Dokładnie tak. Właśnie najbardziej te dwie sceny, które wymieniłeś, wybiły mnie z rytmu. Pierwsza z tym sprzątaczem, który nie przejmuje się paleniem papierosów. Czym on zawinił? Czy odmawiając sobie tej "przyjemności", cieszyłby się życiem, tak jak tego chciał Jigsaw? Zwykły człowiek, który prawdopodobnie nikomu krzywdy nie zrobił, a zginął w tak okrutny sposób. Cały ten sposób wybierania ofiar jest popsuty, bo równie dobrze można byłoby przypadkowe osoby z ulicy porywać. Śmiech na sali.

Druga scena, to właśnie ten moment, gdy już prawie rozszyfrowali kasetę. Potrafię zrozumieć, że pewności nie mieli, ale było widać, że od jakiegoś czasu go podejrzewają, a dali się zaskoczyć w tak oczywisty sposób... W ogóle, to co to miało być za miejsce? Jeden technik i tyle? Nikt strzałów nie słyszał, nikt się tym nie zainteresował. Nikt nie miał nawet pojęcia, że tam pojechali. Czego oni się spodziewali? Że jak już ich przypuszczenia się sprawdzą, to Hoffman potulnie się przyzna i podda? Ech...

Już nawet nie chciałem wspominać o całokształcie działań Hoffmana i Amandy, ale jednak sobie na to pozwolę. Już nawet wykluczę John'a, zakładając, że po prostu jest geniuszem i potrafił to wszystko stworzyć tip-top. Natomiast tamta dwójka, to jest dla mnie jakiś dowcip. Ćpunka i policjant? Nawet przyjmując, że były szkoleni przez John'a, to się po prostu nie trzyma kupy, by to wszystko tak sprawnie robili. Co prawda filmy oglądałem już jakiś czas temu, więc coś może mi umykać, ale póki co, śmieszy mnie, że to w ogóle funkcjonowało tak długo.

Ja nie rozumiem dlaczego oni w ogóle podejrzewali Strama. Wiem, że znaleźli jego telefon i odciski palców, ale dlaczego Stram miałby chcieć się zemścić w V części na człowieku, który zabił siostrę HOFFMANA? Szczerze mówiąc myślę, że nawet sam Jigsaw nie zainteresowałby się Sethem.

Zawsze mnie śmieszy, jak ktoś w ten sposób przyjmuje dowody za niepodważalne i w ogóle nie bierze pod uwagę, że to jest bez sensu. W takich filmach czasem znajduje się jedna osoba, która ma chociaż trochę oleju w głowie i zastanawia się jak to możliwe i że coś tu się kupy nie trzyma, ale to i tak jest komiczne. Nie wiem czy reżyser chce na siłę pokazać, że większość policjantów (akurat w tym przypadku, ale równie dobrze mogą to być zwykli obywatele) to debile?

Zwykle staram się traktować takie rzeczy z przymrużeniem oka, bo w naprawdę dużej ilości filmów są jakieś błędy logiczne, czy jak to inaczej nazwać. No, ale czasem po prostu słabo mi się robi, jak widzę w filmach takie głupoty. Są ludzie, którym to nie przeszkadza i potrafią się cieszyć filmem w pełni, i chwała im za to, ale smutne jest to ile ludzi w ogóle nie zauważa takich rzeczy i łykają wszystko jak młode pelikany. Zero wątpliwości, jak ci policjanci.