Mam to samo z tym że obejrzałem go dopiero za drugim razem w całości, za pierwszym nie dałem rady. Nie jestem ekspertem w dziedzinie montażu, ale nie podobała mi się "praca kamery" w tym filmie. Brakuje klimatu, film wogóle nie wciąga, sceny akcji mało efektowne. Nawet krajobrazy słonecznego Nassau nie urzekają. Jak dla mnie miejscami kiczowata Ośmiorniczka wygrywa z tą produkcją o kilka długości. O ile postać Q można jeszcze przeżyć to postać M jest fatalnie zarysowana.
Ogólnie film słaby, jedynie dla koneserów gatunku. Obejrzałem tylko po to aby "zaliczyć" całą kolekcję. Jak dla mnie 4/10
To nie parodia, to jakaś prowokacja ;)
A tak serio to film jest na serio słaby i straszliwie nudny. Ani fantazji, ani polotu, ani humoru (no niech będzie, ze dwa teksty im się udały). Nie wiem, po co to zostało zrobione.
Wersje oficjalna:
Sean Connery – 1962-1967, 1971 (6 filmów)
George Lazenby – 1969 (1 film)
Roger Moore – 1973-1985 (7 filmów)
Timothy Dalton – 1987-1989 (2 filmy)
Pierce Brosnan – 1995-2002 (4 filmy)
Daniel Craig – 2006-2008 (2 filmy)
Wersje nieoficjalne (parodie)
1 David Niven – 1967 (1 film – parodia) + Peter Sellers – 1967, jako mistrz karciany Evelyn Tremble wysłany do Casino Royale pod pseudonimem James Bond
2 Barry Nelson – 1954 (wersja telewizyjna, jako Jimmy Bond)
3 Sean Connery – 1983 (1 film)
Zresztą udział w tym filmie Atkinsona vel Jasia Fasoli nie pozostawia wątpliwości.
P.S.
Przecież nie ma nawet czołówki (Bond w kółku celujący pistoletem do ekranu) i muzyki z filmów o Bondzie
Nie jestem fanem Bonda oglądałem tylko "Pozdrowienia z Moskwy" i "GOLDENEYE" ten oglądam (jestem w trakcie) jako trzeci i od razu kapnąłem się, że to parodia.
Film jest słabiutki ok, ale absolutnie nie wlicza się on do serii jak pisze założyciel tematu.
To nie jest parodia tylko film nie wliczający się do serii poprzez nie zrobienie go poprzez oficjalną wytwórnie. Jest według książki Fleminga.
Tylko po co było go robić, skoro on już był.
http://www.filmweb.pl/Operacja.Piorun
Popieram. I właśnie nie jako Bond, ale jako film był on lepszy. Do dupy to jest np. "Moonraker" i to okropieństwo sequel "Casina Royale".
Ta część o agencie 007 ma wysoką notę a przecież jest to najsłabsza część w której gra Connery.
słaby zgadzam się, chociaż jeżeli rozpatrywać w kategorii parodii to ma kilka naprawdę świetnych momentów (zabicie twardego przeciwnika... uryną Bonda?)
Taaki cienki a jednak ma 7,5 przy ponad 6 tysięcznej frekfencji, mnie się podobał. Takie tematy to prowokacja, jedna, druga, trzecia zła opinia a później to już na zasadzie psychologii tłumu... I na takiej właśnie zasadzie ocenia się filmy na filmwebie. Fani serii na pewno się na tym sequelu nie zawiedli, i ich pozdrawiam :)
Uwielbiam filmy z Bondem - ale tego czegoś nie dałem rady do końca zobaczyć. Najważniejsze że to nie paskudzi całej serii.
Ponieważ jak napisałem, uwielbiam filmy z Bondem a ten mi bruździ :D
Cóż - ale jeśli Komuś się podoba - OK - jego zdanie - jego gust :)
10 powodów dla których nie należy tego filmu oglądać:
1. film jest nudny
2. akcja nie ma tępa, ciągnie się
3. muzyka od której uszy więdną
4. to remake słabego filmu o przygodach 007 pod tytułem Operacja Piorun (oficjalna seria, również gra Connery)
5. film nie należy go "oryginalnej serii" został stworzony "na złość" w czasie wojny między wytwórniami, są orzekł, że jedna z nich może skręcić 'solo" film pod warunkiem, że będzie na podstawie scenariusza Operacji Piorun (użyto pierwotnej wersji scenariusza)
6. Connery w tym filmie ma nieco ponad 50 lat i nijak pasuje do wizerunku 007
7. dialogi nie są najwyższych lotów, aktorzy zdają się być z łapanki nie castingu, więcej serca w tej sferze widać w serialu Trudne Sprawy.
8. film zgrany na fali popularności 007, stworzony, dla krótko trwałego zysku, minimalizm widać na każdym kroku.
9. nie ma widowiskowych akcji, czyli film akcji bez akcji
10. O tym filmie każdy kto ma gust, woli zapomnieć.
Jeżeli ktoś ma ochotę obejrzeć- odradzam, jeżeli nadal ma ochotę- poważnie odradzam, jeżeli ktoś uważa, że wypada obejrzeć bo to 007 - tzn. że się myli i oglądania odradzam, jeżeli ktoś chce bez oglądania wiedzieć jakiego pokroju to film, zachęcam do obejrzenia Operacji Piorun, wyobrażenia sobie Connerego w wieku 50 lat, dodatkowo trzeba mieć na uwadze, że należy wyciąć co ciekawsze sceny, zmontować koniecznie na kolanie, muzykę wgrać z pianina dziecięcego, aktorów zastąpić statystami a poziom ogólny obniżyć stu krotnie.
dokladnie:) wredna amerykanska podrobka:) pamietam moj zawod za dzieciaka jak obejrzalem ten film. jak nie bylo tych celowniczkow na poczatku:) i charakterystycznych elementow serii oficjalnej :) juz wtedy mimo, ze nie zdawalem sobie sprawy z oficjalnych Bondow i nieoficjlanych to i tak uznalem ten film za podrobke:)
PS tylko seria oficjalna:)
ufff dobrze, ze sa ludzie ktorzy mysla tak jak ja w tej kwestii:) Obejrzalem ten film na poczatku moje fascynacji do swiata Bonda :) tylko jeden jedyny raz:) i pozniej dwa razy probowalem ale nie moglem :) Zawsze uwazalem ten film za ordynarna, toporna amerykanska podrobke Bonda:) Jako prawdziwy fan Bonda, uwielbijacy ta serie istnieją tylko dla mnie oficjalne Bondy wyprodukowane przez rodzinne Broccoli:) pozostale dwa filmy nieoficjalne : ten i druga komedia bodajze z 1967 roku jak i serial tv z lat 50-tych dla mnie nie istnieja:) mam o nich pojecie ale do prawdziwego swiata Bonda ich nie zaliczam:)
A mi się nawet dość podobł film, choć przesadzono z magnetyzmem Jamesa i irytował mnie nowy Q. Carrera była rewelacyjna - jak na nią patrzyłam, myślałam tylko: "zabić szmatę", Largo też. wczoraj dopiero wydało mi się, że to była nieco futurystyczna wersja, w którym MI6 nie stoi najlepiej finansowo, a najlepszy agent ma dość. no ale to moja opinia.
nie no wiadomo jednym sie podoba, drugim nie. znam fanow Bonda, ktorzy akceptuja filmy z poza oficjalnej serii. ja ich natomiast nie uznaje:) i uwazam za profanacje:) no ale ja ubostwiam ten swiat, ale wykreowany przez rodzine Broccoli:) ... masz racje z ta sytuacja MI6 bo ja tam widzialem inna filozofie tego filmu. Sam ,,M" przyznaje sie, ze rozni sie od swoich poprzednikow i ze ma taki bardziej negatywny stosunek do agnetow 00 i do tej sekcji - wiec tam sie nie myslisz ze swoim odczuciami. Ja tam na Bondy nie patrze arystycznie. Czasami taka bieda bila z tego planu. Tak pusto bylo. Puste pokoje, jakos tak dolniujaco, sztucznie. Ale tam juz mniejsza z tym. Pominym to. Swiat wykreowany przez rodzinne Broccoli to taka roznorodnosc, ,,kolorowosc". Niezbedne elementy serii : celowniczki na poczatku, motyw przewodni z ,,Dr No", charakterystyczne przedstawienie sie Bonda, subtelenosc taka jesli chodzi o seks, taka tzw. sugestia seksu, Bond jest w miejscach swiata takich charakterstycznych, naziwjmy to turystycznych ( wieza Eifla, Czarnogora, Hamburg, weneckie kanaly, jakies slynne mosty, miejsca, opery itp), gdzie sieje pelne spustoszenie - to sa m.in uroki tej oficjalnej serii ( Bond chyba martini nawet nie zamowil w ,,Nigdy nie mow nigdy"). A tutaj tego nie bylo. Ogladalem to w calosci jakies 13 lat temu. Nie czuc tego Bondowskiego swiata tutaj. Ta zła brunetka mi sie z taka tandetna aktorka porno kojarzyla. wszystko tam takie ,,kartonowe" i biedne bylo:)
Roznie podchodza ludzie do tego filmu:) zarowno fani, niefani, jedni akcpetuja ten film drudzy nie. jasne nie czynmy nikomu zarzutu z jego postawy. Ja nigdy nie uznam tego Bonda ani zadnego innego z poza oficjalnej serii:)
i z tym okiem kwestia - przerazajcy, oblesny motyw jak sobie zdejmowal ta soczewke. w Bondach oficjalnych takie rzeczy sa subtelniej pokazywane. a tutaj taka oblecha jak z thriller s-ficion. :) a fuj :) dla mnie taka amerykansa podrobka jak wygazowana coca-cola:) ten film mozna porownac jak hop cole do coca coli :) :) :) mierna podrobka :P zimny hamburger :) hehe zimny, gumowaty Big Mac sprzed 3 godzin:) gumowa niedojedzona pizza z dnia wczesniejszego:) ble:) ( porownannia specjalnie do amerykanskiego zarcia:), skoro produkacja jest czysto amerykanska:) )
pił jedno martini z wódką co najmniej :). ja dopiero niedawno (o zgrozo) dowiedziałam się, że to nie oficjalny Bond, więc muszę się do tej myśli dopiero przyzwyczaić ;). kiedyś obejrzawszy po raz pierwszy ten film tez byłam zniesmaczona, ale przedwczoraj wydał mi się całkiem, całkiem, choć faktycznie zgodzić się muszę, w niektórych momentach - bieda z nędzą. Q chyba nawet asystentów nie miał... Pozdrawiam :)
no i ,,Q"!!! własnie! :) jak mozna bylo nakrecic Bonda w latach 80-tych bez Desmodna Luina :) ( nie pamietam jak sie pisze jego naziwsko ) podroba:) orginalny Q to tez przeciez wazny ,,element" serii:) dawal ciaglosc Bondom. zreszta cos zawsze daje ciaglasc 22-odcinkowej serii :) a ,,nigdy nie mow nigdy" sie ordynarnie, po chamsku, w stylu wlasnie takim amerykanskim wtrynilo z buciorami w ten piekny swiat:) wlasnie w taki typowy sposob dla Amerykanow. Gusta sa rozne wiadomo:) niech se kazdy lubi co chce:) pozdro, pozdro:)
i na koniec jeszcze. wodke martini moze i pil :) ogladalem tego Bonda w koncu 13 lat temu:) ale jedno pamietam nawet po 13 latach, bo zmrozilo mnie to wtedy:) nie przedstawil sie w charakterystyczny sposob : nazwisko, imie, nazwisko. tego nie moglem darowac temu filmowi:) i celwoniczkow:) dwa elementy, ktorych nie wybacze.
,,Casino Royale" z 2006 tez mnie to zmrozilo w kinie brak celwoniczkow:) ale z czasem to zaakcetowalem:) - jako film przelomowy, odsiwezona formula serii - spoko:) w ,,Quantum of solace" z 2008 roku celowniczki byly na koncu:) ok te dwa filmy sie lacza, jest kreska zrobiona ze nadszedl czas na ,,nowe oblicze Bonda". jasne, akcpetuje to - jestem wyrozumialy:) ale teraz sobie nie wyobrazam zeby najnowszy Bond nie mial celowniczkow na poczatku:)
tu masz rację z tym przedstawianiem się. po prostu James i tyle. może Bond James Bond to znak zastrzeżony ;). casino royale nie przyjęłam za dobrze. nie mogę się przyzwyczaić do nowego oblicza Bonda. no ale może z czasem jakoś dam radę :). pozdrawiam :)