Powszechnie przyjęta opinia głosi: to najgorszy film wszechczasów, ale w swej nieporadności uroczy. Tak zły, że aż śmieszny. Klasyk kina klasy B, który koniecznie trzeba obejrzeć.

Co ciekawe, film okazał się wcale nie taki zły! Możliwe, że stwierdzam tak, ponieważ nastawiona byłam na totalne dno, ale jednak fabułę to-to ma, przekaz jakiś też. Ogląda się przyjemnie.

Jeśli chodzi o śmieszne sceny, wielu rzeczy, o których czytałam, nawet nie zauważyłam, mimo że starałam się przyglądać uważnie. Na przykład wszechobecnych ponoć linek przy statkach kosmicznych - jakość nagrania była tak kiepska, że w niektórych scenach w ogóle nic nie było widać, a już zwłaszcza linek.

Jeśli chodzi o śmieszne aspekty, to kilka mnie rozwaliło. Za PRAWIE KAŻDYM razem, kiedy akcja zmieniała miejsce, pokazywane były statki UFO! (serio, jakiś miliard scen z nimi, jakby widz jeszcze za mało się napatrzył) Zaś bohaterowie atakowani przez zombiaki reagowali z dużym opóźnieniem, w ogóle nie próbując uciekać, mieli też podłożone wyjątkowo niepasujące okrzyki przerażenia.

Mimo wszystko, film ma sensowną fabułę i nie zasługuje na miano najgorszego w historii kina ;)

Po obejrzeniu filmu "Ed Wood", który zwabił tutaj wiele osób - mnie również - można zwrócić uwagę na parę rzeczy. Np. scena z wychodzącym z grobu Torem Johnsonem rzeczywiście wygląda na uciętą (w "Ed Woodzie" Tim Burton dorobił tutaj historyjkę, że aktor "utknął" w grobie i potrzebował pomocy ekipy, żeby się wydostać). Również zakrywanie twarzy przez aktora udającego Belę Lugosi - zmarłego w trakcie produkcji - bezcenne.