Pierwsza i druga część opierały się na inteligentnym zbudowaniu kolejnych wypadków jak i głównego. Dwójka to mistrzostwo pod tym względem. Zdarzenia zdawały się naprawdę przypadkowe, ale tworzące zmasowane wypadki. W tej części sceny "paranormalne" są mega naciągane, a kolejne elementy wypadków przyczynowo skutkowe są naciągane i skrajnie idiotyczne. Scena, w której w dymie wylatują przez kilkadziesiąt sekund samochody na trybuny to jedna z największych durnot jakie widziałem i do tego ta zabijająca opona ? Dno. To już jest parodia, a nie final destination 1,2. Cóż spróbuję to przetrwać jako parodię.
Tu nawet nie chodzi o ilość, ale o jakość. Gdyby jedynka i dwójka były dalej rozwijane nie narzekałbym, a wręcz przeciwnie. Chodzi o to, że kolejne części nie mają sensu i nie łączą się z 1 i 2, a przecież występowały tam kluczowe postaci. Kolejne zdarzenia w kolejnych częściach są bardzo naciągane i wręcz idiotyczne brakuje tej magii, która występowała w pierwszej i drugiej części. Magii tajemnicy i niepewności. Naprawde kiepsko.