Na wstępie przyznam się bez bicia, że autora nie znam, więc film był jedynym "źródłem odbioru", więc nie mam porównania do biografii, czy dzieł pisarza.

Byłem na sali jednym z 3 mężczyzn, i chyba jedyny, który przyszedł z własnej woli, samotnie na film. Sala była zdominowana przez piękne młode kobiety. Poczułem, że może jednak nie powinno mnie tu być, ale cóż jestem, więc oglądam.

Przez cały film na sali panowała grobowa cisza, a po skończonym seansie wydawać by się mogło, że wszyscy śpią. Nic bardziej mylnego...
Szczerze, to przez niemalże połowę filmu żałowałem, że na niego poszedłem i wiedziałem, że to nie dla mnie jest film. Dopiero pod koniec filmu zrozumiałem o co w tym wszystkim chodziło. I wtedy dopiero poczułem się oczarowany filmem i jednocześnie psychicznie "zdołowany".

O czym jest ten film? Opisać go może zdanie: "Nie tak sobie wyobrażałem\łam moją przyszłość".

Oficjalny opis filmu moim zdaniem jest nietrafiony.