Scena operacji była dla mnie tak mocna, że musiałam dwukrotnie przerywać oglądanie. Bardzo wczułam się w sytuację operowanego. Ciekawy pomysł na film - przerażająca wizja narkozy. (Mam nadzieję, że nie będę musiała być kiedykolwiek operowana, bo teraz to bym się bała, że nie uśpią mnie w 100% :D)
Druga część, a głównie wychodzenie z ciał odebrała urok i czar wcześniej wykreowanej fabule. Film stracił na realizmie.
Dla mnie film był średni. Mimo, że mam operację za kilka tygodni, to w ogóle mnie nie ruszył. Jakiś taki... ani dobry, ani jakoś szczególnie zły. Brakowało emocji, dobrej historii. Realizacja też średnia. Ogólnie fabuła bez sensu, bo po co zabijali go na stole operacyjnym, skoro koleś był chory i i tak za jakiś czas by umarł? Wtedy jego fałszywa żonka dostałaby kasę i już. No chyba, że coś w filmie przeoczyłam albo nie zrozumiałam. Generalnie trochę nudny film, spodziewałam się czegoś o wiele lepszego, bo tematyka ogólnie ciekawa.
Najwidoczniej cos przeoczylas. Wspomniano, ze ekipa, tj lekarz, (Sam)Jessica Alba i ta dwojka mieli dlugi, ktore musieli pilnie splacic. przeszczep zorganozowano moment po slubie po to, aby nie sporzadzono intercyzy lub podzialu majatku. Zostal im udzielony jedynie slub w kosciele i nie udokumentowano tego jeszcze dokladnnie. Wszystko bylo idealnie zaplanowane. Sam(Alba) nie dostalaby calego majtku, ale sad uznalby, ze cos jej sie nalezy, bo w koncu prawie oficjalnie zostala zona i po prostu nie zdazyli nic z tym zrobic z powodu operacji. Poszliby na ugode i doszloby do podzialu majatku. Jest tez scena w ktorej ta druga pielegniarka wypomina Sam (Albie), ze i tak za dlugo to trwalo i nie maja czasu.
A zrobili to na stole operacyjnym, bo to Stany, normalne zabojstwo byloby zbyt ryzykowne.