Zawsze lubiłem tą część nie za to jaka jest,ale jaka mogła by być. Po wersji reżyserskiej wreszcie mogę powiedzieć, że lubię ją jaka jest,jaką się stała. Film w nowej wersji jest dłuższy,pełniejszy,jeszcze bardziej mroczny i klimatyczny,a wątek z więźniem Golickiem i jego fascynacją Obcym jest znakomity. Podobnie jak nowy początek,wyklucie Obcego i jego późniejsze uwolnienie. W ogóle obie wersje do momentu "polowania na robala" są znakomite. Relacja Clemensa z Ripley znakomita,scena z Bishopem świetna,muzyka Goldenthala hipnotyczna itp,itd. W sumie chwała Fincherowi,że nie mając scenariusza (podrzucano mu kolejne sceny wprost na plan!) wysmażył coś na tyle dobrego. Dwie pierwsze części to dla mnie Arcydzieła,ale Alien 3 dzielnie goni stawkę.
Faktycznie są to zupełnie odmienne filmy.
Reżyserska bardziej się skupia na psychologii więzienia.
Producencka to bardziej kino akcji z coraz bardziej złowrogą korporacją w tle.
Eee tam - czekałem na ten film przez lata - ALIEN/ALIENS to dla mnie KULT ABSOLUTNY - obie części zaliczone w kinie w dzieciństwie - totalnie zje/b/ali zawiązanie akcji - jajo zostało - ot się zawieruszyło na pokładzie statku - każdy czekał na planetę obcych, genezę space jockeya - a tu takie gówno - i jeszcze Hicksa i Newt uśmiercili ot tak dla jaj - nawet klimat więzienia/zakonu mi tego nie rekompensuje - zrżnęli genialną serię, by pogrążyć ją debilną czwórką - przed krytyką proponuję ponowny seans jedynki i dwójki...
Dla mnie również Jedynka,a zwłaszcza Dwójka Camerona to kult absolutny,a LV-426 to miejsce,do którego chętnie bym się wybrał. Też jestem zły,ze uśmiercili Newt i Hicksa,zaraz pi premierze 3-ki byłem zły, jak cholera,ale...nie wiem czy to kwestia wieku,i dystansu,który zyskałem,ale dostrzeglem w 3-ce,właśnie dzięki wersji reżyserskiej pierwotną wizję, jaką mieli twórcy (planeta-wiezienie,motyw religijny- grzech,pokuta,odkupienie) Ponieważ była ona tak odnienna,wiec i szwy łączące tę część z pozostałymi tak bardzo widać,i tak kłują w oczy. Paradoksalnie cała seria trzyma się kupy,dlatego,ze każda jest tak odmienna,ale również dzięki postaci Ripley,która konsekwentnie ewoluuje przez całą serię,aż do postaci klona,kiedy to okazuje,ze największym potworem okazuje się czlowiek (który ją stworzył) Uniwersum zostaje zachowane. Moze nie rozwija sie konsekwetnie,ale jednak. Co do Aliensa,Hicksa,Space Jockeya i LV-426-cała nadzieja w Blokampie. Oczywiście pod warunkiem,że dadzą mu zrealizować jego wizję.
Nie dadzą - Ridley pociągnie klimaty nieszczęsnego Prometeusza...a propo trójki - dałbym chyba nawet dychę, gdyby film nosił inny tytuł...
Szerzej swoje żale w formie wypocin wylałem w temacie pt. "nigdy nie powinien powstać" jeszcze jako piotrbimbasik - zanim zablokowali mi konto za krytykę narodu wybranego na forum filmu Pianista - Żydów nie wolno krytykować
Mówiąc szczerze nawet nie wiedziałem, że Prometeusz jest związany z Alienem.
Będe musiał jeszcze raz go obejrzeć bo oglądałem niezbyt uważnie i nie skojarzyłem, że to może być część sagi.
To teoretycznie miała być "geneza" Obcego - w praktyce jedyne co łączy uniwersum to postać Space Jockeya (niemiłosiernie zresztą skopana w Prometeuszu) to ta skamieniała postać, która zasiadała w kokpicie w pierwszym Obcym (taki dziwaczny "człowiek słoń" z rozerwaną klatką piersiową), statek kosmiczny w kształcie rogala/bumerangu w którym znajdowały się znalezione w jedynce jaja obcych, wreszcie stwór przypominający Xenomorfa w finalnej scenie Prometeusza - i to w zasadzie tyle...miała być planeta/geneza obcych - wyszło jak wyszło - czarna maź, "roboki", kobra z ci/p/ą zamiast głowy, zombie i muskularny albinos urywający głowy... a i jeszcze bardzo inteligentne panie, które nie potrafią uciec w bok tylko przed siebie, jak coś wysokiego/długiego na nie spada