Na początku wkręcał się świetny klimat. Później z wiadomych przyczyn zaczęło się sypać. Twórcy musieli lepić jak tylko mogli, co widać niestety. Szkoda, że tak się potoczyło.
z tego co kiedyś czytałam to nie tyle, że twórcy zaczęli lepić co mogli z wiadomych przyczyn, a po śmierci Ledgera ogółem projekt miał trafić do kosza ale któryś ze współtwórców bądź sam reżyser wpadł na pomysł żeby po drugiej stronie lustra postać Heatha została zagrana przez jakiegoś aktora, a później stwierdzili żeby za każdym razem był to inny aktor. wg mnie świetny pomysł i idealnie pasuje do wyimaginowanej otoczki filmu ;)
No ja też doceniam te starania. Film był całkiem niezły. Ale niestety jakby się nie starali, było widać, że niektóre sceny są kombinowane. Dość dawno to oglądałem i nie pamiętam dokładnie, ale był taki fragment, gdzie zabrakło nagranego materiału z Heathem i jakoś tak dziwnie urwała się akcja. Po prostu w pewnym momencie jeden film został zastąpiony drugim o nieco innym klimacie. Nie mam niczego za złe twórcom, bo to nie ich wina, a i tak wpadli na dobry pomysł jak to poskładać do kupy. Zwracam tylko uwagę na odczucia jakie całość wywołała.
a może właśnie takie odczucia ma pozostawić? w sensie - zmarł aktor odgrywający pewną rolę w trakcie kręcenia, więc bez niego film nie będzie miał takiego klimatu. z zamiarem czy bez - dobrze, że się tak stało.
Po obejrzeniu odniosłam bardzo podobne wrażenie. Mimo, że twórcy się starali i - zważając na sytuację - nawet nieźle im to wyszło, to jednak momentami można odczuć chaos wywołany nagłym brakiem Ledgera /był to bodajże moment, kiedy rolę Tony'ego przejmuje Jude Law/. Szkoda, ale i tak wielki plus dla twórców za starania.