O co jest oskarżona Beata? na koncu filmu Beata odpowiada przed sądem i grozi jej 15 lat, ale Bartek zmienia zeznania i sam zostaje obciązony. O co chodziło?
Wydaje mi się że o próbę morderstwa swoich dzieci. Przecież podała im tabletki przed dworcem, a sama potem próbowała popełnić samobójstwo.
hmm sądzilam, że przegapiłam jakąś scene, gdzie było jasno o tym powiedziane. Dzieki:)
Jej, to musiała powiedzieć "dzieci, weździe te leki, to Was zabije" żebyś zrozumiała? ...
próbę morderstwa? nie za bardzo kojarzę takie fakty, 15 lat raczej za tyle się nie dostaje, bardziej za morderstwo na tej cnotce o kanadyjskich korzeniach
Beata oskarżona była o próbę zabójstwa swoich synów, natomiast nie wiem za co oskarżono Bartka - z punktu widzenia prawnego oczywiście, bo rozpatrując to czysto życiowo dla mnie jest jasna jego wina. może mógłby to ktoś wyjaśnić?
Bartek może dostać 2 lata więzienia w zawieszeniu za składanie fałszywych zeznań - tak sądzę.
Bartek odwołał w pewnym momencie swoje zeznania. Podejrzewam, że na początku złożył fałszywe zeznania całkowicie obciązające Beatę, jeśli chodzi o rozwód, bo Beata była już w takim stanie, że wszystko można było jej wcisnąć - ta kobieta by się nie broniła tak jak nie potrafiła się bronić przez cały film. Potem, kiedy spojrzał na nią w sądzie, prawdopodobnie dotarło do niego do jakiego stanu ją doprowadził i co zrobił tej kobiecie - zdecydował się więc cofnąć zeznania i przyznać sądowi, że on jest winny temu rozwodowi, ponieważ zdradził żonę, uderzył i zostawił - tym samym doprowadzając ją do próby samobójczej. Sądzę, że to o to chodzi.
Ona odpowiadała za zabójstwo, On może za współudział. Ogólnie bardzo pouczający film, jak w życiu nie nalezy postępować z drugim człowiekiem.
Bartek może dostać w najlepszym wypadku 2 lata w zawiasach za składanie fałszywych zeznań - tak sądzę ;). Film super - chociaż bardzo dramatyczny. Bartek mężczyzną okazał się tylko jeden raz - gdy odwołał wcześniejsze zeznania. Przez cały czas trwania małżeństwa zachowywał się tak jakby matka była dla niego ważniejsza od żony. Szkoda, że Witek tak słabo mu przyłożył na korytarzu sądowym...
Witek, taki sam dobry jak i siostra ze szwagrem.. nie zauważyłeś tego? wielki mi bohater. Trzeba było pomóc dziewczynie wcześniej, był czas..
A może bardziej o tym, jak człowiek nie powinien się zachowywać, żeby dać siebie tak traktować? ;)
Bartek za składanie fałszywych zeznań. Sam się przyznał, że w prokuraturze kłamał.
Za składanie fałszywych zeznań? Niby w jakiej sprawie? Moim zdaniem, ruszyło go wreszcie sumienie i przyznał się do znęcania się (psychicznego i fizycznego) nad żoną. Dlatego Witek pobił go na korytarzu - podkochiwał się w Beacie i nie mógł uwierzyć, że jej własny mąż ją skrzywdził. No i dołączam się do pytania - jaki był akt oskarżenia wobec Beaty? Przecież wyraźnie w następnej scenie (po podcięciu żył na dworcu) widać, że dzieci mają się dobrze, są całe i zdrowe i jeden z nich rozmawia, w szkole, z ojcem - Bartkiem.
Owszem Bartka ruszyło sumienie i przyznał się na końcu że znęcał się nad Beatą i że doprowadził ją do próby samobójstwa rozszerzonego tak na to jest paragraf w prawie. Dzieci uśpiła tabletkami by nie widziały jak sobie podcina żyły by nie cierpiały. Niestety u nas takie chore prawo, że zamiast pomóc jej psychiatrycznie to od razu do więzienia. A od próby samobójczej matki do rozmowy Dawida z Bartkiem minęło parę miesięcy patrz zmiana pór roku.
Czyli mam rozumieć, że sąd postawił Beacie zarzuty za to, że chciała popełnić samobójstwo przy dzieciach, tak? :) Akurat tego momentu w filmie nie zrozumiałem - za co dokładnie oskarżono Beatę.
Niby za zabójstwo dzieci skoro trafiły do szpitala nieprzytomne od leków to dla sądu dowody są. W książce tak ta scena jest drastyczniej opisana tam Beata podcina żyły chłopcom na szyi. Oficjalnie skończyło się na tabletkach.Dla mnie powinni skierować ją na leczenie a nie do więzienia.
No to teraz rozumiem, z tym że albo przegapiłem ten fakt, kiedy dzieci są nieprzytomne od leków w szpitalu albo po prostu tego nie pokazano w filmie. No chyba, że ta scena to ta, w której Bartek przychodzi po swoich synów i rozmawia z jednym z nich. Z tym, że myślałem, że to dzieje się w szkole, a nie przed szpitalem. Trochę zabrakło mi tu jaśniejszego wyjaśnienia tej całej sprawy z oskarżeniem, "samobójstwem" i wszystkimi innymi następstwami tego wątku. Niemniej jednak, dzięki za wyjaśnienie. ;)
Przecież jest scena, w której Bartek z matką siedzą w szpitalu, bo wcześniej zadzwonili do niej, żeby przyjechała, pytali czy to jej wnuki... Dla mnie jasnym jest, że sprawa Beaty dotyczy próby morderstwa dzieci. Nie rozumiem tylko dlaczego (nawet początkowo, bo wiadomo, że po zeznaniach Bartka sprawa zostanie umorzona) nie wzięto pod uwagę jej ewidentnie tragicznego stanu psychicznego?
Mnie się wydawało, że ona próbowała otruć te dzieci. Próba zabójstwa. Innego wytłumaczenia nie widać. Owszem, potem dzieci były pokazywane, ale już po scenach w szpitalu, kiedy Bartek i Teresa czekali na lekarza. Być może wtedy ratowano Beatę i przeprowadzano płukanie żołądka na jej dzieciach. Zresztą widać to było po reakcji Teresy - nie wydaje mi się, żeby aż tak rozpaczała po Beacie. Ostatecznie nawet jej nie lubiła - owszem, kiedy Beata dotarła już do skraju, próbowała jej pomoc, jak pewnie większość ludzi, ale większych uczuć do niej nie przejawiała. Potem zresztą, kiedy powiedziano jej, że Beata może dostać piętnaście lat, skwitowała to: "Trudno, takie jest prawo". Dla mnie jasne, że Beata usiłowała otruć swoje dzieci, a sama podcięła sobie żyły.
Przecież na rozprawie wstał i powiedział, że chce odwołać to co powiedział w prokuraturze. Jak sąd zapytał dlaczego, to odpowiedział "Bo kłamałem". Więc chyba to podchodzi pod składanie fałszywych zeznań?
Bartek najpierw się wypierał się wszystkiego w prokuraturze począwszy od zdrady aż po pytania o bicie żony dlatego na końcu powiedział że mówił nieprawdę przyznał się że doprowadził Beatę do próby samobójczej tym że ją zostawił i znęcał się nad nią psychicznie i fizycznie. Czytałam książkę " Plac Zbawiciela" autorstwa reżyserów Joanny Kos- Krauze i Krzysztofa Krauze i tam dokładnie było opisane( przesłuchania świadków)
No właśnie o to mi chodziło. Za samo składanie fałszywych zeznań nie dostałby od Witka po pysku. ;) A i jego matka przed sądem by tak nie rozpaczała i nie groziłaby mu tylko za to kara pozbawienia wolności.
Tak, ale ktoś zadał pytanie za co on był oskarżony, a nie za co dostał po pysku :)
Ale to się ze sobą wiąże. ;) Nie dostaje się po pysku za składanie fałszywych zeznań, przynajmniej w tym filmie kompletnie nie było ku temu powodu. ;) Ale już za znęcanie się nad żoną - a i owszem, za to się należało. Bartek się przyznał do wszystkich krzywd, jakie wyrządził żonie, po tym, gdy próbowała zabić siebie i dzieci. "Mądry Polak po szkodzie" - tak stare, a tak aktualne. :)
Dostał po pysku od tego dużego, bo oni (on i Beata) byli kiedyś razem. Można to wywnioskować z tej sceny jak rozmawiają tam na wsi, o domie itd. Było tak niezręcznie. Dowiedział się o tym i wkurzył się, jak mógł ją tak potraktować ten ch**j. A byli ze sobą za czasów LO, wg mnie :)
A o co był oskarżony ten rudy no to chyba było jasno powiedziane przez jego samego "mówiłem nieprawdę" czy coś tam
O związku Witka i Beaty pisałem już wyżej, także nie jest to coś, czego nie zrozumiałem. ;)
ja po scenie rozmowy, doszłam do wniosku że Witek jest bratem beaty, i on i druga siostra ustawili się a Beata że miastowa to niech radzi sobie sama, i wykolegowali ją z majątku. ale to bez znaczenia, bo jak wyżej pisałam żaden z niego bohater, nie pomógł jak był czas..
Witek to jej były chłopak ze wsi. On się w niej kochał cały czas, nie założył rodziny bo myślał ,że Beata wróci do niego. Nie pomógł bo nie wiedział nic o jej problemach, bo Beata nikomu się nie zwierzała a siostra też obcym się nie spowiadała. W sądzie dopiero całej prawdy się dowiedział i dlatego uderzył Bartka.
Świadek składający fałszywe zeznania może zostać oskarżony o popełnienie występku, zagrożonego karą pozbawienia wolności do lat trzech. Osoba zeznająca w charakterze świadka przed złożeniem zeznania zostaje poinformowana o odpowiedzialności karnej za składanie fałszywych zeznań.
A recepta jest taka prosta... obiecywałeś/aś komuś wierność aż po grób... to się tego trzymaj. Kredyty, kredytami ale od tej zdrady zaczął się prawdziwy rozpad rodziny i całej katastrofy.
I ile mniej byloby dramatow gdyby ludzie trzymali sie tej zlotej zasady, moja znajoma mowi zawsze-widzialy galy co braly. Problem jest tylko jesli ktos albo z motylkami w brzuchu nie potrafi trzezwo spojrzec na druga osobe, albo robi to z mysla ze po slubie jakos to bedzie, albo z wyrachowania i premedytacji dazy do slubu. Wg mnie kochac mozna tylko i wylacznie sercem przy pomocy glowy. Czyli zakochanie to proces w ktorym udzial bierze tylko serce, milosc to praca wspolna serca z rozumem. Dramat zaczyna sie wtedy jesli jedna strona z cala odpowiedzialnoscia-ze to na zawsze, do grobowej deski- slubuje a ta druga strona lekko podchodzi do tego ( wg mnie najwazniejszej sprawy w zyciu jaka jest wybor towarzysza zycia) wychodzac z zalozenia: tego kwiata jest pol swiata, dzis ta a jutro inna, przeciez zycie ma sie tylko jedno i trza szczescia znowu szukac. Ech zycie...