Matematyk jadący na srogich pigułach, mieszkający w syfie i krzyczący w łazience kiereszuje sobie głowę wiertarką.
Co ma być w tym odkrywczego lub porywającego?
No i jeszcze kwestia techniczna, cofnięcie się kina pół wieku wstecz.
Niby to tylko 80 minut, ale myślałem, że uschnę z nudów.