Cały potencjał "Piotrowsky'ego" został położony na łopatki, niczym główna postać dziesiątki razy na ringu.
Biorąc pod uwagę naprawdę świetne, przemyślane zdjęcia oraz światło - film mógłby osiągnąć wiele. Jednak to, co osławiony William Blake (niepotrafiący podpisać się własnym nazwiskiem pod montażem owego filmu) zrobił z tą produkcją to jakiś koszmar. Robiła to ewidentnie osoba niedoświadczona w montażu, nieznająca pojęcia "przebitki", korzystająca z całych ujęć wraz ze szwenkami kamery, rzucając na prawo i lewo dziurami oraz niezsynchronizowanym dźwiękiem.
Nie trzeba znać osób, które włożyły swoje siły i doświadczenie w produkcje zdjęć do "Piotrowsky'ego", aby widzieć ich zażenowane miny na wczorajszej premierze. Aż dziw, że do niej doszło i reżyser nie miał na tyle odwagi, aby ją odwołać, bo obejrzeniu tego skleconego utworu (jeżeli w ogóle go obejrzał).
Wielka, wielka szkoda.