Ten film definitywnie podtrzymuje moją opinię na temat polskiego kina w stylu "komedii romantycznych" silącego się desperacko na kino obyczajowe. Już samo nazwisko Zakościelnego powinno mnie odstraszyć. Obejrzałam, bo w repertuarze świąteczno- Bożonarodzeniowym film emitowano akurat w telewizji. Nie wytrwałam do końca. I dobrze, bo powinnam udławić się barszczem, albo podciąć sobie żyły ościami od karpia.