Zanim powstał film czytałam książkę. Wiele razy, bo strasznie mi się podobała (młody wiek wiele tłumaczy). Film mnie wkurzył od pierwszego wejścia Richarda Attenborough, który zagrał Jacka Hammonda - serdecznego, kochającego dzieci staruszka-ekscentryka, istnego świętego mikołaja. I ten Dino-land z salą kinową w 3D, ja pierdziu... Amerykańska kupa jak chałupa. W książce Hammond przedstawiony był zupełnie inaczej i nie przez to nie było całej tej prymitywnej głupkowatości.
Film może się podobać, ale nie mnie. Dziś spróbowałam wrócić do niego po latach, na spokojnie - nie da rady. Święty mikołaj na ekranie, ja pilot w dłoń i ewakuacja.
Czy ktoś podziela moje odczucia?
Racja, w książce Hammond był kawałem drania, przynajmniej tak go zapamiętałem. Książka jest ciekawsza i akcja o wiele lepsza, jednak robiąc film, zawsze trzeba z czegoś zrezygnowac, skrucic, pominąc, poprzestawiac.
Film mi się mimo wszystko podoba, jednak gdyby zrobiono dokładną adaptację to film wyszedłby w dwóch częsciach, ale byłby bardzo dobry.
W sumie są kolejne części JP, a więc można było zrobić film w 2 częściach i na tym skończyć. Osobiście mam straszne obawy przed seansami następnych części, gdyż myślę, że będzie to średniak, bądź gniot. No, ale trzeba będzie się zmusić i obejrzeć trylogię. Ja książki nie czytałem, ale mimo to film dla mnie tylko dobry. Gdyby nie obsada aktorka na wysokim poziomie, rewelacyjne efekty i dźwięk, plus do tego b. dobra muzyka to film byłby przeciętny, gdyż sam scenariusz taki jest. Czyli w skrócie świetnie zrealizowany film z przeciętnym scenariuszem (tym bardziej, że jest na podstawie książki).
Dodam jeszcze, że z jednej strony się cieszę, że nie czytam książek, na podstawie których kręcą filmy, gdyż znając swój charakter i podejście byłbym zażenowany co drugim filmem:-)
To prawda, ale przyznaję, że bardziej odpowiada mi filmowy Hammond. W książce wszyscy od samego początku czekają tylko na to, aby ukręcić staremu pierdzielowi nosa słowami "a nie mówiłem?". Na ekranie natomiast jest marzycielem, który musi się pogodzić z tym, że jego wizja okazuje się szaleństwem. To mi, generalnie rzecz biorąc, bardziej pasuje do tego całego misterium przygody – choć może przemawiać przeze mnie sentyment.
Myślę że dużą rolę odgrywa to, którą wersją poznamy najpierw :)
Książkę czytałem mając 10 lat czyli już dawno temu, ale jeszcze dzisiaj się o nią postaram żeby sobie przypomnieć.
Filmowa wersja to dzieło kinematografii, które zmieniło moje życie aż po dziś dzień więc złego słowa nie mogę powiedzieć :)
Ten film nie jest wierną adaptacją książki. Książka stała się jedynie szkieletem do zbudowania nowego organizmu. Michael Crichton współtworzył ten nowy organizm i sam wprowadzał niektóre zmiany. Podobny zabieg stosuje się obecnie z Grą o Tron. Tam część historii została zmieniona przez samego G.R.R. Martina. Chciał aby jego dziecko jak najlepiej wyglądało w telewizji i sam je poprawiał pod tym kątem;). Ocenianie Parku Jurajskiego i ogólnie ocenianie każdego filmu pod kątem książki na podstawie, której powstał to duża niesprawiedliwość. Każdy film, czy jest to adaptacja, czy remake jest nowym dziełem i nie można oceniać go na podstawie różnic z pierwotnym dziełem. Obniżenie oceny do 5 z powodu jednej postaci, to dla mnie przesada;). Zwłaszcza, że to jedna z moich ulubionych postaci w tym filmie;). Przecież reszta filmu jest świetna..Ale nie chcę także sugerować niczego, bo jednak szanuję inne zdanie. Każdy może mieć inny gust, a o nich się nie dyskutuje;). Ja po prostu wyraziłem swoje zdanie na ten temat;).
Film patrząc obiektywnie jest w porządku, ale dla mnie nie do oglądania, bo zęby mnie bola i jad zalewa z powodu Hammonda i dino-landu w 4D. Walczyłam z tym, ale niestety przegrałam :). Pozdrawiam!
Tak, wiem co czujesz ;)
Jako iż pierwszy raz Park zobaczyłem pod koniec 1999 roku byłem jeszcze dość młody i książki nie widziałem :P
Przeczytałem ją dopiero tak w 2006-7 i rzeczywiście mnie wiele elementów filmowych wkurzyło :D
Jednak, jak wiadomo nie można KAŻDEGO filmu całkowicie porównywać do książki a jedynie wytykać mu rzeczy których w nim zabrakło, bo gdybym oceniał inaczej Hobbit lub Narnia miałyby 1 za każdą część ;)