Ostatnio zauważyłam w filmach taką tendencję, że faceci to "ofiary" (rozmemłańcy, "wrażliwcy"), a inicjatorem znajomości jest dziewczyna, zwykle nieźle pokręcona. Pytanie: czy w dzisiejszych czasach tak jest, a jeśli tak to czy to dobrze?
Tak. Tak właśnie jest dzisiaj. I jest to, oczywiście, dobre (albo i niedobre). Aha, i zazdroszę bystrości, iście diabelskiej, naprawdę (portret współczesnej kobiety ?)
Po co ta ironia? Nawinęło mi się takie przemyślenie, zadałam pytanie. Ot i cała filozofia. A z moich obsewacji wynika, że to jednak wymysł producentów filmowych. Czyżby chcieli takich właśnie kobiet w rzeczywistości? Możliwe. Ja na pewno taka nie jestem, inicjatywa musi wyjść od faceta (oczywiście tego, którego sobie wybrałam =D)
Gdy siedzą w poczekalni do lekarza. Przecież to ona zagadała a propos psa, a potem spytała czy grał tego przygłupiego futbolistę. "Naprawdę jesteś przygłupem?...."
Wydaje mi się, że inicjatywa była obustronna. :-) Ona zaczęła się głośno śmiać, a on zapytał, czy może mu coś poradzić.
Korona nam z głowy nie spadnie, jesli uśmiechniemy się lub zagadamy do faceta - zwłaszcza, że na początku nie jesteśmy w stanie przewidzieć, czy ta znajomość się dalej rozwinie i w jakim pójdzie kierunku. ;-)
Ogólnie to ta postać jest zbudowana na schemacie Manic Pixie Dream Girl, można poczytać o tym w necie. Powstało jeszcze kilka tego typu filmów. Chodzi właśnie o dziewczynę zakręconą i pozytywnie nastawioną do świata w zestawieniu z rozmemłanym wrażliwcem. Trochę to "leniwe scenopisarstwo" chociaż chyba tutaj nie było aż tak źle: zwykle MPDG nie ma żadnego swojego wątku i istnieje tylko dla głównego bohatera. Tutaj próbował się przebić nieśmiało jakiś wątek z łyżwiarstwem i jej padaczką, dziewczyna ma swoje problemy i pracę.
Ogólnie nie wiem czemu odkopuję wątek sprzed trzech lat xD