Dla mnie ten film to porażka, jedynie ta ścieżka dźwiękowa zrobiła na mnie wrażenie ale cała reszta, nie
spodziewałem się fajnych efektów czy czegoś w tym rodzaju ale ten film nie ma żadnej akcji, wiem niektórym
się to podoba ale nie mnie. Przeraża mnie tak wysoka ocena tego filmu, w tym filmie chodzi o to żeby
samemu sobie dopowiadać co się stało, równie dobrze mogę w ogóle go nie oglądać i sobie wszystko
wyobrazić...
Znalazłem tutaj na forum bardzo dobry fragment,który Ci przytoczę.
"Jeden z pierwszych filmów, który wprowadził na ekrany światowe kinematografię australijską; delikatne w wyrazie zdjęcia podkreślające urok młodości na tle pomysłowo zaprojektowanych pompatycznych wnętrz współgrają z prostą muzyką (partie solowe fletu i fortepianu); mistrzowska kompozycja dramatyczna (wielowarstwowa zagadka) ".
Po co mi to przytoczyłeś ?
To nie Twoje zdanie to po co je przytaczasz? Nie masz swojego ? Ja swoje wyraziłem i tyle. Mistrzowska kompozycja dramatyczna LOL. Prędzej można usnąć niż doszukiwać się mistrzowskiego dramatu.
Film to jedne wielkie flaki z olejem. Nic się nie dzieje, a akcja nie wciąga. Jedyne pytanie pojawiające się w filmie to "gdzie się podziały i co stało się z tymi dziewczynami?".
Nigdy nie jadłem flaków z olejem. Film nie jest dla każdego, tak jak i flaki - jestem wegetarianinem.
No i taki to film właśnie,gdzie one się podziały??Hmm?:) Właśnie na tym polega cały kunszt tego filmu...+genialna muzyka:)
Co widzę w tym filmie? Wielokrotną metaforę. Sprawa kryminalna jest najmniej istotna, ja pomijam. Pierwsza warstwa to dojrzewanie, kobiecość, seks. Można film traktować jako metaforę kobiecości. Druga warstwa to zjawisko paranormalne. Tak też można interpretować ten film. Trzecia warstwa to boskość, metafizyka. I ostatnia warstwa: filozofia czyli byt i poznanie. Dobrze to ujęłaś: w tym filmie chodzi o to, żeby sobie wyobrazić, dopowiedzieć, zinterpretować. O to chodzi w wielkiej literaturze, sztuce, poezji.
Nic takiego ta mnie zauważyłem. Może po kolejnym seansie ze środkami halucynogennymi coś w nim okryję.
Moim zdaniem szkoda neuronów na takie eksperymenty, lepiej sobie włącz "Życie Adeli", a ten film odpuść. Tak samo może też zadziałać "Sills Maria", zwolennikom "Pikniku" polecam więc ten francuski obraz.
Po wielu latach od pierwszego oglądania "Pikniku" gdzieś w telewizorze niedawno włączyłam sobie dvd dołączone do jakiegoś czasopisma. Jakież było moje zdziwienie, że film się bardziej zestarzał niż ja i już nie wciąga, nie zachwyca, a muzyka i gra aktorska, jako jedyne wychodzą jeszcze z tego obronną ręką. Dziś znam zarówno historię opowiedzianą w książce w całości oraz to, że jest wymysłem literackim i nigdy się nie zdarzyła. W moim przypadku, właśnie ten element metafizycznej prawdziwości zdarzeń najbardziej mnie kiedyś w tym obrazie pociągał. Tajemnica została rozwikłana i czar prysł, na wyobraźnię moją przestało to działać. ALe kiedyś, kiedyś dałabym się za "Piknik..." pokroić.
Pierwszy raz widziałem ten film 30 lat temu i nie widziałem w nim zjawisk paranormalnych, metafor kobiecości ani jakichkolwiek innych metafor. Od tego czasu podchodziłem kilkukrotnie i to z dobrą wolą pod to "dzieło" i nic nowego w nim nie zobaczyłem oprócz totalnej nudy i dłużyzny. Wydaje mi się że film wyłącznie działa na egzaltowane młode dziewice.
Życie Adeli odpuszczam sobie z zasady. Pederastyczna propaganda nawet ubrana sentymentalne historie mnie obrzydza.