mysle, ze pojedynek wygral wyke, to do niego nalezal ostatni, decydujacy ruch, koniec koncow okazalo sie, iz zona go kocha i chce do niego wrocic... a milo? no coz, skonczyl marnie bedac pewnym swej przewagi...
swietny film, charyzmatyczni aktorzy i wspaniala gra, dla mnie uczta:)

Wyke'owi przecież nie chodziło o żonę tylko o jego zranioną dumę, więc to, że Maggie chce do niego wrócić nie ma żadnego znaczenia. Znaczenie miała gra, po której zakończeniu czuł się bezradny do tego stopnia, że zabił młodego. To nie był pojedynek na broń. Nie chodziło o to, kto komu zabierze pistolet i kto kogo zastrzeli. Czyli wygrał Milo.

Dokładnie to samo chciałem napisać w odpowiedzi na to pytanie. Stary naruszył reguły gry, którą sam stworzył - zamiast próbować na nowo odzyskiwać psychologiczną przewagę, w niski sposób ją zakończył.
Ta cała rzekoma 'psychologiczna gra' w tym filmie wg mnie jednak jest nazbyt surrealistyczna. Te miłosno-gejowskie pozy Milo w drugiej części filmu są zbyt wysilone i nienaturalne, a zranione przez nie uczucia Caine'a, mało prawdopodobne.
A nawet i na początku, mimo że film zaciekawia swoją teatralnością, to te dialogi były dość trywialne i ja tam widziałem raczej przepychanie się kogucików, a nie "grę psychologiczną".
Jak większość filmów "ambitnych", wg mnie bardzo słaby i nudny.

nikt, wszyscy przegrali. oczywiste

Maggie ;)

Wczoraj obejrzałam ten film.
Bardzo dobry. Otwarte zakończenie, tak jak lubię.
Pojedynek cudownych facetów i doskonałych aktorów.
Moim zdaniem przegrali wszyscy.
Milo bo przeszarżował i nie przewidział reakcji Andrew.
Andrew...bo moim zdaniem popełnił samobójstwo...On już nie czekał na swoją żonę, bo jej nie kochał. Nie zależało mu też na pieniądzach. To czego chciał to żyć. Żyć pełnią życia. W Milo, którego ostatecznie naprawdę postrzegał jako osobę fascynującą i pociągającą, może nawet seksualnie, dostrzegł wszystko to co bezpowrotnie utracił: urok, wdzięk, atrakcyjność ciała, młodość. Moim zdaniem zdał sobie sprawę z tego, że każde przeżycie jakie go czeka będzie już tylko nędzną namiastką, fantomem prawdziwego życia, a że nigdy nie szedł na kompromisy... wybrał śmierć.
Maggie...biedna...straciła swoje marionetki... :-)