Kiedy tylko ujrzałem tę produkcję na ekranie, myślałem sobie: "kurka, przecież nie biorę żadnych używek ani nie piję, a tu mam jakieś powykręcane dziwactwa". Choć raczej nie przepadam za "szalonymi" produkcjami, ten film mi się wyjątkowo spodobał, głównie za ciekawą historię i wizję - choć wymyśloną chyba po blancie, ale całkiem pomysłową.
Ja miałam może ciut łatwiej, bo w domu pędzle i sztalugi na co dzień, to już smoki na suficie nie dziwią aż tak bardzo ;) Ale romans a la Deotyma to raczej nie był.
hehe Pędzle i sztalugi... to tak to się teraz nazywa :D, film zajebisty.
Pozdrawiam :D