oczywista? Nie lepiej zdystansować się, odczekać trochę czasu od zakończenia lektury i z czystym kontem podejść do ekranizacji?
Z mojej perspektywy Kundera i Kaufman stworzyli dwie zupełnie inne bestie. Przełożenie antonimicznej i pogłębionej psychologicznie wizji literata jest prawie niewykonalne. Nie do końca rozumiem, dlaczego filmowcy muszą dostać po łapie za samo podjęcie wyzwania. Dużo tu może się spodobać - fotografia Nykvista (zwłaszcza wykorzystanie zwierciadeł), przeważnie fantastyczni aktorzy (pomimo akcentowego misz-maszu) i ułożenie kluczowych wątków w spójną, płynnie opowiedzianą historię poprzez rezygnację z achronologii.
Jak się odseparuje materię filmową i książkową "Nieznośna lekkość bytu" w interpretacji Kaufmana może być przyjemnym doświadczeniem : ) W końcu kto by chciał zmierzyć się z "Wielkim Gatsbym" Luhrmanna po odświeżeniu literackiego oryginału? To po prostu niezdrowe.
Od początku zastanawiało mnie, jak można zekranizować taką książkę. I wątpiłam, że można zrobić to dobrze. Widzę, że tak jak się spodziewałam cieżko, by po przeczytaniu książki, film mógł się spodobać. Ja jeszcze go nie obejrzałam, ale dzięki Waszym komentarzom na pewno obejrzę go bez zbędnych wysokich oczekiwań (więc z ewentualnym mniejszym rozczarowaniem). Dzięki ;)
W skrócie - książka wyśmienita, film nie dorasta jej do pięt. Bez przeczytania wcześniejszego nie dałoby się go obejrzeć... Tylko jedna jedyna Sabina jako tako spełniła moje oczekiwania swoją krótką grą i swoim wizerunkiem.