Kto w tym filmie był aktorem pierwszoplanowym, jeśli Kevin Spacey dostał oskara za najlepszą rolę drugoplanową?
Sam nie wiem :D
Chyba Keaton, ale to Spacey jest dla mnie i chyba dla większości centralną postacią tej historii.
Pewnie nie chcieli by dostał drugiego Oscara za Se7en :P Więc mu zablokowali tę możliwość.
Kevin nie dostał nawet nominacji za Se7en. To dopiero skandal.
Powinien zgarnąć w tamtym roku oba Oscary, za rolę pierwszoplanową i drugoplanową.
Skoro miał podejrzanych za drugi plan to nie było sensu mu dawać drugiej nominacji, tym bardziej że była wtedy duża konkurencja.
A za 7 dostał nagrodę od koła krytyków z NJ, to spore wyróżnienie (dla aktora może nawet i bardziej wartościowsze o Łoskarów).
Łoskary jeszcze do połowy lat 90 coś sobą reprezentowały. Potem to już szkoda gadać.
Czy taka duża konkurencja to nie wiem. Kevin rozsmarował wszystkich w tamtym roku .
No nie wiem, Taksiarza czy Czas też olali, a dziś uchodzą za jedne z najlepszych amerykańskich filmów. Zawsze woleli nagradzać sentymentalne filmiki ku pokrzepieniu serc. Z rolami jest też podobnie, a to poprawność polityczna, a to niepełnosprawność, narodowość itd. Może było kiedyś rzeczywiście lepiej, ale niewiele.
Pitt i Harris byli bdb. Ról Rotha i Cromwella nie widziałem, ale (ponoć) uchodzą za jedne z najlepszych w ich karierach. Konkurencja była zatem IMO wyrównana, jednak też uważam że Kevin był wtedy najlepszy (przynajmniej jeśli chodzi o Podejrzanych).
Jednak w latach 70 akademia trzymała poziom i miała więcej dobrych decyzji niż tych złych. Chociaż parę zgrzytów się znajdzie. Choćby to co wypisałeś. Lata 90 to już praktycznie same porażki:
Tańczący z wilkami zamiast Chłopców z ferajny
Forrest Gump zamiast Pulp Fiction
Oscar dla Hanksa za Filadelfie choć to dobra rola to chyba najsłabsza z nominowanych wtedy
Angielski pacjent zamiast Fargo
Titanic (!!!) zamiast L.A Confidential
Zakochany Szekspir zamiast Ryana czy też Cienkiej
Jeśli chodzi o rok 95 to Pitt i Harris dobrze. Cromwell natomiast zagrał pocieszną i całkiem niezłą rolę, ale to tyle. Spacey najlepszy
Bo i wtedy więcej świetnych filmów powstawało i było z czego wybierać, zresztą nie przypadkowo ten okres uchodzi za najlepszy dla kina amerykańskiego.
Lata 90-te też miały swoje przebłyski, Milczenie Owiec (układ w stronę Hitcha), rok później Bez Przebaczenia (Leone), i wtedy wkroczyła ta nieszczęsna Lista od której moim zdaniem wszystko się zaczęło, i nastała era sentymentalnych filmów trącących łopatologią i polityczną poprawnością. Bagno (Bay, Emmerich) stało się rozrywką, a rozrywka (Zemeckis, Spielberg, Cameron) kinem artystycznym.
Zostaje jeszcze Roth, ale nie widziałem to nie oceniam.
Lata 70 to mój ulubiony okres kina amerykańskiego i chyba najlepszy.
Wiesz, że masz rację? Nigdy na to w ten sposób nie patrzyłem. Lata 70 to wspaniała dekada gdzie tworzono ważne i kapitalne filmy. W latach 80 wszyscy zajmowali się tym co umieli. Kino artystyczne dalej było na wysokim poziomie, a specjaliści robili rozrywkę na najwyższym poziomie.
Zemeckis - seria Powrót do przyszłości
Spielberg - E.T. oraz seria Indiana Jones
Cameron - Terminator i Obcy 2
Wszystko było wyważone. Nikt nie brał się za to czego nie potrafił. Tymczasem w latach 90 nastąpiło odwrócenie. Emmerich i Bay zaczęli uważać się za spadkobierców tych trzech panów.
Rotha też nie widziałem.
Ciekawa dyskusja się rozwinęła na ten temat na forum Nolana:
http://www.filmweb.pl/person/Christopher+Nolan-40896/discussion/Jak+wyrzuci%C4%8 7+z+rankingu+tego+ohydnego+bohomaza%2C+Nolana+%C2%A0-1990815
Rola Rotha wybitna, świetnie zagrana. Zresztą cały film jest bardzo dobry. Ale Oscara w tamtym roku mógł zgarnąć tylko Kevin :)
karfarsarować oficjalne nagrody, każdy powinien przyznawać swoje według własnego gustu i nazewnictwa
Dla mnie największą pomyłką lat 90, było brak Oscara dla takich filmów jak:
-Chłopcy z Ferajny
- Pulp Fiction
-Szeregowiec Ryan
To jest tak, jak z Ojcem Chrzestnym. Tam Oscara za pierwszoplanową rolę dostał Marlon Brando, mimo że tak naprawdę główną postacią był Al Pacino, który dostał nominację za rolę drugoplanową. Marlona Brando było na ekranie łącznie może ok. 40 minut w filmie, który trwa ponad dwie godziny.
hehehe też tak swierdziłem choć właśnie dzisiaj ogladam go dopiero po tylu latach