Słyszałem opinie ludzi, którzy po seansie twierdzili, że bardziej byli za Salazarem niż za Sparrowem i jego kompanią. Czemu? Bo nie robił nic złego - zabijał piratów. Fakt, nie mieli uczciwego procesu ale to byli PIRACI. Raczej jak ktoś płynie na pirackim statku to nie jest niewiniątkiem. Wiadomo, w filmie piraci są pokazani zazwyczaj pozytywnie, kolorowo. Ale nie każdy pirat to Jack Sparrow czy członek jego załogi. Większość z nich to były szumowiny, którzy rabowali, gwałcili i zabijałli niewinnych ludzi. Salazar jako wojskowy spełniał swój obowiązek by chronić obywateli od takich takich sytuacji. A scena z pirackimi rozbitkami, których kazał rozstrzelać w wodzie zamiast wyciągnąć? Piraci by też nie mieli litości. Tym bardziej, że jako wojskowy wiedział, że z takimi trzeba twardą ręką.
Mi było żal na końcu Salazara czy jego ekipy, która tylko wykonywała rozkazy by potem "umrzeć" w filmie 2 razy.
Może to moje czepianie się na siłę (Disneyowska wizja) ale trochę mi to nie pasuje.