Twórcom filmu należy się serdeczny uścisk dłoni za dobry pomysł i kilkanaście kopniaków w tyłek za jego zmarnowanie.
Oryginalność filmu kończy się zresztą na pomyśle, dalsza część to przeraźliwie nudny i nieśmieszny popis braku wyobraźni na zainteresowanie widza. Mdłe to strasznie, patetyczne, miejscami wręcz nieznośne i do bólu schematyczne.
Co prawda stylizacja na lata 50 okazała się całkiem udanym zabiegiem, a scena z robotem udającego Gene’a Kelly’ego z „Deszczowej piosenki” całkiem zabawna, ale to tylko smaczne rodzynki w spleśniałym cieście. Konsumpcji nie polecam…
Moja ocena - 2/10
Podzielam twoje zdanie. Jco prawda ostatni raz oglądałem ten film jako dzieciak w roku w którym napisałeś tą wypowiedź, ale już wtedy wiedziałem że ten film jest jakiś taki śmieszny na siłę.
Nie miło wspominam "pierwszy kontakt", makarenę, sceny z udziałem pieska-ksenomorfa, no i oczywiście zwieńczenie tego całego cringe-festu, czyli scena gdzie astronauta Chuck (o ile dobrze pamiętam) zszedł ze stołu operacyjnego (nie no naprawdę, co taka debilna scena robi w filmie dla dzieci!? Brak mi słów by to dalej komentować...)