Przeczytalam ,,Pianiste" majac lat 13, film zobaczylam rok pozniej. Czytajac zapis wspomnien Pana Szpilmana czulam jedno, strach, zupelnie jakbym byla w gettcie. Z kazda kartka lek, niepewnosc oraz ,,udalo sie, zyje!"byl coraz wieksze. Calá ksiazke wchlonelam na jednym wdechu. W Filmie tego zabraklo, kreakcja Brodego zostawila wiele do zyczenia. Widzialam faceta, ktory jako wspanialy arysta zada uratowania, a sam jest nieporadny. Moim zdaniem aktor dostal Oscara za sam temat filmu.
Sam film jest , zbyt czysty.