Właśnie obejrzałem ten film i mam uczucie jakby Goslingowi nie chciało się w tym grać. Ruszał się jak wóz z węglem pchany przez flegmatyka, zaprezentował może ze 2-3 miny w całym filmie, przy czym przez 75% filmu paradował z głupawym półuśmieszkiem na twarzy. Rozumiem, że w takim filmie, to on miał głównie za zadanie wyglądać, żeby się "nastki" nim jarały, ale bez przesady - przecież to aż oczy bolały od patrzenia na jego "grę".
Wiem, że facet potrafi zagrać dobre role, więc albo kazano mu tak grać, albo po prostu skasował kasiorę i odwalił manianę, bo mu się nie chciało.
Tez odnioslam podobne wrazenie, jak byla scena z nim, to jakos malo go bylo w tej scenie, byl jakis "wycofany", czy malo zaangazowany. A moze tak mialo byc?
Ogólnie Gosling jest taki w każdym filmie.W Lalaland wypada słabo przy swojej partnerce , w innych filmach to samo.Taki nijaki i jakiś drętwy, może taki jest ? I dziwię się co baby w nim widzą.W tym filmie i tak zagrał nieźle.
Po prostu to jest (współcześnie) przeciętny aktor, a kiedyś był wprost beznadziejny. On nie tyle co nie chciał - po prostu nie umiał.