Myślałem że za gładko idzie ta jego rehabilitacja przed społecznością i, że na koniec będzie zwrot sytuacji pokazujący go w ciut innym, zastanawiającym co do niewinności świetle.
Jednak sprawa była prosta - smarkula nakłamała a końcowa scena pokazała tylko, że gmin łatwo nie zapomina.
Prosta zasadza psychologiczna działająca u wielu ludzi - tak bardzo utwardzają się w swoim przekonaniu, że kiedy nawet dostaną dowód który mogą dotknąć, i tak idą w zaparte bo przyznanie się do błędu oznaczałoby, że się mylili. Do pomyłki przyznać się potrafi niewielu.
Końcowy strzał oddaje jeden z tych którzy wyszli na idiotów w tej sytuacji. Pokazuje nim, że będzie mu pamiętał zniewagę odarcia go z racji.
Sądzę, że jako ludzie niestety operujemy tylko na nieświadomie konstruowanych pojęciach, które ze swej istoty mają niewiele wspólnego z obiektywną prawdą. Chcąc się poczuć lepiej samemu ze sobą, najłatwiej przecież namierzyć tego "gorszego" i zacząć walić w niego kamieniami. Moment wycofania się z tej czynności w wyniku konfrontacji z faktami, wymuszałby powrót do sytuacji pierwotnej, czyli mierzenia się samemu ze sobą, a to nie jest sport za bardzo popularny. Musi dojść więc do eskalacji, która "przykrywa" fakty. Zaczynamy więc strzelać.