Tylko widzę że GWN oceniłaś na 10 , a to na 6. Szkoda, bo miałam nadzieję na coś lepszego. Jednak i tak pójdę w przyszłym tygodniu, bo nie ma nic ciekawszego.
Tzn? Nie mam nic do filmów z chorobą w tle , czy smutnych zakończeń. Wręcz przeciwnie. Każdy lubi co innego... "Poważne" filmy też oglądam i jeśli są dobre, to jestem zachwycona seansem. Nie rozumiem sarkazmu o Lovestory... Takie filmy są dla relaksu i nic w tym złego, że ludzie je chętnie oglądają. Za dużo dram mamy na co dzień. Mumia i Baywatch nie zachęca.
Nie było w tym cienia sarkazmu. Po prostu myslę, że zamiast oglądać wtórne filmy, lepiej wrócić do pierwowzorów. Bo kalka nigdy nie będzie oryginałem.Ale każdy ma wolny wybór. Na marginesie, to film relaksujący? raczej dramat
Okej, źle zinterpretowałam komentarz. Słowo "Lovestory" zrozumiałam jako samo określenie wszystkich filmów romantycznych, a nie tytuł konkretnego filmu. Istnieją dużo bardziej dołujące filmy od melodramatów (zwłaszcza tych dla nastolatków), więc dla mnie jest on relaksujący. Zdecydowanie bardziej od takich "wypruwaczy emocji" jak Requiem dla snu, Zielona mila, Miasto gniewu itp. :)
GNW przy tym czymś to arcydzieło, najgorzej wydane 20 zł w ciągu tego roku. Beznadziejny film, fabuła oczywista, zakończenie żenujące słodkie. Nie warto tracić na niego czasu
Nie mniej,pewna doza zaskoczenia zaistniała, bo główna bohaterka nie była w istocie tak bardzo chora.
Nie no to nie było takie złe. Może dlatego że nie było tłumu ryczących trzynastek, w tamtym przypadku w pewnym momencie zaczęłam sie śmiać, mimo że lubię czasem poplakać na filmie GNW był wyjątkowo zly. Tutaj szału nie ma ale w przeciwieństwie do Gwiazd naszych wina nie opłakuję wydanych 12 zł. Miło się oglądało, może kiedyś do niego wrócę.
U mnie zaskoczenia nie było, zwiastun streścił cały film. :p
Btw. Skoro (spoiler) choroba dziewczyny była wydumana, to jakim cudem matce udało przekonać o tym tyle ludzi? Przecież na naukę w domu trzeba mieć papiery ze scid. Jeszcze gdyby były, ale fałszywe, to może, ale tak to film staje się absurdalny i nielogiczny. Zero przesłania. Oczywiście mamy bogatą nastolatkę, którą stać na wyjazd na Hawaje, a ja marzę o polskim morzu od kilku lat. Nieśmieszny nad boy również występuje. Drętwe rozmówki - są. Seks po kilku spotkaniach na żywo - jak najbardziej. No żyć i umierać.
Książkę czytało się przyjemnie, ale logika również biła w oczy. Gwiazd naszych wina były przynajmniej kreatywne, logiczne i wywierały emocje. Na Ponad Wszystko siedziałam i zakrywałam dłonią oczy.
Nie.
Przepraszam za odkopanie wątku, ale takie zmylenie ludzi jest możliwe i może wynikać z choroby, na którą może cierpieć matka/opiekun dziecka, o nazwie przeniesiony zespół Münchausena. Wygląda to mniej więcej tak, iż pozornie opiekuńcza i kochająca matka podtruwa lub zmyśla występowanie różnych objawów, aby jej dziecko zostało uznane za chore, a ona mogła się nim cały czas "opiekować".
Oczywiście nie dopisuję aż takiej głębi do tej historii, nawet jej nie znam w żadnej formie bo tego typu filmy/książki dla młodzieży mnie już nie kręcą, ale faktycznie możliwe jest zrobienie czegoś takiego nawet na większą skalę. Jeśli jakkolwiek ten temat mógłby zainteresować, polecam historię Dee Dee Blanchard, powstał serial aktorski (The Act) oraz film dokumentalny (Kochana mamusia nie żyje). Pozdrawiam serdecznie! :)