Nie mogłam dokładnie obejrzeć tego filmu. Przez cały film nawiedzała mnie głupiutka mimika Nicol
Kidman. Strasznie drażniło mnie to jak pretensjonalnie mówiła, cały czas mając otwarte usta.
Jakbym oglądała jakąś napaloną głupiutką nastolatkę. Nie mogłam pojąć jakim cudem to była ona, w
końcu potrafi stworzyć lepsze postacie. Mimo wszystko wyglądała pięknie. Ogółem nawet podobała
mi się scena jakże wyszukanej orgii, jednak to nie był erotyzm. Erotyzm przejawia się w pokazaniu
czegoś z jednoczesnym zakryciem tego. Coś co pobudza wyobraźnie. Tu jednak wszystko zostało
odkryte. Trochę zbyt... wulgarnie? Mam jeszcze pretensje o sceny. Raz jesteśmy w pełnym
przepychu balu cieszącym oko. Następnie gwarnej jednak szarej ulicy. Scena przeciąga się dość
długo. Dalej dom, jeszcze raz ulica. W półowie filmu w końcu przełamanie i znów możemy cieszyć się
niesamowitymi obrazami. A dalsza półowa filmu? A no znowu szarość. Do filmu powróce pewnie
dopiero za pół roku. Jak narazie nie zachwyciło mnie za bardzo.