Ta jej odwaga, niezłomność, cierpliwość, heroizm...no brak mi słów, uosobienie "serca na dłoni", nie bała się takiego cholernego ryzyka powierzyć się, oddać człowiekowi który byłby dla mnie jak tykająca bomba - w każdej chwili mógłby "wybuchnąć", ponieść się drzemiącej w nim agresji i zostawić po sobie zgliszcza...Ale i tak najlepsza była końcowa scena z lustrem: "wOJCIECh"...:)
(spoiler )
dokładnie,tym bardziej,że na początku okrutnie mu się narzucała.Ja za pierwszym podejściem dałabym sobie już spokój,a ona bawiła się tym jak go uwodziła :)
No tak, na pewno nie można się nadziwić postawie kobiety Wojciecha. Ale dla mnie ta kobieta również była skrzywdzona i być może dlatego tak mocno próbowała się do Wojciecha dostać. To właśnie to, że w niej było dużo smutku sprawiło, że tak bardzo chciała nawiązać relację (wystarczy przypomnieć sobie scenę w jej domu). Nie wyobrażam sobie 'zdrowej' kobiety (w sensie wnętrza), która decyduje się na życie z takim człowiekiem. Ona chciała go 'naprawić' i tu tylko nasuwają mi się kobiety tkwiące w toksycznych związkach np. z alkoholikami czy agresywnymi mężczyznami.
Przypomnijcie sobie pierwszą rozmowę tej dziewczyny i Wojciecha. Ona mówi, że nie ma nic bardziej rozczulającego niż wrażliwy mężczyzna udający gruboskórnego. Wniosek? Tatiana nie dostrzega w nim tykającej bomby, a bardziej wrażliwego człowieka.
też nie potrafiłabym się tak "narzucać", ale właśnie dzięki temu "narzucaniu" Wojciech się zmienił, ona go rozgryzła, bo inaczej on by się nie otworzył.
dobry film, jako nieliczny z wyższej polskiej półki ;)