To jest naprawdę ciężki film. Rozmiar zła, o którym mówi ten film, jest przytłaczający, dlatego tak ciężko na nim wytrzymać. Mało jest filmów, które tak bezwzględnie i konsekwentnie skupiają się na beznadziei. Większą dolinę można zaliczyć chyba tylko po "Kobiecie samotnej" Holland. W "Płomieniu" jest tylko jedna scena, która daje widzowi nadzieję - kiedy Yannis, mąż głównej bohaterki wraca, odbiera dzieci Gogo i Costasowi i widzimy, jak idzie ulicą niosąc najmłodsze w nosidełku z dwójką starszych u boku.