Uwaga, w tej krótkiej recenzji filmu Lynne Ramsay nie będzie porównania z „Taksówkarzem” Martina Scorsesego.
Niemal rok po premierze na festiwalu w Cannes, do ogólnopolskiej dystrybucji trafia jeden z głośniejszych tytułów ubiegłorocznego konkursu głównego. Nad Lazurowym Wybrzeżem „Nigdy cię tu nie było” otrzymało...
Film słaby, nudny i jakiś taki dołujący, niby jakiś zamysł był ale jak dla mnie zdecydowanie nie wyszło....
Zacznijmy od tego, że film jest rewelacyjnie zmontowany, udźwiękowiony i ogólnie stoi na wysokim poziomie pod względem technicznym - jest ciekawy i absorbujący jako sam obraz.
Co do treści to mamy dosyć znany motyw ( I will find you and i will kill you ;-) ale nie zabrakło kilku zaskakujących twistów, na czele z...
niby po ięciu minutach dokładnie wiesz, jaką kliszę będziesz oglądać, a jednocześnie podane to jest w sposób tak wirtuozerski, że każda kolejna jest zaskoczeniem
Niesamowity klimat, świetny storytelling i znakomite aktorstwo. Chciałabym aby inni współcześni reżyserzy podchodzili do swoich projektów z takim żarem i pasją jak Lynne Ramsey.
Filmowa adaptacja prozy autorstwa Jonathana Amesa trzyma mnie po seansie.
Jeśli lubicie klimat miasta z "Taksowkarza" czy "Nocnego Kowboja"...
Niezwykły, klimatyczny, dający do myślenia. Dodatkowo nastrój potęguje odpowiednia muzyka. Nie zawiodłam się.
No i oczywiście jak zawsze, mistrzowska gra Phoenixa. Któż mógłby w taki sposób pokazać emocje, jeśli nie on-aktorski geniusz. Zasłużona Złota Palma.
Mogę nawet docenić pomysłowość reżyserki za walory techniczne (zdjęcia, muzyka, montaż), ale z definicji nie dla formy oglądam film, a dla myśli, refleksji, emocji. A tego dla mnie za mało. I ze względów estetycznych trudno mi było patrzeć na Phoenix'a. wiem, że to płaskie, ale nic nie poradzę.
Muzyka czasami mi przeszkadzała, generalnie sam wątek - przedstawiany w recenzjach jako główny - dość spłycony, dziewczynka pozbawiona jakiejkolwiek osobowości, równie dobrze mogłaby nic nie mówić.
::
Phoeanix'a szanuję, i w sumie dla niego dotrwałam do końca ale czy było warto, to już kwestia mocno dyskusyjna. Wg...
Zupełnie coś nowego, czego dawno nie oglądałem. Film szybko się skończył, może i dobrze bo po obejrzeniu lekko mnie zatkało, tyle że sam do końca nie wiem czy w sensie pozytywnym, czy negatywnym:)
Phoenix ma teraz jakąś wenę, od Jezusa w Marii Magdalenie, po psychola w Nigdy Cię Tu nie było :):) CO ZA KONTRAST...
To film jednego aktora, ale Phoenix daje tutaj kapitalny występ. Krótka i prosta opowieść jest zaledwie pretekstem dla próby ukazania człowieka na skraju autodestrukcji. Ponury wyraz twarzy, masywne ale przygarbione ciało, pustka w oku. Melancholia Phoenixa jest tu do bólu przejmująca. Tym mocniej jeszcze działają...