PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=259945}

Prestiż

The Prestige
8,1 398 388
ocen
8,1 10 1 398388
7,4 41
ocen krytyków
Prestiż
powrót do forum filmu Prestiż

Pytanie.

ocenił(a) film na 10

Dlaczego bracia zmieniali się także w życiu rodzinnym?

ocenił(a) film na 8
chrisorian

Wydaje mi się, że robili to, ponieważ całe ich życie było jednym wielkim trickiem, także jeżeli dwie (a nawet trzy, wliczając małą Jess) ukochane kobiety nie potrafiły ich rozróżnić, to tym bardziej przypadkowi widzowie w teatrze ;).

Ruda23

wydaje mi się że nie miały zbytniej okazji ich odróżnić, intymnością raczej się nie współdzielili
poza tym Sarah "widziała" różnicę, ale nie potrafiła zrozumieć tego co widzi i to ją wykończyło

Jess jako jedyna wiedziała, ale była zbyt mała by potrafić o tym mówić, traktowała to jako coś normalnego
trudno udawać przy dziecku, szczególnie że opiekowali się małą pod obydwoma postaciami i Bordena i inżyniera (Falcon?)

ocenił(a) film na 8
Vimo

No tak, ale Sarah w życiu by nie wpadła na to, że jej mąż ma brata bliźniaka, który na dodatek przebiera się za jego inżyniera. Wydaje mi się, że Jess jednak nie wiedziała. Sądzę, że wierzyła w to, że jej "ojciec" wyszedł z więzienia dzięki magii.

Ruda23

w pewnych aspektach dziecko trudno oszukać, można zmienić wygląd, można zmienić głos lub nie mówić, ale nie zmienisz sposobu w jaki bierzesz dziecko za rękę czy w jaki je przytulasz, różnica między jej wiedzą a jej matki polegała na tym, że obaj panowie B kochali dziecko, ale tylko jeden Sarę
dziecko nie analizuje jak dorosła osoba, więc skoro nie mogli "udawać" przy dziecku zamienili to w "magię"

ocenił(a) film na 10
Ruda23

Mi się wydaje, że żona (przynajmniej pod koniec jej życia) wiedziała o tym, że ma jakby dwóch mężów. Chciała coś powiedzieć Olivii przed śmiercią i ta kłótnia z Bordenem, w której on mówi, że nie wolno jej powiedzieć jaka jest prawda ( później mówi, że dzisiaj jej nie kocha).

ocenił(a) film na 7
chrisorian

Ja uważam, że chcieli zachować to w tajemnicy przed ludźmi gdyż, gdyby inni wiedzieli, że jest ich dwóch o identycznym wyglądzie to zaczęli by podejrzewać jakim sposobem wykonywano "popisowy numer" (z znikaniem i pojawianiem się). W ostatniej scenie bohater wspomina jakich wyrzeczeń i poświęceń wymaga doskonałość iluzji.

Alisia666

Ja się zastanawiam jak to z tymi klonami było.
No bo przy każdym wyładowaniu powstawała nowa postać Angier'a. Caldlow mówi że nigdy nie wiedział czy trafi do pudła z wodą czy na publikę. Więc jak to było ? Nie mogę tego rozgryźć.

ocenił(a) film na 7
puchoo

Hmmm wydaje mi się, że sztuczka polegała na tym, że maszyna do klonowania miała zapadnię, pod którą było "akwarium" (po to aby nikt nie odkrył istnienia klona) klon się topił i był "niszczony" dla zatarcia dowodów. Gdy Angier pierwszy raz korzystał z maszyny on był w maszynie a klon kilka metrów dalej. Dlatego nie wiedział, nie był pewien gdzie się znajdzie: zostanie w maszynie i spadnie czy zostanie przeniesiony. Może jakoś dopracował maszynę by on się przeniósł a klon pozostał? Może klon miał sprawne funkcje mózgowe i było to obojętne który zostaje, a który ginie?
Myślę, że scenariusz miał pozostać tajemniczy w tej kwestii, tak by widzowie sami mogli sobie gdybać i domyślać się jak to było. Jednakże film oglądałam dopiero jeden raz więc może niedokładnie go zrozumiałam. Czasami aby poznać przeróżne zabiegi scenarzystów, reżysera i aktorów trzeba obejrzeć film kilka razy (jeśli jest tego wart), przynajmniej w moim przypadku.

Alisia666

Każdy klon był identyczny i miał takie same wspomnienia jak pierwowzór, więc niewykluczone, że prawdziwy Angier utonął po którymś z przedstawień.

Evangarden

Raczej wykluczyłbym taką opcję, na końcu filmu Angier mówi "Potrzebowałem odwagi by wchodzić co noc do maszyny nie wiedząc czy wyląduje w zbiorniku czy w Prestiżu." Oczywiście jest możliwe żeby prawdziwy Angier zginął podczas któregoś użycia maszyny ale ja osobiście uważam że udawało mu się uniknąć lądowania w "akwarium", Przy okazji pozwolę sobie podkreślić znaczenie tej "cudownej" maszyny dla całego filmu, przede wszystkim dzięki niej wg mnie ten film ma drugie głębsze dno - nie jest po prostu dramatem o sztuczkach magicznych tylko jest tak naprawdę o ludzkiej obsesji w końcu miast klonować siebie Angier mógł skopiować dajmy na to milion dolarów:)

ocenił(a) film na 10
TheJohnnyBlaze

W książce tak robił :D

rashell

Hahahah no co ty? Musze przeczytać:D

ocenił(a) film na 10
TheJohnnyBlaze

lepiej nie, jest niezwykle nudna i bardzo doceniam scenariusz filmu po przeczytaniu, bo nolan zrobił z tego coś pięknego ;)

ocenił(a) film na 9
TheJohnnyBlaze

A jednak, każdy "następny" Angier był tym prawdziwym. Świadczą o tym słowa Tesli będące odpowiedzią na pytanie Angiera, który kapelusz jest jego - Tesla odpowiedział "wszystkie". Po prostu maszyna klonowała go, ten jeden spadał do zbiornika i topił się, a nowo powstały Angier objawiał się publiczności. Tak też załatwił Bordena - po prostu nie pokazał się publiczności, ukrył się i zmienił tożsamość. Wszyscy myśleli, że się utopił, co zresztą było prawdą. Topił się za każdym razem, gdy wykonywał tą sztuczkę, a jednocześnie "odradzał się" na nowo. Jego niepewność dotyczyła raczej obawy o to, że maszyna zawiedzie i klon nie powstanie, w takim wypadku świadomość Angiera zginęłaby wraz z ostatnim z nich.

jackob95

Jeśli chodzi o przytoczone pytanie Tesli to trafiłeś w sedno, klon który był tworzony przez maszynę był tak dokładną kopią że nie można stwierdzić czy "prawdziwy" Angier wpadał do wody czy lądował w prestiżu, wszystkie klony, na to wychodzi, prócz wyglądu miały dokładnie taką samą świadomość jak Angier, wg mnie przejmowały nawet strach o to że zginą podczas sztuczki. Zwróć jednak uwagę na scenę, w której Angier pierwszy raz używa na sobie maszyny, miał przygotowany pistolet wiedział że maszyna utworzy klona, gdy utworzyła go nieopodal, zabił go i wg mnie później tak skonfigurował maszynę by pojawiać się w prestiżu choć tego nie mógł wiedzieć na pewno. Można naturalnie i nie mam argumentów by obalić teorię że pierwotny Angier zginał podczas któregoś wykonywania sztuczki (tak by było nawet ciekawiej, taka szczypta dramatu), niemniej jedno jest dla mnie pewne klony tworzone przez maszynę były innymi osobami, dokładnie takimi samymi jak Angier ale jednocześnie nie były Angierem więc nie można tu mówić o topieniu się i odradzaniu, tak pięknie nie było i nie mogło być bo ujęło by to tragizmu całemu filmowi, a to właśnie dramatyzm i efekt zaskoczenia sprawia że ten film jest arcydziełem.

ocenił(a) film na 9
TheJohnnyBlaze

Ale Angier całkowicie poświęcał się sztuce. Za każdym razem, gdy wykonywał "Przeniesionego człowieka" umierał naprawdę. Tylko jednocześnie powstawał drugi Angier. Ten, który pojawiał się w prestiżu był "nowy". Za każdym razem. Kiedy Borden opuszcza kryjówkę Angiera, po tym, jak go zabija, widzimy cały rząd zbiorników, a w każdym, w wodzie unoszą się zwłoki Wielkiego Dantona. To jest dowód na to, że całkowicie oddał się swojej pracy - żeby pokazać swój kunszt rzucał się w objęcia śmierci. Tak naprawdę, to nawet nie można mówić o klonach, każdy z nich to był ten jeden Angier, tyle, że powielony.

jackob95

Mistrzostwo tego filmu polega także na tym że można go interpretować na różne sposoby, opowiadać się po stronie Bordena lub Angiera, ja osobiście opowiadam się po stronie Bordena i siłą rzeczy ulegam przekonaniu ze to Borden prawdziwie poświęcał się sztuce zaś Angier poświęcał "innych" dążąc do tego by być lepszym od Bordena, sztuka pełniła dla niego rolę co najwyżej drugorzędną ale to tylko moja opinia i zapewne podobną ma większość widzów którzy niejako wybrali Bordena. Niemniej jednak prawdziwe są wg mnie obie wersje, zarówno moja jak i twoja i prawdę mówiąc bardzo mi się to podoba.

ocenił(a) film na 9
TheJohnnyBlaze

Ja też bardziej liczyłem na Bordena. Może to przez fakt, iż Bale to jeden z moich ulubionych aktorów. Nie można zaprzeczyć, że obaj mieli obsesję na punkcie tego, co robili. Apropos pytania, od którego zaczęła się cała ta dyskusja - Bordenowie poświęcali nawet swoje życie rodzinne! Prawdziwy mąż Sary nie ujawnił się nawet wtedy, gdy jego brat powiedział wprost kobiecie, że jej nie kocha! Tak naprawdę, to obaj bracia są winni jej śmierci. Co do Angiera zaś - cały czas czuł, że jego rywal jest od niego lepszy, co zresztą sam przyznaje na końcu. Zgubiła go jego obsesyjna chęć pokonania Bordena. By udowodnić swą wyższość umierał podczas wykonywania "Przeniesionego człowieka". Zarówno jeden jak i drugi magik w pewnym momencie gubi sens uprawiania magii, na rzecz ukazania swojej wyższości nad przeciwnikiem. Faktem jednak jest, że Borden zawsze był o krok przed Angierem. Jak powiedział Cutter - magię miał we krwi.

ocenił(a) film na 8
jackob95

O to tu się nie zgodzimy gdyż ja kibicowałam Angierowi. Borden naraził życie jego żony i ja nie mam wątpliwości, że to przez niego zmarła. Gdy Angier pytał go, który węzeł zawiązał pytał zawsze tego, który tego nie zrobił - więc nie wiedział. Jeśli się przyjrzymy widać, że drugi węzeł wygląda inaczej niż pierwszy. Borden przez swoją ambicję doprowadził do jej śmierci - owszem zgodziła się na to by użył innego węzła, ale emocje związane z występem wzieły górę. I choć nie pochwalam tego w jaki sposób Angier starał się kopiować jego sztuczki, to jestem w stanie zrozumieć dlaczego to robił - jego strata była dla niego zbyt duża by mógł odpuścić. Poza tym szanuję Angiera za to, że jest w stanie przyznać, że Borden jest lepszym magikiem od niego, ale paradoksalnie to Angier, który był lepszym showmenem zrozumiał istotę uprawiania magii. Borden w końcowej scenie śmeje się z niego, że wydał fortunę po nic na co Angier odpowiada - że choćby na chwile ich zadzwić, sprawić że będą się zastanawiać, choć na chwilę sprawić by uwierzyli z magię. Wyraz ich twarzy sprawiał, że Angier tak naprawdę kochał magię i chciał to robić niejako dla publiczności. Borden tego nie rozumie, dla niego magia jest wspaniała sama w sobie, nie przejmje się tak publiką, dlatego też nie potrafi dobrze zaprezentować swojej sztuczki. Łączy ich to, że w pewnym momencie poświęcili ważne dla siebie osoby, by być lepszym magikiem i zatracili się przez to - to ich doprowadziło do śmierci.

użytkownik usunięty
TheJohnnyBlaze

W takim razie jak wytłumaczysz scenę w której podczas pierwszej próby Robert Angier STRZELA do klona, który teleportuje się kilka kroków od niego. Proste. Klon zawsze teleportował się OD maszyny w której zostawał oryginał. Tak więc Robert Angier co noc zabijał samego siebie, a klon przejmował życie bo w końcu był nikim innym jak Robertem Angierem w pełnej krasie.

Dodatkowym dowodem na to jest fakt, że pierwszy klon Angiera, bardzo szybko skumał o co chodzi gdy pierwowzór sięgnął ręką po broń. Wiedział co go czeka i się wzbraniał przed tym. Dlaczego? Bo był idealną kopią Roberta.

W swojej wypowiedzi przeczysz sama sobie i nie do końca rozumiem co i w jakim celu miałbym tłumaczyć? Cała ta sytuacja z klonami to oczywiści "sztuczka" twórców filmu aby skłonić widzów do myślenia, nie dać jasnego rozwiązania podanego na tacy i dzięki temu sprawić by film został zapamiętany (jak dla mnie sprawdza się iście wybornie). Stąd też powstaje wiele teorii odnośnie filmu, według mnie przy pierwszym użyciu maszyny efekt był taki jakiego oczekiwał Angier tzn jego klon pojawia się (tak jak kapelusze przy próbach) poza maszyną. Angier (według mnie) po tej próbie na samym sobie i zabiciu stworzonego klona, kalibruje niejako maszynę tak by to jego przenosiła w inne miejsce natomiast klon miał zostać w maszynie i wpadać do "akwarium". Moja teoria tym samym stawia postać Angiera w negatywnym świetle ponieważ, zgodnie z powyższym, nie poświęcał się dla sztuki tylko poświęcał swoje klony, które mimo iż były jego doskonałą kopią to były inną istotą ludzką.

ocenił(a) film na 9
TheJohnnyBlaze

Wybacz, ale to bez sensu. Nie ma żadnych dowodów potwierdzających Twoją tezę, podczas, gdy eladepto podała kilka sensownych (wręcz niezaprzeczalnych) dowodów. Jak miał niby skalibrować maszynę? Nie miał ani umiejętności, ani środków do tego, nie był Teslą. Zrozum, że nie należy traktować klona, jako osobnego Angiera, tylko jednego i tego samego. Maszyna od początku była zaprogramowana nie do przenoszenia (wbrew nazwie tricku), tylko do klonowania, powielania tego, co się w niej znajduje. Dlatego nie ma znaczenia, który Angier umierał co wieczór, a który pojawiał się w Prestiżu. To był jeden i ten sam człowiek. Umierał co noc i co noc zachwycał widzów.

jackob95

Nie patrzysz na to wszystko naukowo, logicznie tak jak ja lecz patrzysz na to pod kątem sentymentowi o czym świadczy przytoczenie pięknego zwrotu "Umierał co noc i co noc zachwycał widzów.". Przez to nigdy się nie przekonamy, jednakże możesz mi wyjaśnić jedną kwestię. Skoro Angier nie mógł Twoim zdaniem skalibrować maszyny to jakim cudem podczas pokazów pojawiał się gdzieś z tyłu na loży a nie na wprost przed maszyną jak przy próbie? Zaprogramował ją "tylko tak troszkę"? Teslą trzeba być żeby wynaleźć taką maszynę ale żeby się nią posługiwać? Nie sądzę.

ocenił(a) film na 9
TheJohnnyBlaze

Wiesz, nawet Tesla nie był w stanie skonstruować maszyny, która powielała by organizmy żywe. Prawda jest taka, że nie da się naukowo i logicznie spojrzeć na coś, co nie jest ani naukowe, ani logiczne. To czysta fikcja, element fantastyczny w filmie. Ale, jak widać, sprawdził się znakomicie.

jackob95

Celem nadrzędnym moich wypowiedzi była jedynie próba wykazania, że to Borden, a właściwie Bordenowie, prawdziwie i szczerze poświecili się sztuce, natomiast Angier uległ obsesji i poświęcał tak naprawdę innych. To właśnie próbowałem wykazać za pomocą logiki niemniej jednak wszystko co napisałem to jedynie moje hipotezy, przemyślenia.

jackob95

Angier nie kalibrował maszyny - w filmie nic o tym nie ma!
Btw... Podczas pierwszej próby z maszyną "prawdziwy" Angier zabija swojego kolona, który pojawia się w szafie (tej "szafie"), a on sam (ten prawdziwy/pierwotny) zostaje w maszynie. Gdy dochodzi do pierwszego przedstawienia Angier wspomina o swojej żonie (przytacza to na myśl jedną z poprzednich scen, gdy główny bohater trzyma głowę pod wodą w zlewie - niedługo po śmierci swojej żony), następnie wchodzi do maszyny, klonuje się i ginie w zapadni z wodą... a ten koleś na schodach to już jest jego klon - i tak w kółko - jego klon tworzy kolejnego klona a on sam umiera. Klon jest taki sam jak Angier, ale to już nie jest on, tylko inna osoba. Z tego można wnioskować, że główny bohater chciał zginąć i zginą. Oczywiście ten element klonowania jest jedynym surrealistycznym aspektem tego całkowicie wytłumaczalnego choć skomplikowanego filmu. I za to należy mu się wysoka ocena - nie wszystko jest czarno na białym! Człowiek po obejrzeniu tego filmu nie zapomina o nim szybko, bo oprócz świetnie zrealizowanego choć dającego się racjonalnie wytłumaczyć wątku bliźniaków Boren, film ma też drugą stronę - przepełniony fantastyką naukową i dozą surrealizmu wątek klonowania się Robert Angier'a.

Rafaello6

Małe sprostowanie z racji obejrzenia przeze mnie tego filmu po raz drugi...
Jeśli chodzi o temat klonowania się Angiera - to równie dobrze ten prawdziwy/pierwotny nigdy nie zginą a jedynie jego klony ginęły w zapadniach z wodą. Podczas pierwszej próby ten prawdziwy użył maszyny aby się sklonować a potem poświęcał swoje klony w kolejnych pokazach - wszystkie ginęły z oczywistych względów.

ocenił(a) film na 9
Rafaello6

Niekoniecznie. W klonowaniu chodzi o to, że kolejne "egzemplarze" są identyczne pod każdym względem, nie podobne a identyczne. Nie zostało powiedziane jak działa maszyna, czy przenosi oryginalny obiekt a w maszynie zostaje klon czy na odwrót. Wyraźnie to było pokazane podczas pierwszego jej użycia przez Angiera.

jackob95

@jackob95
"Jak miał niby skalibrować maszynę? Nie miał ani umiejętności, ani środków do tego, nie był Teslą."
@Rafaello6
"Angier nie kalibrował maszyny - w filmie nic o tym nie ma!"

W filmie nic nie ma o narodzinach Bordenów, ale to jeszcze nie znaczy, że się to w fabule nie wydarzyło. Tesla wspomina w liście pożegnalnym o tym, że jego pomocnik pozostawił Angierowi szczegółowe instrukcje. Mogły one dotyczyć kalibracji maszyny. Ale to nieważne, bo kalibracji mogły podlegać co najwyżej parametry: kierunek i odległość od maszyny miejsca, w którym miał się pojawić jeden z Angierów, a nie "zamiana" ich miejscami. Wynika to z głębszego problemu. Zauważcie, że piszę "jeden z Angierów", bo właściwie nie wiadomo, jak działała maszyna. Wyrzucała klona koło maszyny, czy może teleportowała prawdziwego Angiera koło maszyny, pozostawiając na miejscu klona? Nie wiemy. Na pewno Angier spodziewał się, że prawdziwy on miał pozostać w maszynie, dlatego pozostawił sobie broń. Wiemy natomiast, że byli identyczni w każdym względzie, także świadomości, vide dwie sceny: (1) Wrzucony do zbiornika klon wiedział, że klucz ma ślepiec i próbował to powiedzieć ratującemu go Bordenowi; (2) Zastrzelony podczas testu klon (a może prawdziwy Angier?) próbował powiedzieć, że to on jest prawdziwym Angierem. Jeśli tak rzeczywiście było, to pozostawienie broni w maszynie okazało się kiepskim pomysłem. Tylko że obaj Angierowie jednocześnie uważali, że są prawdziwi. Stąd wynikało stwierdzenie Angiera, że nigdy nie wiedział, czy wyląduje w zbiorniku, czy w prestiżu. Tym samym nie mamy pojęcia, czy zastrzelony na końcu filmu przez Bordena Angier, to ten oryginalny, czy może któryś z klonów. Ale co najlepsze - nie ma to znaczenia, bo w obu przypadkach po prostu jeden kontynuował życie drugiego z identyczną świadomością. PS. W pierwszym momencie pomyślałem, że ciało w zbiorniku należało do tego pijaka sobowtóra. Tak byłoby prościej: bez magii. Ale dobrze, że jednak Nolan pozostawił łamigłówkę do rozwiązania :).

ocenił(a) film na 9
lament_kokandzki

A może właśnie nie pozostawił. Może to właśnie jest rozwiązaniem zagadki. To, że właściwie nie ma znaczenia, czy "oryginalny" Angier utonął czy nie, bo każdy z klonów był nim. Z tą samą świadomością, wspomnieniami, pragnieniami i uczuciami. Każdego wieczoru zabijał się i ożywał w tej samej sekundzie. Cutter go pocieszał po śmierci żony mówiąc, że tonięcie to jak uczucie wielkiej ulgi. Dopiero na końcu mu uświadomił, co tak naprawdę czuł każdy z topionych Angierów.
Film jest tak genialnie skonstruowany, że każdy gest, każde słowo ma wielkie znaczenie i myślę, że pomiędzy tymi słowami, niuansami, zawarte są wszystkie odpowiedzi na nasze pytania.

ocenił(a) film na 10
chrisorian

Tak jak stary Chińczyk musieli "żyć" swoją rolą.

ocenił(a) film na 9
chrisorian

A ja mam pytanie odnośnie ostatnich sekund filmu. W zbiorniku był kolejny klon Angiera? Tzn żył?

ocenił(a) film na 9
thortha

Nie, był jednym z wielu utopionych Angierów. Najwidoczniej ich "kolekcjonował".

ocenił(a) film na 8
sgraczyk

A może cały majsztersztyk polegał na tym, że był to prawdziwy Angier :)

ocenił(a) film na 9
elocienias

Majstersztyk polegał na tym, że oni wszyscy byli prawdziwi.

ocenił(a) film na 10
chrisorian

Po prostu "taka jest cena dobrej sztuczki"

ocenił(a) film na 9
chrisorian

Jasno było powiedziane, że zmieniali się po to, aby każdy z nich mógł żyć chociaż chwilowo normalnym życiem.

ocenił(a) film na 10
chrisorian

Kluczem w tym przypadku jest scena na początku z chińskim iluzjonistą Chung Ling Soo - wtedy Borden mówi, że dla niego całe życie jest iluzją i taka jest cena jego sztuczki. Chung Ling Soo całe życie udawał kalekę, nawet w życiu prywatnym. Tak samo było z Bordenem i Fallonem.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones