Zróbmy tak. Można podać tylko jeden błąd w jednej odpowiedzi - tak by każdy zdążył.
Ja zacznę. Wieża łącząca dwie planety na których występuje zjawisko dnia i nocy.
Jeśli Adam otrzymał antymaterię (czy jak to się tam nazywało, chodzi o te sztabki) która unosiła się do góry , to czemu gdy zakładał tą kamizelkę z obciążnikami i spotykał się z Eden na Górze to obciążniki się paliły a nie on skoro to on nie pochodził z tamtego świata???
a może po prostu nadal nie ogarniam tego filmu :P
To jest wytłumaczone na samym początku, gdy słychać głos Adama tylko.
Cytat oryginalny "All matter, every single object
is pulled by the gravity of the world that it comes from, and not the other. An object's weight can be offset using matter from the opposite world - inverse matter. But the problem is, after a few hours of contact, matter in contact with inverse matter burns."
i tłumaczenie: "Każda materia, każdy pojedynczy objekt podlega grawitacji świata z którego pochodzi. Wagę objektu może zrównoważyć materia ze świata równoległego - przeciwmateria. Ale problem polega na tym, że po kilku godzinach kontaktu z przeciwmaterią, materia płonie"
Dlatego Adam nie płonął, tylko materia ze świata (dla niego) równoległego w zetknięciu z nim. On sam pewnie też by zaczął płonąć w końcu gdyby nie wrócił albo nie ugasił wodą. Była jeszcze scena w jego mieszkaniu, gdy ogrzewał pokój. Wkładał do piecyka śróbki ze świata bogatych, one nagle przywierały do góry, bo działała na nie grawitacja ich świata i zaczynały płonąć, ale piecyk Agama nie płonął.
Dla mnie to tłumaczenie nadal nawala, bo Adam razem z tymi sztabkami udaje się do świata, który jest naturalny dla tych sztabek, a nie dla niego. W tej sytuacji nie sztabki powinny płonąć tylko raczej on - jako "ciało obce" w tym danym polu grawitacyjnym.
Tzn. mogę przyjąć, że materia z danego świata ma płonąć w zetknięciu z antymaterią (bo tak właściwie piszesz - że nie antymateria, a materia) i wtedy się zgadza, że płonie materia z tego świata, do którego przynależy. Z tymże tak w takiej sytuacji powinno go parzyć samo ubranie - tkanina spodni itd., bo to też było ze świata górnego. No chyba, że założyć, że im coś lżejsze tym słabiej się rozgrzewa i że ta tkanina jako stosunkowo lekka staje się tylko lekko ciepła. Przy takim założeniu to się w miarę broni.
Natomiast co do tej śrubki wsadzonej do piecyka, to mamy sytuację odwrotną. Śrubka pochodzi ze świata górnego i zostaje umieszczona w piecyku świata dolnego. Jeśli w związku z tym ta śrubka płonie/rozgrzewa się - jako obiekt obcy, to analogicznie jednak ciało Adama powinno płonąć podczas jego wycieczek do górnego świata. Źle kombinuję? Może jednak to piecyk się rozgrzewał, a nie same śrubki i i tak w ten sposób ogrzewał pokój. Chyba tak powinno się to rozumieć.
I tak swoją drogą, gdzie on trzymał te śrubki przed wsadzeniem ich do piecyka? W czymś żaroodpornym czy jak?
Tej końcówki też trochę nie ogarniam, ale jakoś mnie to szczególnie nie martwi. Dam radę z tym żyć :)
Sam pomysł tych dwóch światów i grawitacji bardzo mi się podobał. Wizualnie wszystko też jest fajne, ale kurcze, jako całość film mnie nudzi. Trochę się w nim dzieje, więc w sumie mogłoby to wystarczyć, ale jakoś mi nie wystarcza. Szkoda, bo ten pomysł jest słodko uroczy, szkoda, że nie wyszło lepiej.
A ja teraz to zrozumiałam! Kiedy materia, czyli sztabki są połączone z przeciw materią, czyli z Adamem, to nie płonie przeciw materia, tylko materia!
Ale to nie tłumaczy piecyka!
@Keba nie bo wg. zasad w tym świecie każdy obiekt spadał do należącego do niego świata. (co moim zdaniem jest kompletnie bez sensu)
Jeśli ktoś ma jakiekolwiek pojęcie o fizyce i wszechświecie to wie, że w tym filmie absurd goni absurd. Dlatego przyjąć trzeba, że to zupełnie fikcyjny świat coś na zasadzie baśni, wtedy da się to jakoś oglądać.
Od siebie dodam że jeśli materię z dwóch różnych światów nagrzewają się przy wzajemnym kontakcie to dokładnie w połowie drogi między tymi planetami powinna być jedna wielka ognista burza, bo cząsteczki powietrza z obu światów stykają się ze sobą. A jeśli jakimś cudem się nie stykają (bo np się odpychają) to na pewno to powinno się dziać w tej wielkiej wieży na poziomie 0 (o ile dobrze pamiętam).
Chyba trzeba przyjąć, że ta grawitacja danej planety działa do pewnego pułapu (i jeszcze trzeba przyjąć, że na materię z danej planety działa jej macierzysta grawitacja - tzn. grawitacja macierzystej planety - trzeba to jakoś sobie wyobrazić na zasadzie natury tych materii - tzn. tak kompletnie w stylu fantasy zapominając o prawach fizyki). W miejscu ich styku jeśli chodzi o ten budynek, to każde piętro będąc w swoim świecie jest jak rozumiem zbudowane z materiałów z tego jednego świata (aż do samego krańca zasięgu pola danej planety). One się stykają, ale cały czas każde jest w swoim polu grawitacyjnym, a nie drugiego świata i dlatego w miejscu styku nie płoną.
Ja mam jednak na to wyjaśnienie.
Widzieliście... kiedy film się rozpoczyna i Adam tłumaczy zasady materii itd. Są w tym czasie tez pokazane różne obrazki i jest tam też taki, który przedstawia te dwie planety jako kilka okręgów i przez te dwie planety przechodził jeden okrąg, który przechodził przez obie te planety, ale moja teoria jest też logiczna bez tego obrazka
Znaczy, że:
Dwie planety bliźniacze! Ale chodzi mi o to, że te dwie planety mogły mieć jedną oś!! Mogły być połączone transworldem, ponieważ nawet bez niego obracały się wokół tej samej osi, czy nie musiały się kręcić jedna w jedną stronę, druga w drugą. Mogły mieć wspólną oś i tak samo jak ziemia wokół siebie się kręci to one miały jeden kurs wokół siebie. I okrążając słońce kręciły się wokół siebie.
Nie jestem tego pewna, ale obrazek jest w 1:16 minucie filmu na ekino tv odtwarzacz maxvideo. Ale mówiłam... Nie jestem pewna! Ponieważ wtedy na jednej stronie pierwszej planety byłby dzień, a na drugiej w tym samy czasie i połówce tamtej noc i na odwrót. Nie wiem czy zrozumiecie, ale było warto.
Nie za bardzo to wszystko rozumiem (co wcale nie znaczy, że nie masz racji), ale gdyby one się jakoś kręciły wokół siebie to ten budynek - ta wieża - je łącząca zostałaby chyba rozerwana. A przynajmniej w sytuacji gdyby kręciły się tak, że na jednej jest noc wtedy, gdy na drugiej jest dzień. Zresztą już nie wiem, ale na pewno przy pewnych układach ta wieża zostałaby rozerwana. A druga sprawa, że nie może być dzień na jednej, a na drugiej noc, bo oni - i ci z dołu, i ci z góry - chodzą do pracy w tym gmachu w tych samych godzinach, czyli mają dzień w tym samym czasie. W sumie to faktycznie jest dość bez sensu biorąc kwestię oświetlenia od Słońca. Może w miarę by było gdyby one się obracały wokół osi przechodzącej przez tą wieżę je łączącą, a linia tej osi byłaby prostopadła do odcinka łączącego jej środek z centrum Słońca. Wtedy mieliby przynajmniej w okolicy tej wieży podobną porę dnia, albo tylko tak mi się wydaje :P bo nadal mam problem z wyobrażeniem sobie tego wszystkiego.
Mi chodziło raczej o to, że chyba te planety miały własną oś. Znaczy nie kręciły się wokół siebie, tak jak ziemia się kręci w kółko tylko wokół własnej osi. Nie umiem wytłumaczyć tego tak. Tu masz link do zdjęcia:
https://www.facebook.com/photo.php?fbid=1420702208155126&set=a.1420702124821801. 1073741828.100006460820637&type=3&theater
tylko, że nie wiem jak to by było wtedy z porami dnia. :\
-Dlaczego Adam spada na drugą stronę dopiero po założeniu ostatniego buta?
-Dlaczego kapie na skrzydła papierowego samolotu a nie na dziób? (samolot powinien polecieć skrzydłami do przodu).
-Już ostatni raz - grawitacja. Pod koniec Eden zostaje na planecie Adama, rzekomo z powodu ciąży. Zakładając, że dziecko jest w połowie z innych cząsteczek, ergo - w stanie nieważkości. -A płód waży... załóżmy pół kilo - nie ma to ABSOLUTNIE ŻADNEGO ZNACZENIA!!!
-Kosmetyk opiera się na podstawowej zasadzie istnienia tych dwóch światów obok. Wiedza o tym, była konieczna im na pewno od zarania dziejów - przy budowie tych ogromnych konstrukcji itp.
-Tak na prawdę człowiek nie jest w stanie odczytać odwróconej twarzy człowieka jako twarz. Mózg jest wyczulony na ten konkretny układ. Kontakt z ludźmi po drugiej stronie byłby zdecydowanie utrudniony.
Na najwyższych górach dwóch światów, gdy wokół szaleje burza śnieżna, spotyka się dwóch kochanków, jeden w koszulince, drugi w bluzeczce
To bylo jedyne co mi przeszkadzalo w tym filmie :) Nad reszta wolalam sie nie glowkowac, zdecydowanie obrzydzilo by mi to ogladniecie filmu do konca :) :) :)
Na początku filmu kobieta siedzi na ramionach gościa i równoważy grawitację faceta (skaczą jak na księżycu). W kolejnej scenie zostaje spuszczona na linie, spada z niewielkiej wysokości i rozbija sobie głowę. Jaką trzeba mieć psychikę, żeby nie bać się tego, że facet ją wypuści z tych ramion (wyślizgnie się). Przecież spadła by na swoją planetę "bez asysty" z potwornej wysokości i nawet plama po niej by nie została. A jej jeszcze w takiej chwili amory w głowie?
Ale poza tym to te sceny są piękne - po prostu miłość. Czy coś...
O tym samym pomyślałem :) O konsekwencjach wypadnięcia z rąk ukochanego. Ja bym chyba łańcuchem do niego się przywiązał :)
JA chyba przegapiłam moment zapłodnienia albo chociaż jakąś sugestię, że robią coć po czym może być w ciąży!
To rzeczywiście błąd logiczny - nie ma stosunku nie ma zapłodnienia. Tylko czy ty aby w jedno takie zapłodnienie nie wierzysz??
ludzie z różnych światów nie mogą się komunikować a korporacja im tego zakazująca buduje dla nich wspólną palarnie.
pięknie przedstawiona miłość dwojga ludzi a Wy szukacie dziury w grawitacji ... trzeba na ten film spojrzeć od innej strony fabuły wtedy nie przeszkadzają niuansy fizyki
To nie tyle niuansy ile wielkie dziury fabularne wielkości dwóch planet. Rozumiem że dwa światy to metafora różnic dzielących bohaterów, różnic które przezwycięża miłość, jednak nieścisłości świata odwracają od tego uwagę i irytują. I nie chodzi tu tylko o to że przedstawiona sytuacja jest niemożliwa, w końcu to bajkowe sci-fi, ale o to że film nie jest konsekwentny względem samego siebie. Najpierw twórcy przedstawiają zasady którymi rządzi się ich świat a potem sami je łamią.
A co do samego związku bohaterów to też nie jestem zachwycony. Głównie przez to że nic o nich nie wiemy poza tym że są zakochani. W dobrych filmach o miłości mamy dwoje ludzi którzy posiadają jakieś swoje indywidualne cechy. Lubimy ich i chcemy aby byli szczęśliwi, aby byli razem. Tutaj nie wiemy nic o Dunst, nie znamy bliżej jej cech i nie wiemy jaką jest osobą. Jest tylko dziewczyną którą kocha główny bohater i która jest w nim zakochana nic więcej. Jej postać nie jest rozwinięta i przez to nie jest dla mnie interesująca. Facet jest trochę lepiej rozwinięty bo spędzamy z nim więcej czasu. U niego można przynajmniej podziwiac determinację i talent naukowy.
Skoro każda planeta przyciąga przedmiot z tej planety to facet który przenosi się na inną planetę powinien mieć po kilku minutach całą krew w mózgu i dostać wylewu od przyciągania jego planety.
Jedyna logiczna rzecz to taka, że seks ludzi z dwóch różnych grawitacji powoduje, że ich dzieci są przystosowane do jednej i drugiej planety.
mnie tam dziwi to iż te całe dwa światy były idealnie nad sobą i budynki łączyły się ? Skoro obie planety byly okrągłe to jak budynki mogły byc połaczone i miasta idealnie nad miastami ?
mnie też to denerwowało praktycznie w każdym miejscu jakie pokazali była taka sama odległość tych dwóch planet.
Wyalienowany 91 sieknął temat, który w ogóle go nie interesuje na zasadzie, a założę kij w mrowisko, tak dla hecy. No bo jak inaczej określić kogoś, kto na 10 ocenia film Donnie Darko (w którym doszukać się sensu jest dużym wyzwaniem) a z drugiej strony bajkę dla dorosłych jaką są Odwróceni zakochani ocenia na 1. Jest to najlepszy dowód na to, że umysł ludzki w dalszym ciągu stanowi zagadkę.