Przeczytałam książkę "Pod Mocnym Aniołem" dobrych kilka lat temu, dlatego byłam bardzo ciekawa, jakie wrażenie zrobi na mnie film. Zrobił nie-najlepsze. Dlaczego? SPOJLER. O ile mnie pamięć nie myli... w książce, ta scena, kiedy wszyscy wymieniają dlaczego piją (Piję od kiedy Polak został papieżem, piłem, gdy nasi wygrywali i gdy przegrywali itd) miała puentę, coś, co próbowano uświadomić alkoholikom, mianowicie: "Pijesz, bo pijesz". Nie ma żadnego "ale" czy "ponieważ, coś tam". "Pijesz, bo pijesz" i kropka, i od tego zaczynało się terapię, od uświadomienia sobie tego, a w filmie tego po prostu zabrakło, zrobiono z tego nawet śmieszną i zabawną scenę, jak na dramat. Ciężki film, ale mógłby być lepszy. Co wyszło? Owszem, obraz upadania i wstawania z niedopowiedzeniem, i bez najważniejszego. Czasami, wróć, często, aż niesmaczny.