Trudno wprost opisać jak bardzo byłem zakochany w Zosi Marceau w tamtym okresie. Znałem jej wizerunek z licznych "fotosów" z "Le Boum" publikowanych w Bravo. Jakaż wtedy była jeszcze niewinna, jak słodka. Jeszcze przed tym psychopata Żuławskim i paru następnym satyrom żerujących na jej młodości i naiwności...
Miłości tej "wierny" pozostawałem na lata. Dojrzała Zośka jest też kobieta przepiękną; wprawdzie nie jest "posągową" pięknością, ale jej postac jest dla mnie świętą, jednym słowem dla mnie jest Boginią...