Czułem się jakbym oglądał film mający na celu tylko i wyłącznie promować kiepskiego aktora Disney'a poprzez słabe sceny akcji i ukazać go jako męskiego, przystojnego Żigolaka. Do tego wątek miłosny wplątywany na siłę. Bleeeh... Scenariusz oklepany, aktorstwo mocno przeciętne. Kompletnie przewidywalny, schematyczny, niezaskakujący.
PS
O wiele gorszy od bratniej produkcji 'Szczęściarz'.
Jeśli ktoś lubi aktora odgrywającego główną rolę to może obejrzeć jako fan.
Masz rację, ale... mała poprawka: to nie jest aktor Disney'a i nigdy nim nie był. Sceny akcji nie były aż takie słabe. Taylor jako dziecko trenował sztuki walki i zajmował 1. miejsca w rankingach American Sports Karate Association :d
No to tyle, ale co racja to racja, ok. 1,5 h nudów :c