A dla mnie ta scena jest trochę śmieszna :) Tak potężny okręt (galeon wojenny..?) miał spore szanse z dwoma mniejszymi. Nie chcę uchodzić za eksperta, ale podejrzewam, że miał większą liczbę dział i siłę ognia, niż Perła i Holender razem wzięte.

Moja ulubiona scena w tym filmie. Ma w sobie coś, co ściska za serce. Aż miło, że ktoś oprócz mnie ją zauważył.

Powiedz mi typie, co w tym filmie jest takiego, że dałeś dyche?

Wiesz, Beckett był zaskoczony obrotem spraw. To pokazuje jakim był też kapitanem, dowódcą, bo przecież nie wydał żadnego rozkazu, w tym swoim otępieniu i marazmie kończy żywot. Od dłuższego czasu los mu sprzyjał, miał w garści całe morza i oceany, a tu nagle taki cios.

Może masz rację,w sumie to teraz ma sens ale gdy pierwszy raz to widziałem było dla mnie żenujące ,strasznie mi się to nie podobało

To był w końcu "tylko interes"

Scena świetnie nakręcona, ale z drugiej strony to wszystko jest idiotyczne, bo poza głównym okrętem we wrogiej piratom flocie było chyba kilkaset innych okrętów, Ci piraci nie mieli szans, mieli raptem kilka jednostek.

Ale mieli Latający Holender, który był niemożliwy do zatopienia

Skoro był niemożliwy do zatopienia to Beckett i cała jego flota powinni się od razu poddać bo nawet mając kilkaset okrętów nie mieliby szans. A oni się poddali jak rozwalili okręt Becketta tak jakby ten jeden okręt był jakiś decydujący a tych kilkaset z tyłu nie miało żadnych armat

Beckett myślał, że Holender jest wciąż po jego stronie, nie widział zmiany kapitana. Widać wyraźnie moment, w którym uświadomił sobie co się właśnie dzieje.
Całą akcją dowodził Beckett, więc po zatopieniu najważniejszego statku być może nie wiedzieli co mają dalej zrobić.