Temat potraktowany niezwykle łopatologicznie, a przy tym twórcy potraktowali go po łebkach. Nie chcę gadać na mieszkańców Ameryki północnej, ale...
No i to wszystko gorsze jest od „Kochanic króla”. Począwszy od aktorstwa, scenografii, kostiumów, klimatu, na poziomie emocji (dziwny aforyzm, przyznaję) kończąc.
Porządna robota, ale przereklamowana. Zinnemann nie zawodzi.;-)
6/10
Ojojoj, jakaż interesująca wypowiedź.:D
Samej oceny czepiać się nie będę, bo nie moja sprawa, ale kilka
wątpliwości co do samego tekstu to mam.
- po pierwsze - miałem szczególny problem z dostrzeżeniem tej
łopatologii i "połebkowości"; chociaż wciąż istnieje możliwość, iż
jestem za głupi by zdać sobie sprawę z prostoty filmu.....no, jasne, że
istnieje......
- po drugie - gdzie ci mieszkańcy Ameryki Północnej?; film jest
brytyjski, aktorzy brytyjscy, scenarzysta brytyjski, a reżyser, co
prawda nie brytyjski, tylko austriacki.......ale gdzie ci Jankesi?
- po trzecie - gorsze To od "Kochanic króla"? Serio? Kostiumów i
scenografii to ja sam nie odróżniam, więc może i tak....ale aktorstwo i
klimat? co najmniej kontrowersyjny punkt widzenia.....
- po czwarte - wreszcie; billboardów z filmem to od 43 lat nie
widziałem, spotów telewizyjnych zresztą też, więc z tym
przereklamowaniem.......ale znów, nie jestem ekspertem od reklamy, nie
siedzę w tym temacie, więc coś mogło mi umknąć,
Tyle.
Ach, no i pozdrawiam oczywiście, bo ja tylko tak z ugrzecznionej
kurtuazji głos(no tekst....wiadomo) zabrałem.
Słabo już ten film pamiętam, ale spróbuję:
Po łebkach , np. Papież nie chce dac rozwodu Henrykowi, ale czemu mu nie chce dac? Bo nie i już.
Łopatologia dostrzegłem w momentach mówienia o władzy itp. Oni są najsilniejsi. Najsilniejsi, nasilniejsi...
Zgoda, z Jankesami to mój błąd.:|
Bo ja jestem kontrowersyjny. W "Kochanicach..." poczułem przynajmniej, że oni jakieś tam problemy mają.
Przereklamowany, bo sporo o nim przed obejrzeniem czytałem. Chocby 5/5 gwiazdek w Wyborczej..;-)
Zaraz Zaraz!
Albo mamy pretensję o łopatologię, albo o potraktowanie tematu po łebkach.
1.Film jest trudny bo wymaga wiedzy historycznej, ale również znajomości doktryny Kościoła katolickiego. Wyjaśnianie jej w trakcie filmu (co nie następuje) byłoby ową łopatologią.
2.Jednak niewyjaśnianie historycznych uwarunkowań powodujących konflikt sumienia Morusa (chociaż ja twierdzę że pewnych rzeczy nie trzeba tłumaczyć), nie jest potraktowaniem tematu "po łebkach", ale zwróceniem uwagi widza, nie na płaszczyznę polityczno-teologiczną, ale egzystencjalną. Angielski tytuł "A Man For All Seasons", wiele tłumaczy.
Ale jeśli mimo to autor nie był w stanie dostrzec, że "oni jakieś tam problemy mają". Cóż... Może warto obejrzeć film jeszcze raz.
Zapraszam do przeczytania mojej opinii na temat tego filmu
Pozdrawiam