Wóda, wóda, wóda, czyli obsesji Smarzowskiego ciąg dalszy
Niestety film Smarzowskiego jest beznadziejny. Beznadziejny z uwagi na przesłanie i beznadziejny, jako dzieło. W "Pod Mocnym aniołem" reżyser bazuje na swojej obsesji rozumienia picia alkoholu, jako wyłącznie ostatecznego upodlenia człowieka, tylko tyle, że tym razem picie to temat podstawowy filmu, a właściwie nie picie tylko alkohol sam w sobie. Tak, Smarzowski zrobił film nie o piciu tylko o substancji C2H5OH. Ludzie w jego filmie się nie liczą, są bezwolnymi, zaplutymi, zarzyganymi, zas... ymi kukiełkami w szponach wódy, nie, wcale nie przesadzam; wymiotowanie gdzie popadnie - także na ołtarzu podczas Pasterki w kościele - (Braciak, jako ksiądz), defekacja w łóżku i na przystanku, oddawanie moczu przez nogawkę itp. to obrazki, którymi Smarzowski raczy nas co parę minut. Chciał być naturalistyczny, a stał się turpistyczny i odrażający; jego obraz pokazuje ohydę picia, jako ostatecznego ubabrania się w brudzie (dosłownym). I co otrzymujemy? Otóż film przeładowany takimi efektami i zmontowany "po smarzowsku" jednak dłuży się niemiłosiernie, po pól godzinie miałam wrażenie,że oglądam go o wiele dłużej i nabrałam ochoty wyłączyć. Cały czas miałam wrażenie dystansu wobec filmu. Miotanie się głównego bohatera i ludzi go otaczających nic mnie nie obchodziło; a powinno, bo temat mocny (jak, nomen omen, tytułowy Anioł). Co najgorsze, właściwie już po 15 minutach wiedziałam, że tym razem Smarzowski mnie nie kupił. Nie mogłam uwierzyć w postacie na ekranie i tak zostało już do końca; trudno mówić też o współczuciu dla głównego bohatera, czy innych postaci, bo przy przyjętym sposobie montażu (wymieszanie czasu i przestrzeni) być może dostajemy obraz "z głowy" alkoholika, ale nie udało się utrzymać konsekwentnie jakiejś spójnej narracji, która przytrzymałaby naszą uwagę. Ma się raczej wrażenie, że to jeden wielki film oświatowo - antyalkoholowy pocięty na milion ujęć, z których każde tak podobało się reżyserowi, że nie mógł z niczego zrezygnować. W konsekwencji takiego zabiegu w zasadzie żaden aktor (a było tych znanych aktorów sporo) nie był w stanie stworzyć jakiejś spójnej, sensownej kreacji. Więckiewicz, w roli głównej, jest przede wszystkim Więckiewiczem, a nie głównym bohaterem - Jerzym. Aż przypomina się lekcja polskiego z "Ferdydurke", powinno wzruszać, a nie wzrusza. Na specjalne wyróżnienie zasługuje moim zdaniem Andrzej Grabowski, któremu jakimś cudem Smarzowski pozwolił pograć i nie "poszatkował" go zanadto. Grabowski w podwójnej roli lekarza wypada świetnie i wiarygodnie. Pamiętacie "Żółty szalik"? (też wg Pilcha); w tym skromnym filmie telewizyjnym postać głównego bohatera (Gajos) jest znacznie bardziej przejmująca i wiarygodna w swoim uzależnieniu niż wszyscy nieustannie wydzielający ekskrementy i rozmaite płyny fizjologiczne bohaterowie Smarzowskiego, walący się mordą na chodnik. Jak to się stało, że oglądając inne filmy Smarzowskiego widz wierzył, że bohaterowie piją wódkę, a oglądając „Pod mocnym aniołem", cały czas mamy wrażenie, że to woda. "Pod mocnym aniołem" to film, w którym, reżyser się zatracił (tak jak postacie filmu w wódzie). Smarzowski Zatracił się w swojej widocznej we wszystkich filmach obsesji (anty?)alkoholowej, zatracił się w swoim, dotąd działającym bezbłędnie, języku filmowym (specyficzny montaż, zdjęcia i ujęcia z ręki, muzyka M. Trzaski), a człowiek zatracony przestaje rozumować z zimną konsekwencją, której dotąd Smarzowskiemu nie brakowało. Można odnieść wrażenie, że Smarzowski zachłysnął się oparami, ale nie alkoholu, tylko oparami sławy i za bardzo uwierzył w "smarzowskie" kino. Nowy obraz Smarzowskiego to kino słabe i, co dla tego reżysera nietypowe, dystansujące widza zarówno od postaci jak i całej historii, także w dużej mierze za sprawą fizjologicznej ohydy ziejącej z ekranu. Może po prostu Smarzowski zabrnął za daleko w gmeraniu w mrocznych stanach świadomości, dodajmy - własnej świadomości i zwyczajnie się pogubił. No cóż, "Salo" Passoliniego już było. Myślę, że warto odradzić Smarzowskiemu branie udziału w wyścigu szokowania widza perwersyjnym naturalizmem. Konkludując, alkoholicy na film nie pójdą, bo są zajęci piciem. Pozostali widzowie (pijący umiarkowanie albo w ogóle) wzruszą ramionami, bo nie otrzymali ciekawie opowiedzianej historii człowieka, ale zmęczeni zaserwowaną im sieczką obrazów powtórzą za Maklakiewiczem, że „aż chce się wyjść z kina"
ewidentnie wyczuwam mloda pindziunie nie majaca bladego pojecia o zyciu , Smarzowski tym filmem dotknal czegos o czym nie masz bladego pojecia córuniu i zrobil to w skondensowany,ale mistrzowski sposob wlasnie TAK PIJE SIE W KRAJU NAD WISLA !! a ty chcialas uczlowieczac malpe jaka jest alkoholik??? dobre sobie..... alkoholicy na filmj nie pojda??? i znowu gowno wiesz bo bylem i widzialem i niestety zrozumialem ten film bardzo dobrze, zreszta nie tylko ja...... w jednym z czym sie zgodze to to,ze to film nue dla Ciebie,ale ocena "1! stawia Cie w swietle bezdennej glupoty,pozdrawiam.
zreszta widac po filmach ,ktorym dawalas dziesiatki,ze raczej nie posiadasz wysublimowanego "menu" filmowego wchglaniasz towar moze i dobry ,ale dla mas;)
Że Ci się film dziecinko nie podobał - kwestia Twojego gustu. A o tym się nie dyskutuje. Ale możemy podyskutować o czymś innym - o alkoholikach. Tylko że po przeczytaniu Twojego komentarza widzę że nie masz bladego pojęcia o problemie jaki w tym filmie poruszył Smarzowski.
Beznadziejny jest nałóg, który tak się właśnie kończy, a nie film, który to miał pokazać - i pokazał.
A Ty najwyraźniej nie wzięłaś tego pod uwagę.
Rzeczywiście, bez na dziejny.
Nie to, co arcydzieła sztuki filmowej, takie jak Troja czy Droga Bez Powrotu.
Głupio oceniać kogoś porównując skrajnie różne filmy, oceniać kogoś gust tylko dlatego ,ze widział coś dobrego w filmie Troja, a nie widział tego w filmie Smarzowskiego. To ,że np. mnie się podobały żółwie ninja nie dyskwalifikuje tego ,ze podoba mi się też Papusza. Nie ma co do jednego wora wkładać wszystkiego. A "Pod mocnym aniołem" faktycznie słaby. Motyw przewodni gubi się w przedstawionych ekskrementach. I zaraz gromy padną ,ze nie rozumiem filmu, bo tak się pije w kraju nad Wisłą i że trzeba być intelektualistą i wrażliwcem by to zrozumieć. A ja się pytam kto z nas nie wie jak to wygląda i co odbiorcom po tym ,że zobaczą to tym razem z aktorami w konwencji alkoholowego porno?
Gromów nie będzie, bynajmniej nie ode mnie. Jesteś jedyną osobą która tu mówi z sensem.
A tak serio. Czy w tym filmie była jakaś fabuła, bo nie zauważyłam?
Tu jest polska tu sie pije.
Mieszkam w centrum większego miasta, w okolicznych kamienicach i pod jadłodajnią widzę 80% tego co było w tym filmie, reszta to szpital i łóżko, tego nie widzę. WÓDA
wóda w bramach, pozornie ogarnięci kolesie codziennie walący małpkę czekając na tramwaj - codziennie ci sami, poranni robotnicy z kenigerem mocnym na ex z rana żeby jakoś ruszyć, następny lvl - menele walący f16 z butelki po bobofrucie.
wóda na imieninach, komuniach, stypach, andrzejkach, dniach kobiet i innych okazjach
no i ch** no i cześć