W większości zgadzam się z opinią. Początkowo film wydał mi się nawet nudnawy. Ten nieproszony gość niby wprowadzał jakieś zamieszanie, ale dopóki nie wyszedł na jaw prawdziwy powód jego pojawienia się na weselu, nie zanosiło się na jakiś ogromny dramat. Później akcja się bardzo ciekawie rozwinęła, ale zabrakło wg mnie budowania napięcia. Odnoszę wrażenie, że najpierw nie dzieje się nic, a później widz dostaje obuchem w łeb. Ale mimo wszystko bardzo ciekawy film, faktycznie można się zaznajomić z elementami czeskiej kultury, główny problem filmu daje do myślenia, na ile faktycznie znamy bliskie nam osoby i czy wiemy do czego są zdolni. I może faktycznie "małżeństwo powinno się odnawiać co 5 lat jak prawo jazdy".

Zgadzam się z Tobą w zupełności.Smutny ale prawdziwy film.

Również się zgadzam. Obrazy z tego filmu ciągle do mnie wracają, więc to nie jest z pewnością film z kategorii: obejrzę i zapomnę. Genialny w swej prostocie... Ludzie sami w sobie są tak pokręceni, że nie ma sensu jeszcze dodatkowo czegoś sztucznie dogrywać i pompować.

Uważam też, że od samego początku kamera była prowadzona tak, że wyczuwało się coś dziwnego. I już zaraz po pojawieniu się tego czarnego Alesia atmosfera gęstniała z każdą chwilą coraz bardziej w absurdzie tego człowieka, jego pewności siebie i dziwnym szaleństwie. Albo może ja szybko zaabsorbowałam te emocje... W każdym razie koniec był wisienką na torcie!

Nie uważam, że Hrebejk dopiero bierze się za poważne tematy (w końcu "Musimy sobie pomagać" to Holocaust). Zmienia raczej ton swoich filmów i jest to mocno widoczne.

Żółwik 7/10!!!