Jako komedia - nie śmieszy lecz boli. Akcja wlecze się wręcz niemiłosiernie a bohaterowie chodzą to tu, to tam, jak banda lemingów ze starej gry komputerowej. Żarty - lotów jaskółczych. W ciekawy jednak sposób pokazali konsumpcjonizm powojennej Francji- bloki, samochody (korki jak u Godarda) i domy towarowe, pełne niepotrzebnych produktów (odkurzacz z reflektorem). Tylko pomyśleć, że rok później takie sklepy by już płonęły, niszczone przez rozpieszczonych rewolucjonistów. W trakcie restauracyjnej połowy filmu spokojnie można przyciąć komara - nic się nie dzieje. W nosie mam Pana Hulot, film nadaje się jedynie jako pocztówka z Francji 1967 roku. Plastikowe płaszcze - to już nie wróci ;-(
umiem sklecić, ale takie durnoctwa napisałeś, że głowa boli np. ...W ciekawy jednak sposób pokazali konsumpcjonizm powojennej Francji...
Z całym szacunkiem - jesteś durniem, pytanie czy uleczalnym?
Mniej lub bardziej popieram to zdanie. Sama koncepcja filmu może i ciekawa, lubię takie klimaty, pod warunkiem że to trwa chwilę... Każdy ma prawo odbierać film inaczej, może dla niektórych jest cały czas ciekawy, nie nudzi. Może i tak. W takim razie jestem pełen podziwu, chociaż nie wiem czy jest to pochlebne.
Pytanie, czy absurd, nawet ten najbardziej wysmakowany, na najwyższym poziomie (pytanie czy w tym filmie stoi na takim poziomie?) jest na tyle interesujący, by zajmować widza przez 2 godziny? Z pewnością klimat i zdjęcia wiele tu dodają in plus ale czy to wystarczy? Zależy komu. Wiekszości raczej nie.
widziałeś nie lubię poniedziałku? też nie ma sensu, fabuły i puenty, ale śmieszy, ten trochę mniej, można go nazwać nudnym ale nie złym