Prometeusz, mimo że w zamyśle nie miał być filmem stricte o Obcym, miał swój charakter. Oczywiście nie jest to film niepozbawiony wad, ale spodobał mi się jego dość mroczny filozoficzny charakter, zdecydowanie wnosił coś nowego do uniwersum.
Przymierze według mnie powiela, ale z większym wydźwiękiem wszelkie wady widoczne w Prometeuszu takie jak miałkie aktorstwo, nieracjonalne zachowania bohaterów, czy dziury w fabule.
Oczywiście główny wątek Prometeusza jest kontynuowany, ale jest to jakieś takie naciągane, nijakie, a momentami odniosłem wrażenie, że producenci mocno musieli naciskać na Ridleya, żeby wziął jakąś scenę ze starszych części, coś tam przerobił i wcisnął w Przymierze, tylko żeby było szybciej, głośniej.
Film mnie nie odrzucił i cieszę się, że poszedłem na niego do kina, na kolejną część na pewno też pójdę, ale nie mogę powiedzieć, że jestem w pełni usatysfakcjonowany - było dużo wszystkiego, ale brakowało tego czegoś.
Według mnie 5, ale Obcemu jako ulubionej serii mniej chyba nie mógłbym dać :)