To prawda, że historia opowiedziana w filmie jest nieco zmieniona (choć lepszym słowem może być "podkolorowana") w porównaniu z mniej lub bardziej potwierdzonymi faktami, ale warto zwrócić uwagę na sam jej początek. Pierwszy raz spotkałem się z lektorem mówiącym o częściowej fikcyjności postaci i wydarzeń mających się ukazać, ale czy nie jest to fabuła o wiele bardziej zgodna z realnymi wydarzeniami roku 1939 niż wiele filmów ostatnich lat przypisujących sobie miano "opartych na faktach"? Gratuluję szczerości twórcom tego obrazu, dzięki którym - przynajmniej ja - zainteresowałem się tym tematem, a sam film stał się świetnie przedstawioną historią.
Racja, dlatego jest to film uczciwy, nie przyznający sobie miana rekonstrukcji. Zarazem jest to solidne kino historyczne.
Tylko że u mnie efekt był taki, ze po usłyszeniu tego wstępu lektorskiego, wyłączyłem film i siadłem do książek. Doszedłem do wniosku, że skoro jest bardzo luźno oparty na faktach, to szkoda czasu i lepiej szukać faktów w literaturze. "Orła" do dziś nie obejrzałem.
Za ostro, ale logika podpowiadająca, że w ogóle nie ma sensu oglądać filmów bo są książki jest infantylna do bólu.
Sam jesteś infantylny. Mnie interesują fakty historyczne, a nie luźna interpretacja zdarzeń, dlatego ten film nie wydał mi się atrakcyjny.