PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=30352}

Odnaleźć siebie

Regarding Henry
6,8 5 191
ocen
6,8 10 1 5191
Odnaleźć siebie
powrót do forum filmu Odnaleźć siebie

Mimo, iż film oglądało mi się całkiem nieźle, nie mogę mu postawić wyższej oceny niż 6 gwiazdek. Przede wszystkim ze względu na charakterystyczny dla amerykanów bardzo naiwny scenariusz.
Główny bohater Henry jest zepsutym etycznie prawnikiem, gotowym uczynić wszystko na korzyść swojej kariery. Po trupach dąży do celu, jest wyrachowany i nie przebiera w środkach. Zdradza żonę, jego kontakty z córką są bardzo oficjalne i powierzchowne. Henry'ego bardziej martwi to, że córka wylała sok winogronowy na jego ulubiony fortepian, niż to co ona czuje czy myśli. Jego całe życie to praca, opracowywanie kolejnych strategii, które doprowadzą do uskrzydlenia kariery i zarobienia większych pokładów pieniędzy oraz przygotowywanie snobistycznych przyjęć z rzekomymi przyjaciółmi.
Aż do pewnego momentu, gdy Henry wychodzi z domu po papierosy i zostaje ofiarą postrzału w sklepie. Od tego momentu nastepuje diametralna przemiana moralna głównego bohatera.
Henry o dziwo szybko wraca do normy jako takiej, po ciężkim uszkodzeniu mózgu. Pomijam już to, że Ford w ogóle nie przekonał mnie swą grą aktorską, bardzo trudno jest zagrać człowieka w stanie w jakim znajdował się był po wypadku Henry, jednak jest to możliwe i wielu aktorom się udawało (choćby Robertowi De Niro). Ford w moim mniemaniu nie nadaje się do tego typu ról. W ekspresowym tempie uczy się mówić, chodzić i odzyskuje pełną świadomość( kończy się w zasadzie na utracie pamięci). Wiadomo, że jest to tylko film, lecz rekonwalescencja głównego bohatera mogła tu być pokazana w sposób bardziej klarowny i autentyczny.
Henry z zapatrzonego w siebie dupka, po wypadku staje się troskliwym ojcem, dobrym mężem i wrażliwym człowiekiem umiejącym odróżnić dobro od zła...Wszystko ładnie i pięknie, ale w prawdziwych realiach prędzej Henry zostałby przykutym do łóżka człowiekiem, który ma mały kontakt z rzeczywistością, niż uczłowieczoną i wartościową osobą (całkowitym zaprzeczeniem swojego dawnego "ja").
Wydało mi się smieszne naiwne, że Henry w kilka minut nauczyć się czytać i zaraz potem zaczął studiować prawnicze akta swojej ostatniej sprawy, by uświadomic sobie, że przed wypadkiem był moralnie pustą larwą...Cóż, Amerykanie potrafią wymyślić nie jeden naiwny bezsens.
Pomijając powyższe kwiatki, jeśli przymknie się na nie oko, film może okazać się nawet niezłym seansem.

south-of-heaven

Przesłodzone i infantylne przesłanie filmu to jakaś skończona farsa, dobra dla animacji Disney'a. No i ten tętniący od sacharozy happy end - "I wszyscy żyli długo i szczęśliwie" - dobry do podtarcia tyłka.

ocenił(a) film na 4
south-of-heaven

Zgadzam się w zupełności i aż się dziwię, że i tak dałeś 6 - jak dla mnie, to wysoka ocena dla tego filmu :P
A sam Harrison - jest świetny w filmach akcji, ale tutaj nie urzekł. Ale duża też w tym wina właśnie scenariusza, który pobieżnie potraktował problem ludzi po takich wypadkach.

ocenił(a) film na 5
south-of-heaven

Dokładnie. Podobne wrażenie odniosłam. Do tego jeszcze dodam, że wielkim nieporozumieniem w całej tej sytuacji było dla mnie to, że od momentu, jak żona głównego bohatera dowiedziała się, że finanse jej rodziny wcale nie mają się dobrze, to jej dość wystawny poziom życia wcale się nie zmienił, nie uległ przewartościowaniu. Dalej mieszkała z córką w hotelowym, luksusowym apartamencie, posłali córkę (już po powrocie ojca do domu) do renomowanej szkoły z internatem, choć główne źródło dochodu w postaci zarobków głowy rodziny zostało zablokowane. Mocno przesłodzony film. W sam raz na święta ;)

ocenił(a) film na 7
south-of-heaven

"Naiwny bezsens"? Jedna z ostatnich scen: "And you're all learning what that means, when you ask yourself, "Why do I push myself... There are the answers to those questions... Competition." Czyli tak po naszemu "jesteście tu drogie dzieci, żeby przygotować was do wyścigu szczurów". A może właśnie oto chodzi w tym filmie? A ta cała fabuła - mniej, czy bardziej naiwna ma właśnie temu służyć? Zapytać o społeczeństwo konsumpcyjne? A dziś mamy to już wokół siebie, ze wszystkimi plusami i minusami. Jest po łebkach? Jasne, bo to tylko 120 minut. I przecież nie jest to kino moralnego niepokoju. W 1991 to było hollywoodzki top. A dzisiaj? Trzydziesto- czterdziestolatkowie zachwycają się absurdami rodem z Marvella. To się dopiero nazywa "naiwny bezsens". Morenita, widzę to na co dzień. Za wszelką cenę - stać, czy nie, trzeba równać do uśmiechniętych hedonistów z reklam. Póki stać to dobrze, a jak nie to, to się weźmie kredyt. "Zastaw się, a postaw się", przecież to nasza swojska maksyma. Bo bieda to słabość, a dzisiejsze społeczeństwo nie toleruje słabości.

ocenił(a) film na 6
south-of-heaven

Mnie - i nie wiem czy tylko mnie - raziła scena postrzału Henry'ego - ten napastnik nie był w żaden sposób prowokowany by strzelać i to że pociągnął za spust wyglądało tak, że po prostu scenarzysta kazał mu to zrobić, przez co wyglądało to b. mało wiarygodnie. Pomijając też to, że zwykle człowiek postrzelony w okolice serca i prosto w głowę raczej nie osuwa się 30 sekund na ziemię, a od razu pada na ziemię.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones